Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jerzy Maksymiuk: Nie da się mną dyrygować (wideo)

(ak)
Zawsze przyjeżdżam tu z ogromną przyjemnością - mówi Jerzy Maksymiuk, dyrygent i kompozytor światowej sławy
Zawsze przyjeżdżam tu z ogromną przyjemnością - mówi Jerzy Maksymiuk, dyrygent i kompozytor światowej sławy Fot. Anatol Chomicz
Swoje sukcesy niejako dedykowałem mojemu miastu i starałem się go nie zawieść - mówi Jerzy Maksymiuk, dyrygent i kompozytor światowej sławy

Jerzy Maksymiuk polski dyrygent, promotor muzyki współczesnej. Przez wiele lat współtworzył "Warszawską Jesień" jako członek komisji repertuarowej Festiwalu. Od 2006 roku Członek Rady Programowej Fundacji Centrum Twórczości Narodowej. Jest stałym felietonistą miesięcznika Charaktery. W piątek (5 lutego) będzie dyrygował orkiestrze Opery i Filharmonii Podlaskiej.

Kurier Poranny: W Białymstoku spędził Pan dzieciństwo. Jakie ma Pan wspomnienia związane z naszym miastem?
Jerzy Maksymiuk:
Mam ich wiele. Pamiętam, jak wracając z kolegami ze szkoły, rzucaliśmy do spływającej po poboczu wody zapałki. Śledziłem, jak płynęły aż do mojego domu przy ul. Słonimskiej. Z młodości zaś pamiętam spacery w okolice lotniska na Krywlanach z moim przyjacielem kompozytorem Janem Tarasiewiczem. Rozmawialiśmy o muzyce. Wciąż pamiętam zapach tamtego lasu.

Co się Panu najbardziej podobało?

- Bojary, gdzie się wychowałem, ale szkoda że dziś nie ma już tych domków. Miały one swój niezwykły charakter. Na szczęście niedawno dowiedziałem się, że są podejmowane próby rekonstrukcji niektórych budynków z tej dzielnicy.

A teraz?

- To, że miasto się rozwija niezwykle dynamicznie, powstaje mnóstwo budynków. Przede wszystkim nowa, wspaniała opera.

Jest Pan Honorowym Obywatelem Miasta Białegostoku, w 2004 roku otrzymał Pan także tytuł Honorowego Dyrektora Artystycznego naszej filharmonii. Co to dla Pana oznacza?

- Bardzo wiele. Głęboko noszę te tytuły w sercu, jestem przecież białostoczaninem. Nigdy o tym nie zapomniałem. Swoje sukcesy niejako dedykowałem mojemu miastu i starałem się go nie zawieść. Zawsze przyjeżdżam tu z ogromną przyjemnością. Doceniam te wszystkie zmiany. No i ludzie, którzy tu mieszkają, są niezwykle mili i sympatyczni.

Przyjechał Pan tu, żeby poprowadzić naszą orkiestrę podczas piątkowego koncertu. Usłyszymy m.in. Pański utwór "Fanfary Morskie". Co czuje dyrygent tuż przed uniesieniem batuty?

- To niezwykle uroczysta chwila, kiedy wiem, że orkiestra i słuchacze są ze mną. Ważne są nuty, nastrój, emocje. To wspaniały moment wspólnego tworzenia. Miło mi, kiedy ktoś mówi, że dzięki muzyce zapomniał o swoich problemach.

Jak się Panu pracuje z naszymi filharmonikami?

- Niezwykle dobrze. Muzycy mają ogromną kulturę pracy, są skupieni, wrażliwi. Chór profesor Violetty Bieleckiej jest naprawdę wspaniały. Zapamiętam na pewno oboistę, który pięknie wykonuje fragment sprawiający wielki kłopot.

Dyrygował Pan wieloma orkiestrami w Polsce i na świecie. Czy kiedykolwiek ktoś dyrygował Panem?

- (śmiech) Moja żona czasem próbuje. Ale to dość trudne zadanie, bo jestem raczej niesforny. Ale słucham wielu rad mądrych ludzi.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny