Wszystko zaczyna się od odnalezienia martwego pacjenta psychiatryka. Nikt nie ma wątpliwości, że został zamordowany. Tyle, że to psychiatryk w budynku z XIX wieku, bez monitoringu, ale za to z charyzmatycznym ordynatorem oddziału leczącego chorobę afektywną dwubiegunową. Kiedy śledztwo zacznie prowadzić podkomisarz Nina Warwiłow, na oddziale pojawią się kolejne zwłoki, a media zaczną węszyć sensację. Warwiłow urodziła się na Pradze Północ, jako córka Rosjanina. Jak trafiła do polskiej Policji, dlaczego wymiotuje z byle okazji, czy policjanci karierowicze nie maczali palców w zabójstwach?
W śledztwa wkrada się polityka, a jednym z tropów może być wątek dzieciństwa spędzonego w domu dziecka. Że to już było w „Ekstradycji” albo kilku innych serialach? Ale tu śledztwo prowadzi kobieta, i to z krwi i kości. Ma swoje potrzeby, Jędrzej Pasierski potrafił oddać jej emocjonalne rozchwianie i choć czytając „Dom bez klamek” przez jakiś czas nie wiedziałem, czy lektura kolejnego kryminału, nawet na wakacjach, ma sens, finał nie zawiódł. Szczególnie, że nie wszystkie zagadki zostały ostatecznie wyjaśnione. I co ważne, Pasierski zachowuje linearność opisu śledztwa i pojawiania się kolejnych zwłok. Zabawę psuje pod koniec, kiedy pojawiają się krótkie monologi wewnętrzne zabójcy. Ale to jedyny minus konstrukcji.
„Dom bez klamek” na pewno spodoba się amatorom psychiatrii ze skłonnością do badania skutków zażywania niektórych lekarstw. A przy tym – Nina Warwiłow to, zdaje się, fajna babka. Co będzie dalej?
Zobacz też: Katarzyna Bonda na Targach Książki w Białymstoku
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?