Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

J.D. Vance – Elegia dla bidoków. Wspomnienia o rodzinie i kulturze w stanie krytycznym

Jerzy Doroszkiewicz
Jerzy Doroszkiewicz
J.D. Vance – amerykański pisarz, publicysta i przedsiębiorca. Dorastał w małym miasteczku w „pasie rdzy” w południowym Ohio, gdzie miał styczność z wieloma przykładami niesprawiedliwości społecznej prześladującej Amerykę, m.in. upadającymi szkołami, rozdartymi rodzinami, epidemią heroiny. Ukończył wydział prawa Uniwersytetu Yale, służył w Korpusie Piechoty Morskiej.
J.D. Vance – amerykański pisarz, publicysta i przedsiębiorca. Dorastał w małym miasteczku w „pasie rdzy” w południowym Ohio, gdzie miał styczność z wieloma przykładami niesprawiedliwości społecznej prześladującej Amerykę, m.in. upadającymi szkołami, rozdartymi rodzinami, epidemią heroiny. Ukończył wydział prawa Uniwersytetu Yale, służył w Korpusie Piechoty Morskiej. Wydawnictwo Marginesy
Czy człowiek z małego robotniczego miasteczka może osiągnąć sukces w USA? Według J.D. Vance ma taką samą szansę jak wygrana w Euro Jackpot.

J.D. Vance opisuje świat, jakiego nie znają Polacy, nawet ci którzy z Moniek jeździli do Chicago pracować przy azbeście. Tak zwany „pas rdzy”, południowe Ohio to symbol w tej „lepszej” Ameryce całkowitego wieśniactwa. Poczynając od akcentu, stylu życia, a kończąc na nędznych widokach na przyszłość.

Kiedy skończył się powojenny amerykański sen, który przekonywał że ciężką pracą wszyscy dojdą do dobrobytu jeszcze nie było tak tragicznie. Były huty, zakłady przemysłowe, kopalnie. Ci ludzie żyli biednie, jedli byle co, przepełnieni przemocą, z wdrukowanymi archetypami zachowań, agresją i wulgarnością. Kiedy przemysł upadł – pozostały im narkotyki.

Autor wspomina, że wychowywał się z toksyczną matką – narkomanką, awanturnicą i wielbicielką kolejnych przybranych „tatusiów” dla swego syna. Zdaje się, że gdyby nie dziadkowie, dzisiejszy prawnik nie byłby pisarzem, tylko beneficjentem zasiłku socjalnego. Dziś, z perspektywy według niego bardzo typowej dla bidoków, jak przetłumaczył Tomasz S. Gałązka określenie „hillbillies” przygląda się niedoskonałościom Stanów Zjednoczonych. A przy okazji – w słowniku gwary uczniowskiej bidok nie jest biedakiem, to człowiek ślamazarny, słaby. Wczytując się w „Elegię” - także leniwy, roszczeniowy i rzecz jasna – słabo wykształcony.

Wspominając pracę kasjera w supermarkecie Vance pisze: „im bardziej zagoniony był klient, im więcej kupował dań gotowych czy mrożonek, tym większe prawdopodobieństwo, że był biedny”. Spostrzega, że biedni znacznie częściej kupowali mleko w proszku dla noworodków. Konstatuje, że z jego niewielkiej wypłaty potrącane były podatki federalne i stanowe, a sąsiad narkoman kupował sobie steki. Jako nastolatek był pełen gniewu na Wuja Sama i dostrzegł, że polityka amerykańskich Demokratów, zwanych przez jego dziadków „partią ludzi pracy” - jemu – ciężko pracującemu daje mniej niż narkomanom.

Zauważa pokolenie swoich niewykształconych rodziców jako osoby skupione na konsumpcji, gniewne, odosobnione, nieufne. Kiedy wstępuje do marines, bo nie stać go na wymarzone studia, to starszy stopniem żołnierz uczy go wzięcia dogodnego kredytu, przestrzega przed konsumpcjonizmem. Vance konstatuje, że w jego otoczeniu brało się kredyty, nie porównując ofert. Wreszcie – dzięki służbie wojskowej mając fory finansowe na stanowym Uniwersytecie Ohio, decyduje się kontynuować naukę w Yale. I trafia w dziesiątkę. Nie tylko ze względu na prestiż uczelni, ale wysokie czesne. Wysokie – dla bogatych. On, bidok, płaci ułamek tego, na co stać bogatych. Na gorszych uniwersytetach, z niższym standardowym czesnym, zwyczajnie nie dostałby takiego wsparcia.

Za to opisy zdobywania pracy przypominają już sytuację znaną na całym świecie. Prawnicy z gorszych uczelni pracują jako kasjerzy bądź kelnerzy, ci z lepszych już a studiach nawiązują sieć kontaktów, dzięki której znajdą pracę, bez rozsyłania setek cefałek. A i same firmy zakładają, że Yale wykształci doskonale, podczas nieformalnych rekrutacji, będących w istocie wykwintnymi kolacjami, bardziej zwracają uwagę na przysłowiowe zachowanie się przy stole. Bo przecież potem mają razem pracować, zatem chcą otaczać się ludźmi z klasą. Proste? Ale dla bogaczy.

Według wydawnictwa Marginesy Amerykanie kupili już 2 miliony egzemplarzy tej książki. Podobno odpowiada na pytanie: dlaczego Donald Trump wygrał wybory. Bo obiecał dużo biednym, leniwym, roszczeniowym?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny