Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jasnowidz z Człuchowa znajduje ciała zmarłych i przewiduje przyszłość

Redakcja
Prof. Bogusław Sygit
Prof. Bogusław Sygit
Jackowski ma dar. Znajduje ciała zmarłych, przewiduje wydarzenia gospodarcze i polityczne, znajduje osoby poszukiwane, samochody, zgubione skarby. Nie jest więc wstydem korzystanie z niego na potrzeby praktyki śledczej - mówi prof. Bogusław Sygit.

Kup książkę już dziś lub zamów z dostawą do domu

Gdzie kupić:
Biuro Obsługi Klienta
ul. św. Mikołaja 1 (parter)
15-419 Białystok
(biuro czynne jest od poniedziałku do piątku, w godz. 8.00-17.00)

Zamówienie:
1. Wypełnij formularz zgłoszeniowy - kliknij
lub
2. Wyślij na nr 72069 SMS-a o treści: zamawiam (koszt 2,46zł z VAT)

Po dokonaniu zamówienia nasz przedstawiciel skontaktuje się z Tobą w celu ustalenia szczegółów dostawy i formy płatności.

Z prof. dr. hab. Bogusławem Sygitem, kierownikiem Zakładu Kryminalistyki Uniwersytetu Łódzkiego, rozmawia Dorota Abramowicz

Płynie Pan trochę pod prąd, zapraszając do prowadzenia wykładów na renomowanej uczelni Krzysztofa Jackowskiego. Czy wśród naukowych dziedzin prawa, kryminologii, medycyny sądowej i wiktymologii jest miejsce dla jasnowidza z Człuchowa?
Prof. Bogusław Sygit: - Oczywiście, że jest. Zanim zdecydowałem się na karierę naukową przez blisko 30 lat byłem prokuratorem, a po 1990 r. szefem prokuratury. Wiem, że trzeba wykorzystywać w praktyce śledczej wszystkie metody, które przybliżają nas do prawdy.

Niektórzy twierdzą, że korzystanie podczas śledztwa z pomocy jasnowidzów jest cofaniem się do czasów ciemnoty i zabobonu.
- Nasi przodkowie próbowali rozwiązywać zagadki kryminalne, posługując się intuicją. Potem wykorzystywano tzw. sądy Boże, wymuszano przyznanie się do winy. Stosowano magię, telepatię... Czy wie pani, że morderców wskazywano nawet za pomocą różdżki? Jak podają źródła, w 1692 r. niejaki Jakub Aymar, ścigający przestępców chłop z południowej Francji, z różdżką w dłoniach biegł przez 40 mil, jak pies, tropem mordercy. Aż w końcu go dopadł. Dopiero nieśmiało w XVIII, a śmielej już w XIX wieku wkroczyła w to nauka. Dedukcję, myślenie kryminalistyczne wsparto naukowymi metodami. Jednak nauka jest zawsze o krok za przestępcą.

Mimo coraz lepiej wyposażonych laboratoriów i nowoczesnych metod śledczych?
- Przecież to logiczne. Najpierw jest czyn przestępczy. Następny etap to jego ujawnienie. Potem trzeba znaleźć sprawcę i udowodnić mu przestępstwo. Dlatego właśnie nauka idzie za sprawcą. Paradoksalnie można powiedzieć, że rozwój nauk chemicznych, biologicznych, medycznych, prawnych "zawdzięczamy" przestępcom. Tworząc nowe metody naukowe czynimy postępy, ale i tak nie jesteśmy w stanie rozwiązać wszystkich spraw. Wobec tego zaczynamy znów sięgać po metody nienaukowe, stosowane w czasach dawnych. Po jasnowidzenie i telepatię. Historia zatoczyła krąg.

Od czego zaczęła się Pana współpraca z jasnowidzem z Człuchowa?
- Jechałem kiedyś z przyjacielem do Łodzi, w rozmowie padło nazwisko Jackowskiego. I wtedy przyjaciel opowiedział mi taką historię. W jego firmie pracowała sekretarka, która zachorowała na raka prawej piersi. Ból, rozpacz, przerażenie. Czekało ją ciężkie leczenie, kobieta była w depresji, spodziewała się najgorszego. Wtedy jej szef, a mój przyjaciel, postanowił zadzwonić do Jackowskiego. Powiedział tylko do telefonu: "Mam problem" i usłyszał: - Niech pan nic nie mówi, zaraz powiem panu, o co chodzi. Pana sekretarka ma raka prawej piersi. Proszę jej przekazać, żeby się nie martwiła. Wszystko skończy się dobrze, przeżyje.

Przeżyła?
- Tak, choroba została powstrzymana. W momencie naszej rozmowy w samochodzie do Łodzi była już siedem lat po wyleczeniu. Tego samego dnia spotkałem się z oficerami Centralnego Biura Śledczego. Przyznali, że korzystają z pomocy Jackowskiego. Poszukiwano dwóch chłopców, którzy zaginęli pod Warszawą. Jasnowidz dostał zdjęcia chłopców, potem narysował mapkę, przedstawiającą pewną wieś z wyschniętym jeziorem w środku. Pojechali, zaczęli kopać, wydobyli ukryte ciała dzieci. Uznałem, że coś w tym wszystkim jest. Jednak, jako były prokurator, nie mogłem opierać się tylko na ustnych relacjach. Kiedy spotkałem się z Jackowskim, pokazał mi dokumenty - podziękowania od organów ścigania, ludzi, urzędów. Ostatecznie doprowadziło to do powstania pod moim kierownictwem dwóch prac magisterskich na temat Jackowskiego.

Niektórych zdziwi poważne traktowanie zjawiska jasnowidzenia.
- Muszę przyznać, ze Krzysztof Jackowski mnie urzekł. Człowiek ten, mając taki dar, nie wywyższa się, jest skromny, dokumentuje badane przypadki. Nie czuje się lepszy od innych. Widząc to, co widzi, sam chce dowiedzieć się, dlaczego tak się dzieje. Godzi się uczestniczyć w badaniach, przyjął zaproszenie do wrocławskiego Salonu profesora Dudka. Co więcej, uważa, że może nauczyć innych ludzi robienia wizji. Jackowski twierdzi, że może być związek między uniesieniem oczu do góry, a aktywizacją płata czołowego mózgu.

Czy słyszał Pan o rzetelnych badaniach zjawiska percepcji pozazmysłowej?
- Takie badania prowadzili m.in. Amerykanie i Japończycy, znane są np. eksperymenty Brinksa, Reisera, czy Wagnera. Amerykanin Vernon J. Geberth oficjalnie stwierdził w dziale dotyczącym śledztw w sprawach o zabójstwa, że "z wykrywczego punktu widzenia wszystko, co może okazać się przydatne dla śledztwa, nie powinno być a priori odrzucane jako nienaukowe. Zaś, jak pokazuje praktyka, dokonywane do tej pory próby współpracy policji z mediami nie były bezowocne". Stąd np. nie dziwi fakt, że np. CIA, ale i KGB finansowały swego czasu badania nad tymi metodami.

A przyczyny powstawania wizji?
- Wśród powstałych na ten temat teorii interesująca jest na przykład koncepcja związana z zapachem.

Zapach wpływa na wizje?
- Chociaż od dawna człowiek wiedział, że pies może doprowadzić, korzystając ze zmysłu węchu do poszukiwanego człowieka lub przedmiotu, to dopiero w latach 60.

W XX wieku zaczęto wykorzystywać zapach w badaniach kryminalistycznych. Powstała nauka zwana osmologią. W maju tego roku studenci koła kryminalistyki UŁ zaprosili jasnowidza z Człuchowa na Ogólnopolską Konferencję Naukową "Zwłoki ludzkie jako przedmiot badań kryminalistycznych". Obserwując Jackowskiego podczas przeprowadzania wizji, zauważyłem, że on wącha przedmioty. Jackowski wprawdzie twierdzi, że w ten sposób pobiera ich energię, ja jednak uważam, że może być to związane z zapachem.

Od zapachu zegarka i swetra do widoku ciała, zakopanego gdzieś w lesie na drugim końcu Polski, droga daleka...
- Wielce możliwe, że to działa na zasadzie: nadajnik - odbiornik.

O ile jeszcze mogę sobie wytłumaczyć wizje dotyczące przeszłości i teraźniejszości, to już prorokowanie przyszłości jest zjawiskiem bardzo niepokojącym.
- Niektórzy nie rozróżniają przewidywania przyszłości od wpływania na przyszłość. Stąd strach, że jasnowidz, mówiąc o chorobie, po prostu ją wykracze.

Może byłoby inaczej, gdyby Jackowski był jednym z wielu. Tymczasem jasnowidzów mamy jak na lekarstwo...
- W Polsce przed wojną żył wyjątkowo utalentowany Stefan Ossowiecki. Po wojnie przyszłość przewidywał ojciec Czesław Klimuszko, a teraz mamy Jackowskiego. Rzeczywiście to rzadkość.

Dla wielu Jackowski jest postacią niejednoznaczną. Mówiąc o nim dobrze, osoby z tytułami, boją się utracić autorytet...
- Niepotrzebnie. Przy analizowaniu postaci Krzysztofa Jackowskiego, ucieka nam wiele informacji. Te dramatyczne wizje, jakie przekazuje zrozpaczonym rodzinom, nie pozostają przecież bez śladu. Ów człowiek bardzo często robi to absolutnie bezinteresownie. A przecież przez ponad 20 lat odnalazł już z 800 zwłok. Dlatego, gdybym był szefem MSW, to ściągnąłbym Krzysztofa Jackowskiego do Warszawy i zatrudnił na etacie w resorcie, by można było z jego pomocy w majestacie prawa korzystać.

Jeśli zatrudnić, to w jakim charakterze? Konsultanta?
- Może być i konsultanta. Nie jest ujmą dla organów ścigania korzystanie z różnorodnych metod, których celem powinno być zatrzymanie sprawcy zbrodni, porwania, kradzieży. Wsparcie Jackowskiego pozwoliłoby na zaoszczędzenie czasu i pieniędzy. A tak policjanci się krępują, wysyłają więc po cichu rodzinę, by ta dopytała się o to, co widział Jackowski.

Nie trafi raz, drugi i zacznie się awantura, że resort wyrzuca pieniądze.
- Oczywiście, że nie trafi w stu procentach. Każdą taką wizję trzeba sprawdzić, ale to nie znaczy, że nie warto z takiej możliwości - jako jednej z wielu - skorzystać.

A jak to będzie wyglądało przed sądem?
- Z punktu widzenia prawa nie istnieje, jako dowód, wizja jasnowidza. On może pomóc, ale równocześnie należy przedstawić także zebrany konwencjonalnie materiał dowodowy. Pan Jackowski ma dar. Znajduje ciała zmarłych ludzi, rozmawia "ze zwłokami", przewiduje wydarzenia gospodarcze i polityczne, znajduje osoby poszukiwane, samochody, zgubione skarby itd. Póki co, umysł nasz nie rozumie tego daru, mimo że jego efekty są realne i sprawdzalne. Nie jest więc wstydem korzystanie z niego na potrzeby praktyki śledczej. Społeczeństwo bowiem oczekuje na efekty ścigania przestępstw. Wypracowywanie metod ich poprawy leży mi na sercu w moich dociekaniach naukowych, w tym m.in. poznanie sensu i genezy jasnowidzenia.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny