[galeria_glowna]
Jasiu (mężczyzna z lewej strony) pozostał w pamięci kolegów z podwórka
(fot. z Archiwum kolegów)
Nie zasłużył na taką śmierć - mówi Jerzy Zduniak, przyjaciel Jasia. To on zorganizował zbiórkę pieniędzy. I razem z kolegą, Andrzejem Stachurskim, umieścili na murach VI LO tę tablicę.
W poniedziałkowym wydaniu, a wcześniej na www.poranny.pl o niezwykłej tablicy napisaliśmy. Naprzeciwko niej stoi metalowy krzyż. Palą się znicze i stoją kwiaty.
Do tej pory tylko jego najbliżsi wiedzieli, kim był Jasio. Sama tablica nie dawała żadnych informacji. Tak powstała legenda. I kilka wersji opowieści o Jasiu. Odezwały się do nas osoby, które go pamiętają. Chcą opowiedzieć jego historię. Kim był i jak zginął.
Zawsze omijał kłopoty
Janka pobito w biały dzień. Był kwiecień 1998 roku, drugi dzień prawosławnej Wielkanocy. Szedł do sklepu, do ZURT-u, po śmietanę.
- Mama go wysłała. Dała mu 10 zł - przypomina pan Jerzy. - On był dobry chłopak, zawsze robił jej zakupy.
Napadli go młodzi ludzie. Wojskowi na przepustce. Trzech chłopaków i dziewczyna. Ciężko go pobili. Trafił do szpitala. Leżał w śpiączce przez kilka dni. Zmarł. Jego grób jest na cmentarzu farnym. - To był dobry chłopak. Nikomu nie wadził. Zawsze omijał kłopoty - wspomina pan Jerzy.
- Janek był pierwszy do pomocy - dodaje pan Andrzej. - Nigdy nie pytał: za ile? Pytał: na którą?
Gdy zmarł, miał 39 lat. W tym roku skończyłby 50. Mieszkał w bloku obok miejsca, gdzie zginął. Z zawodu murarz. Cichy i spokojny.
Miał trzech braci. Dzisiaj żyje już tylko jeden z nich, Zygmunt. - To nieszczęśliwa rodzina - opowiada pan Jerzy. - Najpierw zmarł Janek, potem jego ojciec i brat. Ostatnio matka.
Chłopaki znad Luksu
Przyjaciele, którzy ufundowali tablicę, znali się od dziecka. Razem chodzili do szkoły.
- Byliśmy kolegami z podwórka. Mówili na nas chłopaki znad Luksu - wspomina pan Wiesław Bogalski, inny kolega Jasia. - Potem zamiast Luksu było Grodno, a teraz nawet Grodna już nie ma.
Wiesiek i Janek uczyli się razem w budowlance. - Był ode mnie dwa lata młodszy. Ale znaliśmy się dobrze - wspomina pan Wiesław.
Śmierć Janka poruszyła wszystkich chłopaków z podwórka.
- To była szybka decyzja. Zrzuciliśmy się z kolegami i pojechaliśmy do kamieniarza - wspomina pan Jerzy. - Napis jest od wszystkich. Każdy włożył w niego coś od siebie.
Pamiętają, że za tablicę zapłacili 100 zł. Składali się po 5 zł. Wieczorem jeden z kolegów wykuł kawałek muru, ktoś przyniósł cement i sami wmurowali pamiątkę po Jasiu w miejscu, gdzie zginął. Nikogo nie pytali o zdanie.
Pamiętają przyjaciele
- Może jest trochę krzywo. Nie trzyma poziomu. Ale nie to było wtedy ważne - tłumaczy pan Jerzy.
Ktoś inny zrobił i umieścił tam krzyż. To oni o Jasiu pamiętają. A dzięki ich tablicy pamiętają też mieszkańcy Białegostoku.
- Jego oprawcy zostali skazani. Dostali chyba po 10 lat - wspominają przyjaciele. - Pewnie już wyszli.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?