Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jarosław Jabłoński: Zabawa w głuchy telefon

Jarosław Jabłoński
Jarosław Jabłoński
Jarosław Jabłoński
Jarosław Jabłoński Wojciech Wojtkielewicz
Minęły dwa tygodnie, kiedy zamknięto szkoły, kina, zaraz też sklepy, gastronomię i budynki użyteczności publicznej. Rząd dał sobie i nam czas na przygotowanie się do nadchodzącej epidemii.

Po pierwsze urzędnicy dali sobie czas, by przygotować szpitale na przyjęcie setek chorych, także w województwie podlaskim, gdzie tak naprawdę brakuje prawie wszystkiego, co jest potrzebne do walki z koronawirusem. Nie sądzę jednak, żeby gdziekolwiek na świecie czegoś było w tej sytuacji pod dostatkiem. Tu potrzeba czasu, ale i szybkiego działania. I to musi się udać.

Po drugie rząd dał sobie i samorządom czas, żeby przygotować się do poważnego kryzysu gospodarczego. Działania osłonowe są. Czy wystarczające? Według przedsiębiorców nie, ale skala zapaści w biznesie zależy od rozwoju epidemii, a właściwie czasu utrzymywania ograniczeń i zakazu przemieszczania się.

ZOBACZ: Koronawirus - Białystok i woj. podlaskie - RAPORT

Pod trzecie rząd dał nam wszystkim czas, abyśmy mogli sami się do nadejścia epidemii przygotować.

Ten czas był też potrzebny do przygotowania właściwej polityki informacyjnej - nie tylko w kraju przez rząd, ale też przez wojewodów i samorządy. Niestety, wygląda na to, że dwa tygodnie to za mało, żeby ta komunikacja z instytucjami działa chociaż zadowalająco. Ciągle przypomina zabawę w głuchy telefon. I dosłownie czasami jest głuchy (rozmawialiśmy z lekarką, która próbowała dowiedzieć się w sanepidzie o wynik swojego testu na obecność koronawirusa – dzwoniła 25 razy. Bez skutku), a czasami słychać odsyłanie – od jednej instytucji do drugiej - aby na końcu usłyszeć „mamy związane ręce”.

Milczą więc dyrektorzy większości szpitali czy sanepidów, urzędnicy, specjaliści, lekarze, rzecznicy... przynajmniej na Podlasiu. Wszyscy odsyłają do wojewody, niektórzy do marszałka.

A do redakcji codziennie dzwoni lub pisze kilkadziesiąt osób. Zadają pytania, na które nie uzyskali odpowiedzi nigdzie indziej. Próbujemy więc rozwiewać wątpliwości, uspokajać, ale sami mamy kłopot, aby uzyskać rzetelne informacje.

Na odpowiedzi czekamy nawet tydzień! Na niektóre pytania nie otrzymujemy odpowiedzi wcale. To już nie jest stan przedzawałowy, to poważne niedotlenie całego systemu informowania. Nie ma żadnej listy ekspertów, nikt z żadnym (takie mam informacje z innych redakcji) z regionalnych czy lokalnych mediów nie rozmawiał o usprawnieniu informowania. Nie ma dobrej współpracy z mediami.

Oto jeden z wielu przykładów. Poprosiliśmy o informację, ile respiratorów i łóżek dla zakażonych posiadają szpitale podległe marszałkowi. Rzecznicy odsyłali nas do rzecznika marszałka, którego rzecznik odpowiedział: "Obecnie zapewniona jest odpowiednia liczba respiratorów i łóżek".

Co oznacza odpowiednia. Dwa? Bo tylu np. obecnie pacjentów akurat potrzebuje respiratorów? Czy może 100 i jesteśmy przygotowani na wzrost zachorowań. Jest się o co martwić, czy nie? Tylko pytam? Kto straszy ludzi? Media czy może jednak służby prasowe?

Na nasze strony internetowe zagląda kilkaset tysięcy osób dziennie. Czy to mało, aby dotrzeć z istotną informacją do mieszkańców województwa. Uspokoić, przekazać rzetelną informację, odpowiedź na ich wątpliwości?

Naprawdę nie wystarczy podać, ile z pieniędzy podatników przeznaczyło się na walkę z koronawirusem, bo mieszkańcy chcieliby wiedzieć, co za to zostało kupione. Sukcesem będzie dobrze poinformowane społeczeństwo, dzięki czemu łatwiej zrozumie sytuację i we właściwy sposób będzie się mogło zachować. Naprawdę może to wielu z nas ocalić, co trudno teraz sobie wyobrazić, dopóki nas bezpośrednio nie dotknie. To oszczędzi wiele pracy naszej służbie zdrowia. I być może ta tajemnicza liczba respiratorów rzeczywiście będzie wtedy odpowiednia.

W tej sytuacji milczenie nie jest złotem. Daliśmy sobie czas, ale skoro było go zbyt mało, aby zrobić coś dobrze, to może jeszcze znajdziemy go trochę, aby to poprawić.

Warto jednak pamiętać, że w zabawie w głuchy telefon informacja przechodzi przez kilka osób, a ostatni uczestnik mówi na głos, co usłyszał. Wszyscy wiedzą dlaczego właśnie to jest najśmieszniejsze. Może jednak nie wszyscy.

Jarosław Jabłoński, redaktor naczelny „Gazety Współczesnej” i „Kuriera Porannego”

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Dziennik Zachodni / Wielki Piątek

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Jarosław Jabłoński: Zabawa w głuchy telefon - Gazeta Współczesna

Wróć na poranny.pl Kurier Poranny