[galeria_glowna]
Gdyby nie legendarna formacja Tempelhof sprzed ćwierć wieku, pewnie nie chciałoby mi się nawet ruszyć na przysłowiowa drugą stronę ulicy. Koncerty w brzęku szklanek z piwem to nie jest najlepszy sposób na spędzenie czasu ani słuchanie muzyki. Ale - legenda to legenda. Dziś większość słuchaczy białostockiego punka i nowej fali z lat 80. przebrała się w garnitury i zarabia pieniądze, inni wyjechali.
A Wojtek Rogalski został. A że grać zwyczajnie lubi - nie pozwolił by basowe struny pordzewiały. Jego ekipa miesza style jak w przysłowiowym dzbanie, ale robi to ostrożnie. To nie jest wybuchowa mieszanka, raczej suchy lód, który spowija ale czasem potrafi ukąsić.
Pomysł na promocję płyty w Alchemii był trafiony, zespół ściśnięty na malutkiej powierzchni radził sobie doskonale. Grał na takim poziomie, że energii w muzyce było pod dostatkiem a jednocześnie smakosze płynów mogli wymieniać się uwagami nie tylko o muzyce.
Jeśli tak dalej pójdzie w centrum miasta wyrośnie rasowy rockowy pub. Na razie z energią organizują koncerty uzupełniając jakże mizerną ofertę klubowego grania w Białymstoku. A i Jar of Hope z podniesioną głowa będą mogli tam wracać.
Czytaj e-wydanie »Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na Twitterze!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?