Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Janusz Ignaciuk: Trzeba mieć jakąś odskocznię

Joanna Dąbrowska
Janusz Ignaciuk do dwóch lat jest zawodnikiem Pronaru Parkiet Hajnówka i występuje na pozycji atakującego. Jako jedyny siatkarz Pronaru pochodzi z powiatu hajnowskiego i doskonale zna klimat tutejszego regionu. Oprócz tego, że sam gra w siatkówkę, od trzech lat organizuje w Lewkowie turnieje piłki siatkowej plażowej, które z roku na rok cieszą się coraz większą popularnością.
Janusz Ignaciuk do dwóch lat jest zawodnikiem Pronaru Parkiet Hajnówka i występuje na pozycji atakującego. Jako jedyny siatkarz Pronaru pochodzi z powiatu hajnowskiego i doskonale zna klimat tutejszego regionu. Oprócz tego, że sam gra w siatkówkę, od trzech lat organizuje w Lewkowie turnieje piłki siatkowej plażowej, które z roku na rok cieszą się coraz większą popularnością. Joanna Dąbrowska
Janusz Ignaciuk, siatkarz Pronaru Parkietu Hajnówka opowiada o swojej karierze siatkarskiej.

Kurier Hajnowski: Skąd wzięło się Twoje zainteresowanie siatkówką?

Janusz Ignaciuk: Pasją do siatkówki zaraził mnie mój starszy brat, Andrzej. Gdy później trafiłem do białoruskiego liceum w Hajnówce, gdzie obecnie trenuję z Pronarem, zacząłem rozwijać swoje zamiłowanie do tej dyscypliny sportu.

W jakich klubach dotychczas występowałeś?

- Są to Delic-pol Norwid Częstochowa, Pekpol Ostrołęka, a obecnie mój klub to Pronar Parkiet Hajnówka .

Przed początkiem sezonu dużo mówiło się o trudnej sytuacji ekipy Pronaru. Co zdecydowało, że zostałeś w hajnowskiej drużynie?

- Złożyło się na to wiele czynników. Nie będę oryginalny w tym co powiem, bo tak jak większość zawodników bardzo cenię trenera Pawła Blomberga. Naprawdę jest świetny w tym co robi.
Dodatkowo jestem stąd, mam bardzo blisko do domu i osobiście znam pięćdziesiąt procent kibiców na trybunach. Trenuję w mojej szkole średniej, z której wynosi się najlepsze wspomnienia. Oczywiście, dużym plusem jest też możliwość studiowania w Białymstoku, gdzie do wyboru jest wiele interesujących kierunków.

Nie przeraziło Cię, że zespół budowany był od podstaw? Ze starego składu zostałeś jedynie Ty oraz Bartek Zrajkowski. Reszta zawodników w większości nigdy nie występowała w wyższej lidze.

- Tak, to prawda, ale z drugiej strony w ubiegłym sezonie, to ja byłem młokosem i teraz też nie uważam, abym był jakimś bardzo doświadczonym zawodnikiem. Mamy młody skład, a fakt, że zdecydowałem się w nim pozostać pozwala mi zbierać nowe doświadczenia. Zostałem zawodnikiem z pierwszej szóstki, co dało mi możliwość występowania niemal w każdym meczu.

Od zawsze występujesz na pozycji atakującego?

- Jeszcze w liceum występowałem na środku, ponieważ byłem oczywiście najwyższy, a później w Częstochowie ustawiono mnie na przyjęciu. Pamiętam mecz, gdy trener wziął ze sobą tylko jednego atakującego, który niestety tego dnia nie był w najlepszej formie. Wtedy go zastąpiłem. Było to dla mnie niesamowite zaskoczenie, ale udało mi się zagrać naprawdę dobre spotkanie, po którym trener zdecydował, że jednak będę występował w ataku. Moim największym marzeniem zawsze była gra na przyjęciu. Jednak prawda jest taka, że gram w ataku nie dlatego, że dobrze atakuję, ale dlatego, że słabo przyjmuję.
Na kogo najbardziej możesz liczyć na boisku?

- Wszyscy jesteśmy ludźmi i nie ma osób, które są pewniakami. Czasami ten, kto gra dziewięć na dziesięć meczów i jest dobry w tym, co robi, może ten dziesiąty mecz zagrać źle. Widzę, że wszyscy zawodnicy bardzo się starają. Na treningu nie ma nikogo, kto nie podchodziłby poważnie do swojej gry i to jest najważniejsze. Nawet jeśli zdarzy się, że ktoś odstaje umiejętnościami, to stara się dać z siebie wszystko.

Który z zawodników, według Ciebie, zrobił największe postępy w ciągu minionego sezonu?

- Wydaje mi się, że takim zawodnikiem jest między innymi Maciek Kulis, o czym świadczą również statystyki. Oprócz libero wymieniłbym też Bartka Kuźnika. Może nie było tego specjalnie widać, ale gdy zajrzało się do statystyk okazywało się, że był świetnym środkowym. Natomiast obecnie na treningach bardzo stara się Krystian Chełchowski. Może brakuje mu jeszcze nieco doświadczenia, ale wszystko da się nadrobić.

Twój największy sportowy sukces?

- Wciąż jeszcze przede mną.

Najbardziej bolesna porażka?

- Staram się nie rozpamiętywać porażek. Bez sensu jest rozpamiętywać to, że zepsułem jakąś piłkę, skoro za chwilę będę miał następną. Lepiej skoncentrować się na przyszłej akcji niż myśleć o poprzedniej.

Co motywuje Cię do walki na boisku?

- Trudno dokładnie określić to, co mnie motywuje. Na pewno siatkówka to gra, w której każda akcja dzieje się bardzo szybko. Podczas jej trwania jest na boisku sześć osób, a w jednej sekundzie piłki dotyka konkretna osoba. W tym momencie, gdy to ja uderzam piłkę, wszystko zależy ode mnie. Dlatego na pewno taką motywacją jest każdy udany atak, blok, obrona. To wszystko daje mi naprawdę ogromną satysfakcję.

Sam również organizujesz turnieje siatkówki plażowej.

- To prawda, wraz z bratem zorganizowałem już trzy, a ostatnio nasz turniej został wpisany do planu budżetowego gminy Narewka na 2011 rok. Pamiętam, że kiedyś przy okazji tzw. dni budowlańca w Lewkowie rozgrywane były takie turnieje. Niestety, nie wiadomo dlaczego potem zniknęły, a ja nie miałem okazji w nich zagrać. Natomiast turnieje organizowane przez Ośrodek Sportu i Rekreacji chyba nigdy nie stały na naprawdę wysokim poziomie. Prawdą jest, że trudno jest gładko przeskoczyć z poziomu amatorskiego do bardziej zawodowego, ale wszystko da się zrobić.

Twoje plany na przyszłość?

- Mam ich sporo. Jako jedyny zawodnik z drużyny Pronaru Parkietu nie studiuję wychowania fizycznego. Zdecydowałem się na wybór gospodarki przestrzennej, ponieważ osobiście uważam, że ryzykiem jest wiązanie swojego życia tylko z jedną dziedziną. Wiadomo, że nie jesteśmy w stanie wszystkiego przewidzieć, a przecież tak łatwo można złapać jakąś kontuzję na wychowaniu fizycznym czy nawet podczas treningu. Wówczas człowiek jest ugotowany. Dlatego uważam, że trzeba mieć jakąś odskocznię. Chciałbym skończyć studia, a do tego też zdobyć uprawnienia trenerskie oraz sędziowskie i uważam, że jest to plan jak najbardziej realny.

Trener, któremu najwięcej zawdzięczasz?

- Myślę, że jest to Piotr Stachura. Przyjechałem do niego z Hajnówki i byłem w gronie tych najsłabszych. Trenowałem pod jego okiem codziennie i usłyszałem od niego może tylko dwie pochwały, nie więcej. Panowała tam czysta selekcja.
Ogromnym zaskoczeniem było dla mnie to, że kiedy pojechałem odwiedzić szkołę w Częstochowie i miałem okazję porozmawiać z trenerem, pochwalił mnie. A przecież pochwała w jego ustach była naprawdę rzadkością.

Kto jest Twoim sportowym autorytetem, jeśli go posiadasz?

- Jest nim zawodnik z trochę wyższej, żeby nie powiedzieć najwyższej półki, a mianowicie Michael Jordan. To człowiek legenda. Dużo o nim słyszałem, dużo czytałem. Kiedy grał Jordan, to ludzie nie przychodzili obejrzeć spotkania, ale zobaczyć swojego ulubionego koszykarza w grze. A z bliższych mi sportowców, takim wzorem jest dla mnie chociażby Robert Wykowski, pseudonim Dziadek.

Możemy liczyć na to, że pozostaniesz w Pronarze Parkiecie?

- Niczego nie można przewidzieć na sto procent. Jednak obecnie mogę oszacować szanse swojej gry w Hajnówce na dziewięćdziesiąt procent.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny