Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jan Leończuk: Niech każdy poeta pisze po swojemu

Tomasz Mikulicz
Jan Leończuk – jeden z najbardziej znanych białostockich poetów, tworzy od 1970 roku.  Jego utwory tłumaczono na angielski, francuski, arabski i białoruski. Od wielu lat jest dyrektorem Książnicy Podlaskiej w Białymstoku.
Jan Leończuk – jeden z najbardziej znanych białostockich poetów, tworzy od 1970 roku. Jego utwory tłumaczono na angielski, francuski, arabski i białoruski. Od wielu lat jest dyrektorem Książnicy Podlaskiej w Białymstoku. Fot. Wojciech Wojtkielewicz
Czasami coś mi każe wyartykułować moje zadziwienie nad światem. I muszę to robić po swojemu, nie patrząc na innych poetów.

Już dwa razy - w 1991 i 1996 roku był Pan laureatem nagrody im. Wiesława Kazaneckiego. W tym roku, poza nominacją za wybór wierszy "Zadziwienia", jest Pan nominowany również za całokształt twórczości.

Jan Leończuk, białostocki poeta: Ta nominacja jest dla mnie ważną cenzurą, która zamyka pewien okres mojej twórczości. A składają się na nią nie tylko wiersze, ale też m.in. krótkie eseje, tłumaczenia, proza poetycka, pamiętniki.

Zaczęło się pewnie - tak jak w przypadku większości literatów - od wierszy. I to, niech zgadnę, dedykowanych dla pierwszej miłości.

- Dokładnie. Pierwsze wiersze zacząłem tworzyć w szkole średniej. I rzeczywiście pisałem je do osoby, do której pałałem wtedy wielkim uczuciem. Był park, ławka, kwitnące kasztany, czyli te wszystkie elementy, które towarzyszą wczesnej poezji od wieków. Z czasem - poza chęcią opisania miłosnej ekstazy - pojawiły się próby sięgnięcia głębiej, ku trzewiom.

Mówi się zresztą, że gdyby dzieci potrafiły pisać wiersze, literatura by się wzbogaciła o wiele dzieł wysokiej klasy.

- To prawda. Świat dziecka jest najbardziej wzruszającym ze światów. Później nasza wyobraźnia zostaje skażona przez wiedzę szkolną, czy też pewne - można powiedzieć - fobie literackie. Działa to na zasadzie - tego wydrukowali, więc może i mnie wydrukują, jeżeli będę pisał podobnie. A poezja musi być przede wszystkim autentyczna. Moim zdaniem, jeśli dziecko mówi o słońcu, że jest zielone, to trzeba uwierzyć, że jest zielone.

No właśnie. Jest Pan znany z tego, że od lat nie zważa Pan na różne, przemijające mody literackie.

- Wiesław Kazanecki pod koniec życia powiedział mi, że największy wiersz powstaje wtedy, kiedy w naszej kulturze użyjemy frazy biblijnej. Na imię mu było Mieczysław - pisał Kazanecki. Ktoś mógłby to przerobić i wyszłoby: Mieczysław, to było jego imię. Ta fraza brzmi już inaczej, chociaż wciąż jeszcze podkreśla wagę słowa. Jeśli zaś powiemy: "Mietek, tak go tu wszyscy nazywali", to wtedy cały przekaz jest może nie tyle zbanalizowany, co pozbawiony głębi.
Czyli tacy poeci jak Marcin Świetlicki, czy Jacek Podsiadło w Pańskiej antologii raczej by się nie znaleźli?

- Niektórzy lubią złoto, a inni srebro. Moim zdaniem poezja nie jest jakimś komunikatem, lecz czymś co dotyka czegoś ważnego. Co to jest, tego nie wiem. Wiem tylko, że czasami coś mi każe wyartykułować moje zadziwienie nad światem. I muszę to robić po swojemu, nie patrząc na innych poetów.

A nie miał Pan kiedyś takiej pokusy, żeby napisać jakiś wiersz w stylu, który akurat jest modny. Jest Pan poetą od lat. Nie wierzę, że nie potrafił by Pan.

- Kiedyś nawet, razem w Wiesławem Kazaneckim tak zrobiłem. Było to w latach 80., podczas którejś z edycji Warszawskiej Jesieni Poezji. Mieszkaliśmy wtedy wspólnie z Wiesławem w hotelu Polonia i do naszych rąk trafił tomik pewnego, popularnego wówczas poety. Po przeczytaniu kilku wierszy Wiesław powiedział: "Chodź, zrobimy taki numer. Usiądziemy, napiszemy tego typu książeczkę i zaniesiemy ją do Czytelnika. Zobaczymy co będzie. Zajmie nam to kilka godzin". Postanowiliśmy tak zrobić i zaczęliśmy pisać. Przerwaliśmy, bo doszliśmy do wniosku, że jest to nieprzyzwoite.

Już dwa razy wspomniał Pan o Wiesławie Kazaneckim. Rozumiem, że się przyjaźniliście?

- Nie chcę, by zabrzmiało to zbyt patetycznie, ale muszę powiedzieć, że Wiesław był ojcem mojego debiutu. Byłem młodym chłopakiem, a on prowadził w "Kontrastach" rubrykę Post scriptum. Poznałem go po tym, jak zwrócił mi uwagę, że moje teksty przynoszą na myśl klimat twórczości Brunona Schultza. Kłopot w tym, że byłem wtedy w szkole średniej i nie znałem jeszcze Schultza. Można więc powiedzieć, że moja znajomość z Wiesławem zaczęła się od przeczytania "Sklepów cynamonowych". Później narodziła się między nami wieloletnia przyjaźń.

Kazanecki był więc jednym z pierwszych recenzentów Pańskiej poezji. Dziś pewnie sam Pan również udziela rad młodym twórcom?

- Rzeczywiście, zdarza się to dość często. Chociaż nieraz przynoszone do mnie wiersze są jeszcze dość nieporadne, to nigdy nikogo nie przekreślam. Nie mam zresztą takiej mocy, by od razu wiedzieć, czy ten akurat młody człowiek nie napisze kiedyś znakomitego poematu. A z takimi przypadkami też miałem do czynienia. Zawsze doradzam więc, żeby traktować pisanie jako dar i nie zwracać uwagi na różnego rodzaju szufladkowanie, czy jakieś dziwne recenzje.

A Pan przeczytał kiedyś - jak Pan to ujął - jakąś dziwną recenzję na temat swojej twórczości?

- Pewnie, że tak. Kiedyś na przykład jeden z recenzentów napisał, że w moich wierszach pojawia się bardzo często motyw snu, stąd też Leończuk jest typowym śpiochem. Zadałem więc sobie pytanie: A może ja rzeczywiście piszę i pochrapuję? A tak poważnie, to sen w mojej twórczości oznacza śmierć, z której się można wybudzić. No, ale może nie powinienem narzekać na odbiór mojej twórczości. Pamiętam, że jak kiedyś przyjechał do Białegostoku Miron Białoszewski, to podczas spotkania z czytelnikami, wstała pewna pani wychowana na poezji XIX- wiecznej i zaczęła klaskać. Dziękujemy, dziękujemy - krzyczała. I na tym spotkanie się skończyło. Trwało jakieś dziesięć minut. No cóż, taki to już widać los poetów.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny