Kolejny Dakar i kolejna zmiana auta – tym razem postawił pan na Mini Buggy. Dlaczego?
Z powodu zmian w regulaminie w samochodach z napędem na cztery koła, jakim startowałem do tej pory. Od najbliższej edycji auta 4x4 będą miały większy skok zawieszenia. W teorii powinny być szybsze, ale będą też ok. 150 kg cięższe. Ich prędkość jest więc niewiadomą. Stąd moja zmiana. Buggy jest sprawdzonym i szybkim samochodem.
To konstrukcja, jaką otrzymają najlepsi, należący do fabryki X-raid?
Tak, to najnowsza technologia, jaka jest w tej chwili dostępna. Jeśli chcemy z Timo [Gottschalk - pilot] atakować, musimy mieć odpowiednią broń. Ciekawostką, poza tym, że auto ma napęd na tylną oś, jest system pompowania kół z kabiny. Wjeżdżając na wydmy będziemy mogli spuścić ciśnienie z kół, a wjeżdżając na twarde - dopompować je. To bardzo wpływa na prędkość i możliwości samochodu, który dzięki temu na przykład trudniej zakopać w piasku. To przewaga tego auta w porównaniu do 4x4.
I kluczowy czynnik, by odnieść sukces, co pokazała poprzednia edycja? Stephane Peterhansel wygrał ją właśnie w buggy, a Carlos Sainz był trzeci.
To na pewno istotna różnica. Choć czteronapędówki będą miały od teraz takie koła, jak my, więc ich problem z przebijającymi się oponami będzie mniejszy. Ale to co istotne dla ostatniego Dakaru, to że był bardzo szybki, a nasz samochód jest lżejszy prawie o 350 kg, co czyni go szybszym na odcinkach, gdzie można się rozpędzić. Tyle że nie wiadomo, jaki będzie najbliższy rajd, z wizualizacji na razie trudno to stwierdzić.
Nazwaliście swoją nową maszynę?
Nie, ale przygotowaliśmy wyjątkowe oklejenie. Wkrótce je pokażemy, na razie mogę zdradzić, że utrzymane jest w czarnych barwach.
Czarny kolor nie jest zbyt ryzykowny przy jeździe w takim słońcu?
Temperatura od słońca nie jest duża w porównaniu do tej, którą generuje silnik i inne podzespoły. Nie będzie miał więc aż takiego wpływu na temperaturę auta. W kabinie i tak będziemy mieli ponad 50 stopni Celsjusza.
Na początku grudnia zajęliście szóste miejsce w Rajdzie Hail w Arabii Saudyjskiej. Jest po nim optymizm?
To był bardzo ważny start i super przetarcie, bo w tym rejonie będziemy mieli dwa odcinki Dakarowe. Prędkość mamy. Mieliśmy też awarię techniczną, ale wyniknęła ona z braku części. Na Dakarze takiego problemu nie będzie.
Awarie psuły panu poprzednie Dakary. Jest wiara, że wreszcie wjedzie pan na podium?
To jest sport, trzeba mieć też dużo szczęścia. Ale jak najbardziej podium jest celem.
Jak podoba się panu trasa, bo z wizualizacji mam wrażenie, że większy nacisk położono na nawigację i jazdę na małym obszarze.
Przede wszystkim celem Arabii Saudyjskiej było rozszerzenie rajdu na sąsiedzkie kraje, jak Oman czy Zjednoczone Emiraty Arabskie. Przez sytuację z koronawirusem nie da się tego zrealizować. I to na razie ogranicza nas do jednego miejsca. Chociaż Arabia Saudyjska jest ciekawa. W nadchodzącej edycji mamy ścigać się w nowym miejscu, które ponoć jest bardziej zielone, z większą ilości drzew, kamieni i gór. Organizator cały czas więc myśli, co zrobić, żeby było ciekawiej.
Mówi się, że do Dakaru przygotowuje się cały rok. Ten mijający był taki, jak pan chciał?
Przez pandemię kalendarz jest inny, ale fajne, że przejechaliśmy ostatnie trzy rajdy - Maroko, Emiraty i Arabia. Praktycznie w każdym miesiącu siedziałem w samochodzie i dobrze się w nim czuję. Do sierpnia dużą niewiadomą było, jaki wybierzemy samochód, bo dopinano nowy regulamin. W teorii jesteśmy gotowi. Oczywiście było mniej jazdy niż w poprzednich latach, ale ile mogliśmy, to wykorzystaliśmy.
Jakie talizmany zabiera pan na Dakar?
Biorę za sobą maskotkę, która jeździ ze mną od dwóch lat, a którą dostałem od córki. Poza tym mam zdjęcie wszystkich moich dziewczyn, czyli żony i dwóch córek. Trzymam to w specjalnej torebce, która zawsze jest ze mną w samochodzie.
Rajd rozpocznie się 2 stycznia, więc Sylwester spędzi pan w Arabii, a święta Bożego Narodzenia?
Z całą rodziną wyjeżdżamy w góry. To jest moment, żeby odciąć się od wszystkich i odpocząć psychicznie. To także ryzykowny moment, biorąc pod uwagę kwestię pandemii. Ostatni tydzień będę tylko w gronie najbliższych, bo ewentualne zakażenie mogłoby wykluczyć mnie z Dakaru.
To jest też taki czas, że zapomina pan o samochodzie i może popuścić pasa?
Na szczęście nie musze się ograniczać, zwłaszcza, że cały czas będę trenował.