Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jaka to melodia. Aleksandra Targońska będzie walczyć o samochód

Julita Januszkiewicz [email protected] tel. 85 748 95 18
Aleksandra Targońska, Ukrainka z Kołomyi dziesięć lat temu przyjechała na Podlasie, by zarobić na wyjazd do Włoch. W gospodarstwie, w którym pracowała, poznała męża. Jej pasją stała się muzyka. Od kilku lat bierze udział w telewizyjnym teleturnieju "Jaka to melodia".  Ostatnio wygrała 40 tysięcy złotych. A w tę niedzielę będzie walczyć o samochód.
Aleksandra Targońska, Ukrainka z Kołomyi dziesięć lat temu przyjechała na Podlasie, by zarobić na wyjazd do Włoch. W gospodarstwie, w którym pracowała, poznała męża. Jej pasją stała się muzyka. Od kilku lat bierze udział w telewizyjnym teleturnieju "Jaka to melodia". Ostatnio wygrała 40 tysięcy złotych. A w tę niedzielę będzie walczyć o samochód. Andrzej Zgiet
Aleksandra Targońska, Ukrainka z Kołomyi dziesięć lat temu przyjechała na Podlasie, by zarobić na wyjazd do Włoch. W gospodarstwie, w którym pracowała, poznała męża. Jej pasją stała się muzyka. Od kilku lat bierze udział w telewizyjnym teleturnieju "Jaka to melodia". Ostatnio wygrała 40 tysięcy złotych. A w tę niedzielę będzie walczyć o samochód.

Pewnie, że mam tremę. Zawsze przeżywam swój występ, bo nie wiem z kim zagram, i jakie melodie będę musiała odgadnąć. A chcę wypaść jak najlepiej - przekonuje Aleksandra. Pogodnie uśmiechnięta brunetka. Krząta się po ładnie urządzonej kuchni. W telewizyjnych zmaganiach kibicują jej dzieci: czteroletnia Julia i sześcioletni Marcinek oraz mąż Bogdan. Zresztą cała wieś trzyma za nią kciuki.

- Ostatnio na balu sąsiedzi i znajomi gratulowali mi wygranej. To było przyjemne - dodaje Aleksandra.

W programie "Jaka to melodia" w ubiegłym tygodniu nie miała sobie równych. Bezbłędnie odgadła tytuły wszystkich wybranych utworów. To zdecydowało o wygranej 40 tysięcy złotych. Teraz stawką będzie samochód. Przygotowuje się więc solidnie. Ogląda programy, śledzi listę melodii, która jest dostępna na forum teleturnieju i przede wszystkim słucha piosenek. Ostatnio teleturniej stał się bardziej urozmaicany. W repertuarze pojawiają się już nie tylko znane przeboje, ale również te nieco zapomniane.
- Ważne jest też szczęście, na co się trafi.

Marzyła o Włoszech

Jest Ukrainką. Urodziła się w Kołomyi. W 2003 roku, gdy miała dwadzieścia lat i była studentką na Politechnice Lwowskiej przyjechała do Polski, jak większość jej rodaków. Na Ukrainie panował kryzys, trudno było znaleźć pracę. Chciała zarobić na wizę i bilet do Włoch. Wtedy na Ukrainie nie było rodziny, z której ktoś by nie pracował w tym kraju.

- Wyjazd do Włoch kosztował dwa tysiące euro. Dla mnie to była nieosiągalna kwota. Na Ukrainie, żeby tyle zarobić, trzeba pracować aż dwa lata - opowiada Ola.

Los ją rzucił na Podlasie, a dokładnie do Targoni Wielkich w gminie Zawady. Zamieszkała u znajomej, a zatrudniła się w gospodarstwie po sąsiedzku. Doiła krowy, dbała o sprzęt. Miała to być praca tylko na trzy miesiące, bo na tyle czasu dostała wizę. Tymczasem gospodarna, pracowita i ładna Ukrainka wpadła w oko starszemu o sześć lat gospodarzowi - Bogdanowi Targońskiemu. Młodzi zaczęli się spotykać. Spacerowali, rozmawiali. Aż narodziło się między nimi uczucie.

Gdy Ola wróciła na Ukrainę, Bogdan ciągle do niej dzwonił. Aż przekonał, by razem zamieszkali w Polsce. W 2004 roku pobrali się.

Ola mówi płynnie po polsku. Przyznaje jednak, że początkowo miała ogromne problemy. - Umiałam poprawnie powiedzieć tylko "dzień dobry". Po dwóch tygodniach rozumiałam o czym mówicie, a po kilku miesiącach mogłam swobodnie rozmawiać. Życie mnie nauczyło języka - śmieje się.

Targońscy mają duże specjalistyczne gospodarstwo, hodują 50 sztuk bydła mlecznego, uprawiają 20 hektarów ziemi. Idą z duchem czasu. Chętnie korzystają z pomocy Unii Europejskiej. Dzięki dotacjom unowocześnili swoje miejsce pracy.

Z nudów oglądała telewizję

Muzyczna pasja Oli narodziła się przypadkowo. Gdy miał się urodzić starszy synek Marcin, mąż nie pozwalał niej nic robić w gospodarstwie. Miała dbać o siebie i wypoczywać.

- Co miałam robić? Z nudów oglądałam telewizję i słuchałam muzyki. Bardzo mi się spodobał teleturniej "Jaka to melodia" - wspomina. Szybko zauważyła, że sama bezbłędnie odgaduje tytuły piosenek. Zaczęła się więc zastanawiać, czy nie wziąć udziału w programie. Mąż wątpił, że jej się uda, ale ona postanowiła spróbować. Cztery lata temu, kiedy dowiedziała się, że w Białymstoku odbędzie się casting do turnieju, nie wahała się ani chwili. W eliminacjach wypadła świetnie.

- Pamiętam, że musiałam odgadnąć tytuły utworów Maryli Rodowicz, T Love, Krzysztofa Krawczyka - wymienia. Po powrocie do domu nie miała czasu na myślenie o teleturnieju, czekały na nią bowiem codzienne obowiązki. Okazało się, że przeszła pomyślnie eliminacje i miesiąc później wystąpiła w telewizji. Była wtedy w siódmym miesiącu ciąży z Julią.

- Niestety, nie odgadłam żadnego tytułu melodii. Zżerała mnie trema. Trafiłam na mocnych zawodników. Kiedy zaczęło się nagranie, poczułam ruch dziecka i o niczym już więcej nie myślałam. Bałam się, że z wrażenia zacznę rodzić - uśmiecha się.

Grunt to dobre przygotowanie

Przegrana nie zniechęciła jej, wręcz przeciwnie, zmobilizowała. Rozpoczęła przygotowania do teleturnieju. Ale już metodycznie. Regularnie oglądała program, w internecie wyszukiwała piosenki, które potem zapamiętywała. I znów postanowiła zagrać. Tym razem odniosła sukces. Wygrała 16 tysięcy złotych.

- Mogłam zdobyć 26 tysięcy. Potknęłam się na łatwej piosence Kuby Badacha "Małe szczęście". Nie dostałam się do finału miesiąca. Żałuję do dzisiaj - wspomina.
W końcu udało się jej zakwalifikować do finału miesiąca w listopadzie 2011 roku. Była bezkonkurencyjna. Wygrała 40 tysięcy złotych. I walczyła o samochód oraz teleturniejowy grawerton Złota Nuta.

- Niewiele brakowało - ocenia. - Gra była wyrównana, ale byłam za bardzo przejęta i się nie udało. Może teraz będę miała więcej szczęścia - uśmiecha się.

W głowie ma ponad dwa tysiące różnych piosenek, zarówno polskich, jak i zagranicznych. Nauczyć się ich tytułów to nie lada wyzwanie. Ale mówi, że przyszło jej to bez problemu.
- Najbardziej lubię melodie Seweryna Krajewskiego, Andrzeja Piasecznego, Maryli Rodowicz, zespołu ABBA. Najtrudniejsza do zapamiętania jest muzyka poważna, ale też i rockendrollowa oraz metalowa. Nieważne, czy mi się podobają, czy nie. Żeby wygrać, muszę na pamięć wkuć wszystkie - przyznaje Ola.

Wygrała już sporo. Ile konkretnie - nie może powiedzieć. Wiążą ją zobowiązanie, które podpisała z producentem. Zdradza jedynie, że za pierwszą wygraną kupiła używany samochód, a za kolejne zrobiła remont kuchni oraz dołożyła mężowi do zakupu nowego ciągnika.

- Ale najważniejsza jest dobra zabawa. Cieszę się też, że dzięki udziałowi w programie, jestem bardziej pewna siebie i odważna. Uwierzyłam, że do czegoś można dojść własnymi siłami i ciężką pracą - przekonuje Ola.

W ubiegłym roku skończyła technologię obróbki drewna na Politechnice Lwowskiej. Na dyplomie inżyniera jednak nie chce poprzestać. Rozpoczęła studia na pedagogice w Niepaństwowej Wyższej Szkole Pedagogicznej w Białymstoku. Chce spełnić swoje kolejne marzenie - pracować z dziećmi.

Czytaj e-wydanie »

Zaplanuj wolny czas - koncerty, kluby, kino, wystawy, sport

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny