Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jak żyć? - on jeden odważnie zapytał premiera Donalda Tuska (video, zdjęcia)

Antoni SOKOŁOWSKI [email protected]
- Ja mam charakter, do wszystkiego dochodziłem ciężką pracą – mówi Stanisław Kowalczyk, rolnik z Woli Wrzeszczowskiej, któremu lipcowa nawałnica zniszczyła 50 tuneli z papryką. To on zapytał Donalda Tuska jak żyć?
- Ja mam charakter, do wszystkiego dochodziłem ciężką pracą – mówi Stanisław Kowalczyk, rolnik z Woli Wrzeszczowskiej, któremu lipcowa nawałnica zniszczyła 50 tuneli z papryką. To on zapytał Donalda Tuska jak żyć? Antoni Sokołowski
Zawrotna kariera dramatycznego pytania Stanisława Kowalczyka

Stanisław Kowalczyk:

- Zadając pytania premierowi chciałem przede wszystkim obudzić czyjeś sumienie. Przecież jeśli rolnik kupuje nasiona, nawozy, sadzi warzywa, stara się, to już więcej zrobić nie może. Potem już może tylko wymagać od polityków, by pomogli rolnikom. Nie muszą przyjeżdżać do rolników z walizkami pieniędzy, bo tu nie o to chodzi. Od lokalnych polityków możemy mniej wymagać, ale od tych największych jak najwięcej. Denerwuje mnie to, że u wielu polityków nie widać ludzkiej twarzy, nie widać sumienia.

- Tylko za samą folię na wiosnę zapłaciłem 10 tysięcy złotych – mówi rolnik.
- Tylko za samą folię na wiosnę zapłaciłem 10 tysięcy złotych – mówi rolnik.

- Tylko za samą folię na wiosnę zapłaciłem 10 tysięcy złotych - mówi rolnik.

Słowa pana Kazimierza podchwyciły wszystkie stacje telewizyjne, a potem ta wypowiedź odbiła się szerokim echem w polskich mediach. Pytanie znalazło się choćby w spocie wyborczym lewicy, w dziesiątkach artykułów poważnej prasy gospodarczej, czy nawet w prześmiewczych filmikach w Internecie.

- Ja po prostu chciałem premierowi wytłumaczyć, by szef polskiego rządu, tak jak dobry gospodarz w Polsce, poważnie traktował rolników. My przecież sami wiemy, jak mamy żyć. Jednak nie chcemy, by nasz wysiłek szedł na marne, by pomoc była naprawdę, a nie dla picu - mówi Stanisław Kowalczyk.

PIERWSZA PAPRYKA

Wola Wrzeszczowska w gminie Przytyk była pierwszą wsią w regionie, w której w latach 80-tych zaczęto sadzić paprykę. Zajął się tym najpierw Antoni Kwietniewski, sąsiad Stanisława Kowalczyka.

- Ja wtedy w swoim gospodarstwie, razem z bratem i ojcem, hodowałem świnie. Dobrze nam szła ta hodowla i nie musieliśmy niczego zmieniać. Jednak ja chciałem spróbować czegoś innego. Dałem się namówić panu Antoniemu, by zacząć uprawiać paprykę. On już wcześniej ją miał, w dwóch tunelach. Po pewnym czasie ja też spróbowałem i od razu postawiłem cztery tunele - opowiada.

ROLNIK MUSIAŁ MIEĆ ODWAGĘ

Do uprawy papryki trzeba było mieć wtedy sporo odwagi. Rolnicy kręcili głowami, bo w tamtych czasach
nikt nie wiedział, jak to warzywo się uprawia. Nie było też klientów, bo w polskich domach nie jadało się papryki.

- Wtedy jeszcze woziliśmy paprykę osobowym fiatem na bazar do Warszawy. Gardło mi puchło, gdy kilka godzin na targu tłumaczyłem ludziom, jak się przyrządza paprykę. Część warszawiaków już znała to warzywo. Kupowali. Zysk był i to duży - dodaje Stanisław Kowalczyk.

Gdy rolnicy we wsi dowiadywali się, jaki zarobek jest na papryce, dziwili się. Bo wtedy ceny papryki były bardzo dobre. Zysk był większy, niż z hodowli wieprzy. Dlatego z czasem we wsi pojawiało się więcej tuneli, a po 25 latach okazało się, że teren kilku radomskich gmin to największe zagłębie paprykowe w Polsce.

DWIE NAWAŁNICE

Papryka to wrażliwe warzywo. Dlatego choćby Holendrzy, specjaliści od papryki, dziwili się, że w Polsce uprawia się ją na polu, pod osłonami, a nie w szklarniach. Od lat 80-tych w rejonie Przytyka coraz więcej ludzi zajmował się papryką, poznając, jak ciężko uzyskać dobry plon.

- Ja mam w głowie dwie daty. Pierwsza, to 8 września 20 lat temu. Wtedy też była wichura. W kilka minut, na moich oczach, zniszczyła 32 tunele. Po takiej katastrofie ciężko się podnieść i ja do dziś odczuwam skutki nawałnicy sprzed 20 lat. Drugi huragan przyszedł teraz, w tym roku, 14 lipca. Straty mam większe: aż 50 tuneli zostało zniszczonych i z doświadczenia doskonale wiem, jak ciężko mi będzie stanąć na nogi -
opowiada pan Stanisław.

Siła huraganu w lipcu była olbrzymia. Wiatr łamał drzewa, zrywał dachy, a przede wszystkim niszczył gospodarstwa i tunele warzywne.

- Każde takie gospodarstwo to jak jedna firma w mieście. U nas produkuje się warzywa, ale bierze się też kredyty. Po lipcowej nawałnicy setki takich firm zostało zniszczonych - pokazuje ręką pan Stanisław na pola z połamanymi tunelami.

Tylko w jednej gminie Przytyk ucierpiało trzy wsie, a zostało zniszczonych 4045 tuneli. W tej liczbie 50 tuneli, to dobytek Stanisława Kowalczyka. W innych gminach straty były jeszcze większe, bo po sąsiedzku, w Potworowie, wichura zniszczyła prawie 5500 tuneli foliowych.

WYMAGAĆ OD SIEBIE

Sam rolnik zetknął się z polityką na szczeblu gminy. Zna więc zasady, jakie obowiązują w tworzeniu prawa.

- Byłem nawet Przewodniczącym Rady w Przytyku. Chcieliśmy wiele: utworzyć Targi Papryki w Przytyku. Jakoś to działało, ale do czasu. Staraliśmy się tworzyć skup papryki. Nawet usprawnić ubezpieczenia dla tuneli, by składki były niskie. Bo teraz firmy dają tak wysokie stawki za ubezpieczenie, że rolnikom nie opłaca się ubezpieczać tuneli. Ale gdy ja byłem radnym niewiele brakowało, byśmy takie niskie ubezpieczenia ustalili. Jednak się nie udało - opowiada.

Jednak z czasem okazało się, że z planów pomocy rolnikom na szczeblu gminy niewiele wyszło.

- My jednak próbowaliśmy, bo tego od nas żądali mieszkańcy. Dlatego i my żądamy od najwyższych polityków, by też pomogli: przy ubezpieczeniach, przy melioracji rowów, przy pomocy po huraganie. Niech się chociaż postarają - dodaje pan Stanisław.

TUNELE CZEKAJĄ

Ten rok był wyjątkowo tragiczny dla producentów warzyw. Trzeba wiedzieć, że zanim urośnie w tunelach papryka, rolnicy wcześniej sadzą kapustę pekińską, rzodkiewkę, kalarepę, co się da, aby mieć dochód. Ale tej wiosny nic nie zarobili. Strach wywołany zarazą w hiszpańskich ogórkach spowodował, że żadne warzywa wiosną nie sprzedawały się. Rosja i inne kraje wprowadziły zakaz wwozu warzyw z Polski.

- Miałem same straty, sałaty pekińskiej z 12 tuneli nikt nie chciał kupić - dodaje rolnik.

A w lipcu, jak wiadomo, kolejnych zniszczeń na polach dokonała nawałnica. Co będzie za rok?

Pan
Stanisław uśmiecha się gorzko: - Oczywiście, że kolejny raz zabiorę się za warzywa. My tu wszyscy przecież wiemy jak żyć, tylko trzeba nam pomóc. Ja żyję z kredytów, we wrześniu mam do spłaty kolejną ratę. Ale na wiosnę znów posadzę paprykę do tuneli, ale też może i cukinię. Kolejny raz muszę się podnieść - mówi.

"CHŁOPIE, MIAŁEŚ GODZINĘ LAJFU Z PREMIEREM"

Jeszcze 14 lipca, tuż po nawałnicy, poszkodowanych na terenie Potworowa i Klwowa, odwiedził premier Donald Tusk. Już wówczas zapowiedział, że zjawi się ponownie. Rzeczywiście, 13 sierpnia dość niespodziewanie pojawił się na terenie gminy Klwów. O wizycie premiera dowiedział się przypadkowo Stanisław Kowalczyk. Pojechał do Sadów - Kolonii, gdzie premier spotkał się z miejscowymi rolnikami.

- Zauważyłem tam, że stoi tam tłumek dziennikarzy, czekają telewizje, a premierowi, pod domem, wręczają koszyk z papryką. Myślę sobie: co to jest? Wszyscy w garniturkach, pantofelkach. Ja mam charakter, przesunąłem się przed dziennikarzy i powiedziałam: - Nie mamy jak żyć panie premierze. Mam kredyt kilkadziesiąt tysięcy złotych i teraz nie mam z czego go spłacić. Mam zniszczone gospodarstwo i nie dostałem pieniędzy. Dlaczego pan przyjeżdża w miejsce, gdzie prawie nic się nie stało? Ja nie życzę panu takiej sytuacji i pana rodzinie. Jak żyć? Już mi się nie chce nic robić, bo ręce opadają - mówi.

Otoczenie premiera struchlało, a niespodziewany dialog pana Stanisława z premierem poszedł w świat. - Dziennikarze z telewizji dziwili się potem i powiedzieli mi po spotkaniu: "chłopie, miałeś godzinę lajfu z premierem. Tego nikt nie ma" - opowiadali.

Kilka osób ze świty szefa rządu sarkało na takie niespodziewane spotkanie, na język, na styl rozmowy. - Jedno trzeba zaliczyć premierowi na plus, że rozmawiał ze mną przez godzinę, nie uciekał, spokojnie wysłuchał - dodaje rolnik.

Stanisław Kowalczyk mówi dziś, że pytania zadane premierowi, choć postawione w ostrym tonie, musiały paść. - Od polityków musimy wymagać wiele, od tych największych - tyle ile można, nawet najwięcej. Oni są gospodarzami kraju - wyjaśnia.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Radomskie