Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jak poślubić milionera, czyli samotna matka ma ciężkie życie (zdjęcia, wideo)

Jerzy Doroszkiewicz
Jerzy Doroszkiewicz
Kadr z filmu "Jak poślubić milionera"
Kadr z filmu "Jak poślubić milionera" Ola Grochowska
„Jak poślubić milionera” to typowa komedia romantyczna, tyle że z nieco głębszym społecznym tłem. Bo miłości poszukuje samotna matka, a dokładnie – zamieniona przez męża na tzw. „młodszy model”.

Takie sformułowanie pada w filmowych dialogach, zatem proszę się nie obrażać. Bo „Jak poślubić milionera”, trawestując Shreka, jest jak młoda cebula, ma ze dwie warstwy. Pierwsza – ta znana z trailerów to nauka łowów na bogatego faceta. Wiadomo – raczej wdowca niż młodziana, bo w Polsce oprócz chyba Patryka Vegi, to raczej wciąż starsze pokolenie robi wielkie pieniądze. Zatem podryw na pogrzebie, czy luksusowej aukcji na rzecz wycinanych lasów dla celebrytów i obowiązkowy gej jako doradca pań spragnionych dobrego zamążpójścia to jedna warstwa filmu. Tu bryluje przerysowana Małgorzata Foremniak, a w roli nieszczęśliwej łowczyni znakomicie stylizowana Edyta Olszówka. Śmiech to niewymagający wysilania szarych komórek, ale przecież idziemy na komedię.

Warstwa druga, ta ważniejsza społecznie, to goła prawda o porzuconych samotnych matkach i nieodpowiedzialnych ojcach. Kiedy okazuje się, że syn głównej bohaterki nie pojedzie na wymarzony obóz piłkarski, bo tatuś zapomniał zapłacić, robi się poważnie. Bo tak się zdarza? A na dodatek zapomina o terminowym płaceniu alimentów, a szef owej samotnej matki wyrzuca ją z kelnerowania, bo… za często zajmowała się dzieckiem. I ta prawda o Polsce przemycona jest nad wyraz autentycznie. Oczywiście ojciec Piotruś Pan, mus wymienić żonę na młodszy i raczej głupszy model, a niedoceniona dzielna matka zauroczy i starego biznesmena i wpadnie w oko młodszemu facetowi. Zatem jest nadzieja.

I nie doszukując się scenariuszowych nieścisłości, postaci wprowadzanych nie do końca wiadomo po co, nachalnej promocji pewnej sieciówki z błyskotkami, między innymi dzięki starej piosence Leo Sayera, „Jak poślubić milionera” to i feel good movie i komedia romantyczna w jednym. Cudu może nie ma, ale widzowie, i to z średnią wieku około pięćdziesiątki, nie byli rozczarowani tą produkcją. Można zaryzykować.

Mikołaj Roznerski o filmie "Jak poślubić milionera"

Źródło: telemagazyn.pl

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny