Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jagiellonia pokonała Lechię 2:0 (wideo)

Wojciech Konończuk [email protected] tel. 085 748 95 31
Żółto-czerwoni cieszą się po zdobyciu bramki. Oby takie zdjęcia można było robić jak najczęściej.
Żółto-czerwoni cieszą się po zdobyciu bramki. Oby takie zdjęcia można było robić jak najczęściej. Fot. Anatol Chomicz
Mam nadzieję, że ruszymy w górę tabeli. Wiem, że mecz nie był ładny, ale dla nas liczy się tylko zwycięstwo - mówił po zwycięstwie Igor Lewczuk.

Gole na wagę cennych trzech punktów strzelili pozyskani przed sezonem z ŁKS Łódź Ensar Arifovic i Robert Szczot.

- To było dziwne spotkanie. Mieliśmy częściej piłkę i z przebiegu potyczki nie zasłużyliśmy na porażkę - ocenia znany z występów w ŁKS Łomża Andrzej Rybski.

- Tak było, ale przecież nic z tego nie wynikało. Nasi przeciwnicy nie mieli stuprocentowych sytuacji podbramkowych. A my zagraliśmy na zero z tyłu i strzeliliśmy dwa gole - odpowiada Lewczuk, który rozegrał wczoraj bardzo dobre spotkanie.

Bałkański duet

Lechia mogła wygrać, Jagiellonia musiała. Być może to spowodowało, że żółto-czerwoni rozpoczęli nerwowo. Znów zbyt łatwo tracili piłkę, ale na szczęście przeciwnicy nie potrafili tego wykorzystać. Gospodarze wytrzymali trudne chwile i sami uderzyli.

Pierwsze trafienie było dziełem bałkańskiego duetu. Czarnogórzec Damir Kojasevic idealnie dograł do Arifovica, a Bośniak wreszcie przełamał strzelecką niemoc w Jadze. Oby od tego gola było już tylko lepiej.

Utrata bramki zburzyła plan taktyczny gdańszczan i jagiellończycy coraz częściej dochodzili do głosu.

Idealne podanie

W przerwie trener Michał Probierz zmienił wyraźnie odczuwającego skutki kontuzji Szymona Matuszka na Dariusza Łatkę, co uporządkowało grę w środkowej linii.
Gospodarze przestali popełniać proste błędy pod własnym polem karnym i zwycięstwo stawało się coraz bardziej realne. Można je było przypieczętować dużo wcześniej, ale Kojasevic trafił w słupek, a paru akcjom zabrakło wykończenia.

- Potrzymaliśmy trochę w niepewności naszych kibiców, ale zwycięzców się przecież nie sądzi. W końcu dopięliśmy swego - mówi Lewczuk.

To właśnie po jego idealnym podaniu wynik ustalił Szczot.

- To było znakomite dogranie. Widziałem, że bramkarz wybiega i wystarczy wypuścić piłkę w prawo, by go minąć - opowiada Szczot.

Wkrótce potem zabrzmiał ostatni gwizdek sędziego. Żółto-czerwoni byli bardzo szczęśliwi. Wreszcie mogli na środku boiska zaprezentować taniec radości.

- Zapominamy już o tym i przygotowujemy się do meczu w Pucharze Polski z Legią Warszawa - podsumował na konferencji prasowej Probierz.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny