Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jagiellonia - Lechia. Bitwa w Gdańsku zakończyła się kleską Jagiellonii, ale wojna trwa

Wojciech Konończuk
Kluczowy moment spotkania w Gdańsku. Ziggy Gordon (z nr 2) bezmyślnie fauluje Sławomira Peszkę i Lechia będzie miała rzut karny, po którym obejmie prowadzenie. Potem było już tylko gorzej dla żółto-czerwonych.
Kluczowy moment spotkania w Gdańsku. Ziggy Gordon (z nr 2) bezmyślnie fauluje Sławomira Peszkę i Lechia będzie miała rzut karny, po którym obejmie prowadzenie. Potem było już tylko gorzej dla żółto-czerwonych. Przemysław Świderski
Chyba nikt z piłkarzy i kibiców Jagiellonii nie przewidywał takiej katastrofy. Białostoczanie dostali ciężkie lanie w Gdańsku, przegrywając z Lechią 0: 4.

Po klęsce nasza drużyna przestała być liderem i teraz na czele jest Legia Warszawa. Ale wszystko jeszcze może się zdarzyć. – Bitwę przegraliśmy, ale wojna trwa — powiedział na pomeczowej konferencji prasowej trener Jagi Michał Probierz.
Stadion Lechii to miejsce dla żółto-czerwonych przeklęte. Trzy ostatnie wizyty Podlasian kończyły się tam wynikami 1:5, 0:3 i teraz 0:4. Tyle, że do katastrofy wcale nie musiało dojść.

Po kilkunastu minutach zanosiło się, że potyczka skończy się klęską, ale Lechii, bo gospodarze zostali zepchnięci do desperackiej obrony. Groźnie strzelali Fedor Cernych i Konstantin Vassiljev, Jaga miała też w pierwszym kwadransie wiele stałych fragmentów gry.

– Źle weszliśmy w mecz i rywale nas zaskoczyli. Dobrze, że Jagiellonia nie wykorzystała żadnej sytuacji – przyznał przed kamerami Canal + gdański obrońca Jakub Warzywniak.

I wtedy nastąpił cios w plecy, a zadał go Ziggy Gordon. Szkot już w swoim debiucie w barwach Jagi sprokurował w lutym gola dla Lechii i wczoraj zrobił to samo. W niegroźnej sytuacji wyciął Sławomira Peszkę i sędzia Tomasz Musiał słusznie wskazał na wapno. Marco Paixao nie pomylił się i gdańszczanie objęli prowadzenie.

Wkrótce sytuacja się powtórzyła, chociaż tym razem przewinienie Arvydasa Novikovasa na Warzywniaku nie było aż tak czytelne. Nie zmienia to jednak faktu, że arbiter znów zarządził rzut karny, i Marco Paixao cieszył się z kolejnego trafienia.

Gra Jagi wciąż nie wyglądała jednak źle i można było walczyć. Niestety, tuż po przerwie duet Gordon i Novikovas przypieczętował swoją fatalną grę w destrukcji. Obaj piłkarze zapędzili się w ataku i rywale wyprowadzili kontrę przez sektor, za który odpowiadali. Skończył ją Portugalczyk Marco Paixao, kompletując hat-tricka.

Tego było już dla gości za wiele. Spuścili z tonu, jakby już zbierając siły na niedzielne spotkanie u siebie z Legią. W końcówce marazm wśród żółto-czerwonych wykorzystał jeszcze Lukas Haraslin, ustalając wynik.

– Szkoda, ale jeśli my nie strzelamy, to nam strzelają. Nie możemy jednak spuszczać głów. W niedzielę gramy z Legią u siebie przy komplecie publiczności i musimy pokazać charakter – zapowiada pomocnik Jagi Taras Romanczuk.

#TOP Sportowy24

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny