[galeria_glowna]
Co z tego, że mecz był pięknym widowiskiem? Nam Nie chodzi o piękno, a o zdobywanie punktów. A tych wciąż mamy zero a drużyny z dołu tabeli uciekają - ocenia pomocnik żółto-czerwonych Vahan Gevorgyan.
Jagiellończycy mieli pecha, że trafili akurat na Lecha i to dobrze dysponowanego. Bo jaki inny zespół z naszej ekstraklasy podniósłby się, przegrywając 0:2 już po 20 minutach.
Trener Michał Probierz zaskoczył przeciwników, bo do Tomasza Frankowskiego i Kamila Grosickiego, w podstawowym składzie dołączył też Remigiusz Jezierski. Odwaga została szybko nagrodzona, bo futbolówka w polu karnym znalazła "Franka", a ten nie zwykł marnować takich okazji.
- Po to jest napastnik, żeby szukać pozycji na linii spalonego. Piłka spadła mi idealnie na nogę - opowiada Frankowski.
Może za szybko uwierzyli
Wkrótce Jaga zadała kolejny cios, po uderzeniu głowa bardzo aktywnego Jezierskiego, a mogła skarcić rywali przynajmniej jeszcze raz.
- Prowadziliśmy 2:0 i wydawało się, że wszystko jest pod naszą kontrolą. Może w tym momencie za bardzo uwierzyliśmy, że wygraliśmy ten mecz i chcieliśmy strzelać kolejne gole - zastanawia się obrońca Igor Lewczuk. - Z drugiej strony, gdybyśmy się cofnęli, wielu zarzucałoby nam potem, dlaczego zagraliśmy zachowawczo - dodaje.
Rozdrażniony Lech podniósł się z kolan i zaatakował. Jeśli się ma takich graczy jak Robert Lewandowski, Sławomir Peszko i Manuel Arboleda, to można odrobić każda stratę. Inna sprawa, ze białostoczanie pomogli przeciwnikom, szczególnie przy drugim golu, kiedy niepotrzebnym wybiegiem "popisał" się bramkarz Rafał Gikiewicz.
- Nie mam o to do Rafała pretensji. Peszko to jeden z najszybszych piłkarzy w naszej lidze i był minimalnie lepszy - ocenia Frankowski.
Innego zdania jest trener bramkarz Ryszard Jankowski.
- Nie wiem, co się dzieje. Na treningach Rafał prezentuje się bowiem bez zarzutu. Może nie wytrzymuje stresu meczowego? W każdym razie nie będziemy podejmować żadnych decyzji pochopnie. Musimy z Michałem Probierzem porozmawiać z Rafałem - mówi Jankowski.
Dobra passa skończyła się, czas przerwać złą
Jagiellonia roztrwoniła zaliczkę, ale trzeba oddać naszym piłkarzom, że nie załamali się tym i w drugiej połowie nadal walczyli z Lechem, jak równy z równym i przy odrobinie szczęścia znów mogli wyjść na prowadzenie.
Tym razem w Jadze nie udały się za bardzo zmiany. Szczególnie wracający do zespołu po kontuzji Vahan Gevorgyan nie wniósł nic do gry i wypadł bardzo blado na tle Kamila Grosickiego, którego zmienił.
Mimo to wydawało się, ze spotkanie skończy się remisem. Niestety, w 88. minucie Arboleda uciszył trybuny, doprowadzając białostoczan do rozpaczy.
Jagiellonia przegrała a pierwszy mecz w tym sezonie na własnym boisku. Twierdza Białystok padła i teraz trzeba straty odrabiać na obcych boiskach, bo dół tabeli znów niebezpiecznie się oddala.
- Ta dobrą passa skończyła się i teraz musimy zrobić wszystko, żeby przerwać tą złą i wygrać na wyjeździe w Gliwicach z Piastem - zapowiada Paweł Zawistowski.
Sędzia to tylko człowiek
Po meczu żółto-czerwonych żegnały brawa. Porcję gwizdów dostał za to sędzia Dawid Piasecki. Arbiter ze Słupska nie był dobrze dysponowany, ale trudno posądzać go o wypaczenie wyniku meczu.
- Uważam, że arbiter sędziował dobrze. Nie ustrzegł się błędów, ale to tylko człowiek - podsumowuje "Franek".
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?