Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jagiellonia - Górnik Zabrze. Zaczęli świetnie, ale skończyli kiepsko

Tomasz Dworzńczyk
Nie wszyscy jagiellończycy grali tak ambitnie jak Taras Romanczuk
Nie wszyscy jagiellończycy grali tak ambitnie jak Taras Romanczuk Lucyna Neonow
Ekstraklasa piłkarska. Jagiellonia Białystok nie sprostała Górnikowi Zabrze, przegrywając na wyjeździe 1:3

Trwa trwonienie dorobku, jaki żółto-czerwoni zgromadzili na półmetku sezonu zasadniczego. Po remisie u siebie z Niecieczą, tym razem podopieczni Ireneusza Mamrota przegrali w Zabrzu z Górnikiem 1:3 i ligowe podium jest już tylko wspomnieniem. Jeśli białostoczanie prezentować się będą podobnie w czterech pozostałych do końca roku spotkaniach, to wielce prawdopodobne, że zimować będą w dolnej ósemce. To oczywiście jest czarnowidztwo, ale po tym, co piłkarze z Podlasia pokazali na Górnym Śląsku, trudno być optymistą.

ZOBACZ:Maskotka Górnika zaczepiała kibiców Jagiellonii [WIDEO]

I nie chodzi o samą porażkę, bo w Zabrzu w tym sezonie nie wygrał żaden zespół z ekstraklasy. Bardziej niepokoi fakt, że drużyna Mamrota nie wygląda jak zespół, któremu specjalnie zależy na zwycięstwach. Doskonale to ujął Taras Romanczuk, który najpierw w wywiadzie pomeczowym w stacji Canal + powiedział, że Górnik „bardziej chciał wygrać”, a potem zresztą powtórzył te słowa w rozmowie z oficjalną stroną klubu.

- Być może gospodarze bardziej chcieli wygrać ten mecz niż my. Wydaje mi się, że jeśli chcemy zwyciężać na takim terenie i przed taką publicznością, to trzeba mieć charakter, walczyć o każdą piłkę - mówi Romanczuk.

Jagiellończykom nie tylko zabrakło charakteru, ale praktycznie wszystkiego, by w Zabrzu zdobyć punkty. A przecież spotkanie ułożyło się dla nich wyśmienicie. Nie było lepszego możliwego scenariusza od szybko zdobytej bramki i pozwolenia gospodarzom na prowadzenie gry, w czym zresztą nie są zbyt mocni. To wszystko się zdarzyło, a i tak skończyło się zasłużoną porażką. Strach pomyśleć, co byłoby, gdyby to Górnik rozpoczął mecz po swojej myśli.

Ale zacznijmy od początku, czyli gola Romanczuka, który niemal samodzielnie oszukał defensywę miejscowych. Ukrainiec zachował się jak rasowy snajper, wszedł między obrońców i sytuacyjnym uderzeniem szpicą buta pokonał Tomasza Loskę już w 4. minucie.

Górnicy wyglądali na zdezorientowanych, a białostoczanie na takich, którzy dobrze wiedzą, czego chcą. W pierwszym kwadransie nie pozwolili miejscowym na wymienienie nawet kilku podań, odbierali wysoko piłkę i potrafili jednym podaniem przejść do szybkiego ataku. Z tego urodziły się zresztą kolejne okazje, jednak zarówno Arvydasowi Novikovasowi, jak i Fedorowi Cernychowi zabrakło ostatniego podania, by podwyższyć wynik.

Litwini wykreowali też sytuacje strzeleckie Martinowi Pospisilowi i Przemysławowi Frankowskiemu, lecz uderzenia tych zawodników lepiej przemilczeć. Fakt jest jednak taki, że po 20 minutach mogło być po meczu, a nie było. Mniej więcej od tego momentu gospodarze osiągnęli przewagę, a jagiellończykom nie było już tak łatwo o kolejne okazje. Mimo to, wydawało się, że goście dotrwają do przerwy z prowadzeniem, bo też dość mądrze się bronili i nie pozwalali Górnikom na wiele.

Niestety, cztery minuty przed przerwą gospodarze wyrównali po rzucie rożnym. Już przed meczem było wiadomo, że trzeba uważać na stałe fragmenty zabrzan, ale jak widać, kolejny raz ekipa Mamrota nie odrobiła lekcji i dała się w ten sposób zaskoczyć. Wystarczyło, że Igor Angulo zgubił krycie i głową trafił do siatki.

- Górnik przy stałych fragmentach gry delegował do przodu sześciu zawodników i przy golu na 1:1 jednego zawodnika nam zabrakło - tłumaczył po meczu trener Mamrot, który wcześniej przyznawał, że jego zespół poświęcił w tygodniu jedną jednostkę treningową na doskonalenie właśnie tego elementu.

Być może trzeba było poświęcić na to trochę więcej czasu, albo zwyczajnie dobrać lepszych wykonawców, tym bardziej, że w drugiej połowie gospodarze strzelili drugiego gola także po stałym fragmencie gry. Tym razem do siatki trafił Piotr Wlazło, który tak nieszczęśliwie interweniował po dośrodkowaniu z rzutu wolnego Rafała Kurzawy, że zaskoczył Mariana Kelemena.

To była już 79. minuta meczu, ale zabrzanom trzeba oddać, że w drugiej połowie wyraźnie zdominowali białostoczan i ten gol im się po prostu należał. Pięć minut później było już zresztą po wszystkim, bowiem po stracie piłki w środku pola szybkim podaniem został obsłużony Angulo, który nie miał problemów ze zdobyciem swojego 17. gola w tym sezonie i przypieczętowaniem triumfu gospodarzy.

Jagiellończykom pozostało wyciągnąć wnioski, których po tym meczu naprawdę jest sporo. Pierwszy i najbardziej rzucający się w oczy to z pewnością stałe fragmenty, po których tracą co drugiego gola w tym sezonie, a sami nie są w stanie z nich zagrozić. Problemem zaczyna być chyba także kondycja, bowiem to drugi mecz z rzędu, w którym druga połowa jest dużo słabsza od pierwszej.

Bramki:

0:1 - Romanczuk (4)
1:1 - Angulo (41)
2:1 - Wlazło (79-samobójcza)
3:1 - Angulo (84)

Górnik: Loska - Wolniewicz, Wieteska, Suarez, Koj, Kądzior, Matuszek, Żurkowski, Kurzawa, Wolsztyński (90. Kiklaisz), Angulo (90. Lasik).

Jagiellonia: Kelemen - Burliga, Runje I, Mitrovic, Guilherme, Frankowski (46. Sheridan), Wlazło (85. Kwiecień), Romanczuk, Pospisil (68. Świderski), Novikovas - Cernych.

Sędziował: Krzysztof Jakubik (Siedlce).

Widzów: 22 708

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny