Przed startem rozgrywkę grupy spadkowej ekstraklasy kibice Jagiellonii Białystok zastanawiali się, czy ich zespół podniesie się po fatalnej końcówce fazy zasadniczej sezonu i skutecznie powalczy o pozostanie w ekstraklasie.Żółto-czerwoni stanęli na wysokości zadania, zasłużenie wygrali 2:0 z Górnikiem Łęczna, co znacznie oddala widmo degradacji do I ligi.
- Najważniejsze, byśmy nie popełniali głupich błędów z tyłu i wykorzystywali swoje sytuacje - mówili przed meczem piłkarze z Białegostoku.
Początek był niefortunny, bo po rykoszecie Bartłomieja Drągowskiego omal nie zaskoczył... Guti, co miało niedawno miejsce w spotkaniu z Podbeskidziem Bielsko-Biała. Tym razem jednak golkiper Jagi odbił piłkę, ratując siebie, Brazylijczyka i zespół przed przykrą wpadką.
Potem było ju z tylko lepiej. Zaporę nie do przejścia na środku stanowiła para defensywnych pomocników - Taras Romanczuk i rozgrywający znakomity mecz Rafał Grzyb. Za nimi bardzo pewnie spisywał się żółto-dziób w ekstraklasie - Dawid Szymonowicz.
- Ważne, że Dawid wytrzymał presję. Przygotowywaliśmy go do tego cały tydzień. To bardzo perspektywiczny chłopak i jeśli nadal będzie tak pracował, to będzie z niego duży pożytek - komplementował po meczu swego podopiecznego trener Michał Probierz.
Z przodu obronę Łęcznej nękał Piotr Grzelczak. Po jego strzale Sergiusz Prusak z najwyższym trudem odbił piłkę na rzut rożny. Potem w znakomitej okazji fatalnie przestrzelił Fedor Cernych, ale cały czas pachniało golem dla gospodarzy.
Zarzekał się, że nie faulował Mackiewicza
Bardzo ważny moment nastąpił w 18. minucie. Prawy defensor Górnika Damian Jakubik zbyt długo przymierzał się do wybicia piłki i został uprzedzony przez Karola Mackiewicza. Doszło do kontaktu, po którym sędzia Daniel Jakubik podyktował rzut karny.
- Powinniśmy wznawiać grę od własnej bramki. Nabiłem piłkę na Mackiewicza i o faul nie ma mowy. Nie wiem, dlaczego arbiter podjął taką decyzję - zarzekał się Jakubik.
Sytuacja była kontrowersyjna, ale trudno oprzeć się wrażeniu, że zawodnik z Łecznej dał pretekst do podyktowania jedenastki, którą bardzo ładnym strzałem wykorzystał Piotr Tomasik.
Gradobicie nie wybiło Jagiellonii z rytmu
Potem do akcji weszła pogoda. Nad stadionem przy Słonecznej przeszła ulewa, która zamieniła się w gradobicie i sędzia Jakubik zmuszony został do przerwania spotkania na kilka minut.
Na szczęście nie wybiło to jagiellończyków z rytmu i po wznowieniu gry nadal byli oni stroną dominującą.Przewagę udokumentowali jednak dopiero w doliczonym czasie pierwszej połowy. Akcję rywali przerwał w środkowej strefie boiska wszędobylski Grzyb i podał do Łukasza Burligi, który z kolei oddał piłkę Konstantinowi Vassiljevowi. Estończyk przełożył sobie futbolówkę na prawą nogę i huknął z dystansu nie do obrony. Było to ukoronowanie tego, co gospodarze zrobili przed przerwą, a Vassiljev już po raz drugi w krótkim okresie skarcił Łęczną, bo strzelił tez decydującego gola w wygranym 1:0 meczu fazy zasadniczej. Wtedy tez pięknie trafił z dalszej odległości.
- Zagraliśmy bardzo dobrą pierwszą połowę. Stworzyliśmy sobie kilka dogodnych okazji, płynnie przechodziliśmy do ataku, zdobyliśmy dwie bramki - ocenia Probierz.
Spotkanie trwa jednak dwukrotnie dłużej i po przerwie nie było już tak różowo. Górnik przejął inicjatywę i kilkakrotnie zagotowało się pod polem karnym Drągowskiego. Serca kibiców Jagi zadrżały szczególnie przy niecelnym strzale z niewielkiej odległości Bartosza Śpiączki. Dragowski musiał także mocno wysilić się przy rzucie wolnym, który egzekwował Grzegorz Piesio.
- W drugiej połowie niepotrzebnie cofnęliśmy się - przyznaje Probierz.
Na szczęście białostocki golkiper zachował czyste konto, a przy większej precyzji można było nawet podwyższyć prowadzenie. Górnik odsłonił się bowiem w końcówce i Jaga miała kilka kontr z przewagą liczebną, ale brakowało dokładnego podania, albo celnego strzału. Na szczęście nie miało to wpływu na końcowy rezultat i cenne zwycięstwo stało się faktem.
Żółto-czerwoni odskoczyli od strefy spadkowej już na pięć punktów, a to sporo, bo przecież do rozegrania zostało jeszcze tylko sześć kolejek. Misja jednak nie jest jeszcze zakończona i białostocki obóz zdaje sobie z tego sprawę.
- Czasu nie ma wiele i już zaczynamy przygotowania do środowego meczu ze Śląskiem - podsumowuje Probierz.
Jeśli ze stolicy Dolnego Śląska uda się wywieźć korzystny wynik, utrzymanie się będzie na wyciągnięcie ręki.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?