Kapitan Jagiellonii w wielkim stylu wrócił po kontuzji, która uniemożliwiła mu występ w trzech ostatnich meczach. W spotkaniu z Górnikiem po raz kolejny udowodnił, ile znaczy dla zespołu i chyba ostatecznie rozwiał wszystkie wątpliwości szefów klubu, jeśli chodzi o przedłużenia z nim umowy na przyszły sezon.
- Nie wiem jakie są plany prezesów. Ja mam trzy warianty - mogę zostać w Jagiellonii, grać gdzieś indziej, albo też zakończyć karierę - kwituje Frankowski.
O tym, że kibice w Białymstoku nie wyobrażają sobie zespołu bez Frankowskiego nie trzeba nikogo przekonywać. Trener Tomasz Hajto też chyba zdawał sobie sprawę z wartości blisko 38-letniego napastnika, skoro zdecydował się postawić na niego od początku, mimo że ten nie czuł się zdrów w stu procentach.
- Tomek powiedział rano, że może będzie lepiej, jeśli wejdzie później na pod męczonego rywala. Zdecydowaliśmy jednak wspólnie z Darkiem Dźwigałą, żeby zagrał od pierwszej minuty - tłumaczy Hajto.
Białostoczanie od początku meczu narzucili rywalom swój styl gry. O ich przewadze świadczy fakt, że już w pierwszym kwadransie sześciokrotnie wykonywali rzuty rożne. Mało tego, od 12. minuty powinni grać z przewagą jednego zawodnika. Szarżującego Macieja Makuszewskiego faulował poza polem karnym bramkarz Górnika Łukasz Skorupski, za co otrzymał tylko żółtą kartkę.
- Jakby ktoś pana sędziego tak kopnął, to może wówczas podjąłby inną decyzję. Moim zdaniem, faul był na czerwona kartkę. Ja nie dokończyłem spotkania, w przeciwieństwie do bramkarza Górnika - mówi Makuszewski, który nabawił się na szczęście tylko mocnego stłuczenia łydki i jeśli nie będzie komplikacji, to już być może pod koniec tygodnia wznowi treningi.
Goni Gerarda Cieślika
Brak Makuszewskiego nie ostudził zapędów jagiellończyków, którzy w 28. minucie wyszli na prowadzenie po rzucie rożnym. Najpierw walkę w powietrzu wygrał obchodzący tego dnia 26 urodziny Thiago Cionek. Po drodze piłki dotknął piętą Frankowski i ta wylądowała na poprzeczce. Najszybciej dopadł do niej Tomasz Porębski, który trafił w słupek. Kolejna dobitka Franka była już skuteczna.
Kapitan Jagi w 57. minucie po raz drugi trafił do siatki rywali, tym razem głową. Asystował mu Luka Pejovic, który popisał się dokładnym podaniem z lewej strony boiska.
Strzelając dwa gole Franek zbliżył się już na sześć trafień do trzeciego w klasyfikacji wszech czasów Gerarda Cieślika. A dystans do podium mógł być jeszcze mniejszy, bo kapitan Jagi miał okazję na hat-tricka, jednak jego uderzenie z 59. minuty kapitalnie obronił Skorupski.
Do końca drżeli o wynik
I to było w zasadzie tyle, ze strony jagiellończyków, którzy po zejściu z boiska najpierw grającego dobry mecz Marcina Burkhardta, a później Frankowskiego' skupili się wyłącznie na grze obronnej. Taka taktyka mogła się źle skończyć, bowiem górnicy dziesięć minut przed końcem zdobyli bramkę kontaktową za sprawą główki Arkadiusza Milika i do końca trzeba było drżeć o wynik.
Czytaj e-wydanie »Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?