Trener Ireneusz Mamrot od dłuższego czasu powtarza, że jego drużyna potrzebuje serii wygranych, która w polskiej lidze stanowi swego rodzaju trampolinę. W obecnych rozgrywkach tabela jest bowiem bardzo spłaszczona. Kilka zwycięstw z rzędu może sprawić, że drużyna ze środka tabeli szybko stanie się zespołem walczącym o czołowe lokaty. Piłkarze Jagiellonii chyba o tym zapominają, serwując swoim kibicom w ostatnich tygodniach prawdziwą huśtawkę nastrojów. W Bełchatowie znów zawiedli ich oczekiwania i dali się ograć Rakowowi.
- Na pewno mieliśmy w tym sezonie znacznie lepsze mecze. Jeszcze jest za dużo kolejek do końca rozgrywek, żeby rozpamiętywać tylko te dwa mecze z Rakowem i oceniać, że to one zadecydują o tym, że nie będziemy walczyć o najwyższe cele. Pogubiliśmy też punkty w innych spotkaniach, które są równie ważne. Nie mogę być jednak zadowolony z tego, w jaki sposób realizowaliśmy założenia taktyczne - mówi Mamrot, cytowany przez oficjalny portal klubu.
CZYTAJ TEŻ: Porażka na własne życzenie. Jagiellonia po raz drugi słabsza od Rakowa
Co prawda po pierwszej połowie wszystko wskazywało, że to Jagiellonia będzie cieszyła się z kompletu punktów. Do przerwy goście prowadzili 1:0 po pięknym trafieniu Bartosza Bidy. Niestety, były to miłe złego początki, gdyż w drugiej połowie Raków zdołał dwukrotnie znaleźć receptę na defensywę Jagi. Najpierw samobójczego gola zaliczył Jakub Wójcicki, a w ostatniej akcji meczu, koszmarny błąd popełnił Bartosz Kwiecień. Obrońca podał piłkę rywalom, z czego skorzystał Sebastian Musiolik. Obie bramki dla Rakowa padły po tym, jak ofensywnie grającego Juana Camarę zastąpił rezerwowy w tym spotkaniu obrońca Zoran Arsenić.
- Zmiana była podyktowana tym, że Raków ma bardzo groźne stałe fragmenty gry. Inna sprawa, że chcieliśmy dłużej utrzymać się przy piłce, mieć więcej odbiorów i podwyższyć zespół - tłumaczy Mamrot. - Poza tym uważam, że Zoran dał dobrą zmianę, zanotował kilka odbiorów, a czasem tak jest, że przy niekorzystnym wyniku trzeba szukać zmian. Na pewno nasza gra poprawiła się od momentu, kiedy pojawił się na boisku. Szkoda, że akurat chwilę po jego wejściu na plac gry, od razu straciliśmy gola.
ZOBACZ: Oceny piłkarzy Jagiellonii Białystok po porażce z Rakowem Częstochowa
Opiekun Jagiellonii na każdym kroku powtarza, że obecna pozycja drużyny i jej wyniki nie oddają realnej istoty rzeczy, są jedynie wynikiem braku piłkarskiego szczęścia. A zatem - sytuacją tymczasową. Nieszczęście nie jest jednak przyczyną wszelkich niepowodzeń Jagiellonii w tym sezonie i nie jest wytłumaczeniem obecnej sytuacji w tabeli i spotkań, w których białostoczanie nie zdołali wygrać, co zasugerował po niedzielnym meczu Grzegorz Sandomierski.
- Nie można obok tego meczu przejść obojętnie i powiedzieć, że już myślimy o następnym, bo to by było nietaktem. Wydawało się, że w końcówce to my chcieliśmy bardziej tego zwycięstwa. Zabrakło milimetrów. Nie chce powiedzieć, że szczęścia, bo o szczęściu mówimy już od dłuższego czasu. Troszkę precyzji i to prawdopodobnie my cieszylibyśmy się z trzech punktów - twierdzi bramkarz Jagiellonii.
Szansa na rehabilitację przyjdzie w najbliższą sobotę w meczu u siebie z Zagłębiem Lubin, którego wyniki w tym sezonie również nie są imponujące.
Wybory samorządowe 2024 - II tura
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?