Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jagiellonia Białystok. Pora odpędzić stalowe demony

Wojciech Konończuk
Wojciech Konończuk
W kwietniu Jagiellonia zremisowała u siebie ze Stalą 3:3. O dziwo, był to jeden z lepszych w historii wyników białostoczan w starciach z mielczanami
W kwietniu Jagiellonia zremisowała u siebie ze Stalą 3:3. O dziwo, był to jeden z lepszych w historii wyników białostoczan w starciach z mielczanami Wojciech Wojtkielewicz
Nie jest tajemnicą, że w piłce nożnej jakiś rywal może nie leżeć innej drużynie. Z pewnością tak jest w przypadku Jagiellonii Białystok, mającej bardzo zły bilans w spotkaniach ze Stalą Mielec, której nie pokonała od 33 lat.

Z 13 dotychczasowych spotkań Żółto-Czerwoni ograli ekipę z Mielca tylko dwa razy, a było to bardzo dawno temu. W sezonie 1983/84 Jaga wygrała u siebie 2:1 w spotkaniu drugoligowym (odpowiednik dzisiejszej I ligi), po golach obrońców - Mariusza Lisowskiego i Jarosława Bartnowskiego. 7 sierpnia 1988 roku, już w najwyższej klasie rozgrywkowej, Podlasianie pokonali u siebie zespół z Podkarpacia 1:0, po trafieniu jednego z najlepszych napastników w historii Jagi - Jacka Bayera.

I to na tyle. W pozostałych 11 potyczkach białostoczanie trzykrotnie remisowali i ponieśli osiem porażek. Bilans bramkowy jest bardzo niekorzystny: 11:24.

Czytaj też: Jagiellonia Białystok. Siła rażenia Żółto-Czerwonych powinna być większa

Jak bardzo Stal jest niewygodnym przeciwnikiem dla Żółto-Czerwonych, mogliśmy się przekonać w minionym sezonie PKO Ekstraklasy. Mielecki zespół był beniaminkiem i do końca walczył o pozostanie w elicie, a mimo to zdobył na Jagiellonii cztery punkty i strzelił jej w dwóch potyczkach aż sześć goli, najwięcej spośród wszystkim ekstraklasowych ekip.

28 listopada minionego roku w Mielcu przepiękną bramkę zdobył Przemysław Mystkowski i Podlasianie remisowali do przerwy 1:1. Po zmianie stron spisali się dramatycznie słabo i przegrali 1:3. W rewanżu - 21 kwietnia bieżącego roku białostoczanie rozpoczęli z przytupem i po niespełna kwadransie wygrywali 2:0 (gole Bogdana Tiru i Tomasa Prikryla), ale goście doprowadzili do wyrównania. Kilka minut przed końcem znów trafił Tiru i wydawało się, że klątwa meczów z ekipą z Podkarpacia zostanie z Jagi zdjęta.

Stalowe demony dały sobie jednak znów znać. Kilkadziesiąt sekund przed ostatnim gwizdkiem sędziego Jagiellonia miała piłkę pod bramką rywali. Straciła ją, nadziała się na kontrę i Mateusz Mak doprowadził do remisu 3:3. Trudno o bardziej frajerskie okoliczności wypuszczenia zwycięstwa z rąk.

- Takie gole traci się raz w życiu. Po prostu z niedowierzaniem patrzyłem na te ostatnie momenty, kiedy traciliśmy bramkę na 3:3. - ocenił na pomeczowej konferencji prasowej prowadzący Jagę w tym spotkaniu tymczasowy trener Rafał Grzyb, dziś asystent Ireneusza Mamrota.

Czytaj też: Transfery. Michał Nalepa będzie trenował z Jagiellonią

Być może wpływ na taki przebieg wypadków miał fakt, że w związku z pandemią potyczka rozgrywana była przy pustych trybunach. Tym razem będzie inaczej. W sobotę - 11 września, o godz. 17.30 Jagiellonia będzie mogła liczyć na wsparcie swoich fanów. Warto wybrać się na stadion miejski przy ul. Słonecznej, by pomóc Żółto-Czerwonym przerwać 33-letni okres bez zwycięstwa z mielczanami i wreszcie pokonać ich.

od 12 lat
Wideo

Wybory samorządowe 2024 - II tura

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny