Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jagiellonia Białystok - Pogoń Szczecin 1:0 (zdjęcia)

Tomasz Dworzańczyk
Tomasz Dworzańczyk
Jagiellonia Białystok - Pogoń Szczecin 1:0
Jagiellonia Białystok - Pogoń Szczecin 1:0 Anatol Chomicz
Jagiellonia Białystok pokonała u siebie Pogoń Szczecin 1:0 po golu Cilliana Sheridana

Opinie trenerów

Ireneusz Mamrot (Jagiellonia): To był dla nas bardzo trudny mecz. W drugiej połowie Pogoń długo utrzymywała się przy piłce i stworzyła sobie dwie bardzo groźne sytuacje. Cieszę się na pewno z przełamania Cilliana Sheridana i mam nadzieję, że na tym nie zakończył strzelania w tej rundzie. Latem mieliśmy tylko dwa tygodnie przygotowań do sezonu, a mimo to kryzysu fizycznego nie było widać. Zobaczymy, jak to będzie wyglądało w następnym meczu.

Kosta Runjaic (Pogoń): Pierwsza połowa była wyrównana, a w drugiej byliśmy stroną zdecydowanie dominującą. Bardzo dobrze operowaliśmy piłką i dobrze konstruowaliśmy akcje przeciw drużynie, która była skupiona głównie na obronie. W takich sytuacjach nie jest łatwo, bo Jagiellonia była bardzo zdyscyplinowana taktycznie. Wyglądało, jakbyśmy grali u siebie. To frustrujące, że za grę nie otrzymaliśmy ani jednego punktu.

Zdaniem zawodników

Przemysław Frankowski (Jagiellonia): Nie zagraliśmy dobrego meczu. Zdobyliśmy bramkę, cofnęliśmy się, bo takie były założenia. Najważniejsze jednak, że po dwóch słabszych meczach zdobyliśmy ważne trzy punkty. Plusem jest na pewno dobra gra w defensywie.

Łukasz Burliga (Jagiellonia): Byliśmy ostatnio w słabszym okresie, zdobyliśmy jeden punkt w dwóch meczach. Chcieliśmy się przełamać i najważniejsze, że to się udało. Może styl nie był nawet przyzwoity, ale zaraz nikt o tym nie będzie pamiętał. W drugiej połowie Pogoń zdominowała nas piłkarsko. Chwała zespołowi, że pomimo słabego meczu, potrafił wygrać. (JLAS)

Bramka:

1:0 - Sheridan (9)

Jagiellonia: Kelemen - Burliga I, Runje, Mitrovic, Guilherme, Frankowski (83. Świderski), Grzyb, Romanczuk, Cernych, Novikovas (70. Pospisil), Sheridan (90. Kwiecień).

Pogoń: Załuska - Niepsuj, Fojut, Dwali, Nunes, Frączczak (79. Gyurcso), Hołota I (68. Kort), Drygas I, Listkowski (83. Formella), Delew I, Zwoliński.

Sędziował: Jarosław Przybył (Kluczbork).

Widzów: 4111

Tomasz Dworzańczyk

[email protected]

Piłkarze żółto-czerwonych pokonali na własnym boisku Pogoń Szczecin 1:0, a gola na wagę trzech punktów strzelił Cillian Sheridan. Właśnie zwycięstwo i trafienie Irlandczyka, który przełamał się po blisko tysiącu minut w tym sezonie bez bramki, to najważniejsze wydarzenia piątkowego spotkania. Gra podopiecznych Ireneusza Mamrota przeciwko outsiderowi była bowiem, delikatnie mówiąc, daleka od ideału.

- Zdajemy sobie sprawę, że to nie był nasz najlepszy mecz. Ale też graliśmy już w tym sezonie lepsze spotkania, w których nie zdobywaliśmy punktów - przyznaje Mamrot.

Przed starciem z Portowcami szkoleniowiec Jagi zmienił nieco skład wyjściowej jedenastki, w porównaniu do tego, co widzieliśmy w dwóch ostatnich potyczkach. Na ławce rezerwowych zasiadł notorycznie zawodzący Czech Martin Pospisil, poza kadrą meczową znalazł się Piotr Wlazło, natomiast od początku na boisko wybiegł m.in. Sheridan. Wystawienie Irlandczyka, który ostatnio trafił do siatki w sierpniu tego roku, okazało się jednak dobrym rozwiązaniem. Były napastnik Celticu Glasgow i Omonii Nikozja już w 9. minucie znalazł sposób na Łukasza Załuskę, pokonując go ładnym technicznym strzałem tzw. „krzyżaczkiem” po dograniu Przemysława Frankowskiego.

- W tej sytuacji nie skupiałem się na tym, jak mam to zrobić. Zależało mi tylko, aby pokonać bramkarza. Kiedy napastnik długo nie może zdobyć bramki, to jego pewność siebie spada. Dlatego bramka sprawiła mi podwójną satysfakcję, ponieważ nie tylko się przełamałem, ale również pomogłem drużynie zdobyć trzy punkty - komentuje Irlandczyk na oficjalnej stronie białostockiego klubu.

Co ciekawe, znacznie lepiej weszli w mecz Portowcy, którzy od pierwszego gwizdka rozpoczęli szturm na bramkę gospodarzy. Już w 3. minucie do siatki trafił Łukasz Zwoliński, jednak był na spalonym i gol nie został uznany. Białostoczanie byli zepchnięci do rozpaczliwej momentami defensywy i nie potrafili wymienić nawet kilku podań.

Sytuacje, kiedy udało się zagrozić bramce gości, należały do rzadkości, ale przy odrobinie szczęścia można było ten wynik podwyższyć. Taką szansę najpierw miał Fedor Cernych, któremu w 23. minucie po „bilardzie” w polu karnym piłka spadła pod nogi, jednak uderzenie Litwina nie mogło zaskoczyć Załuski. Kilka chwil później doskonałe podanie za linię obrońców zagrał Rafał Grzyb, jednak Arvydas Novikovas, choć już miał Laszę Dwalego za swoimi plecami, to dał się dogonić Gruzinowi i nawet nie zdołał oddać strzału.

- Po pierwszej połowie mieliśmy prowadzenie, dlatego być może trochę wynik zdeterminował naszą grę po przerwie. Mieliśmy się cofnąć i liczyć na kontry - przyznaje Frankowski.

Ten plan taktyczny rzeczywiście został wcielony w życie, ale trudno powiedzieć, żeby jagiellończycy kontrolowali to, co dzieje się na boisku. Przewaga Portowców była już olbrzymia. Rywale zbierali niemal każdą bezpańską piłkę w środku pola i akcje szły w zasadzie tylko w jedną stronę. Żółto-czerwoni nie byli w stanie wyjść z własnej połowy i wyglądali, jakby grali mając przynajmniej jednego piłkarza mniej od rywali. Ci natomiast podkręcili tempo i byli coraz bliżej celu. W 62. minucie świetną okazję na wyrównanie zaprzepaścił Spas Delew, który będąc sam przed Kelemenem posłał piłkę w trybuny. 20 minut później słowacki golkiper w niemal identycznej sytuacji wygrał pojedynek z Adamem Gyurcso, a w międzyczasie narażając własne zdrowie, jak w sytuacji z Adamem Frączczakiem, naprawiał błędy kolegów.

- Nie spodziewałem się, że po przerwie goście ruszą z taką furią. Nie czuję się bohaterem, a jestem od tego, aby czasami pomóc kolegom z drużyny - kwituje Kelemen, cytowany przez oficjalną stronę Jagiellonii.

Z każdą minutą białostoczanie opadali z sił, ale też byli bliżej celu, bo czas był ich sprzymierzeńcem. I choć sędzia doliczył aż sześć minut, to udało się przetrzymać napór Portowców i sięgnąć po trzy punkty. Patrząc jednak na to, jak białostoczanie prezentują się pod względem fizycznym, to może być ostatnia zdobycz punktowa ekipy Mamrota w tym roku, a przecież do rozegrania pozostały jeszcze trzy mecze. Szkoleniowiec Jagi zdaje się zdawać sprawę ze skali problemu, co przyznał podczas konferencji pomeczowej.

- Trzeba zrobić wszystko, aby doprowadzić zespół do odpowiedniego stanu pod względem fizycznym na następne mecze. Musimy podzielić treningi na poszczególnych zawodników, którzy grali więcej i którzy grali mniej. Nad tym będziemy pracowali, aby w trzech ostatnich meczach zdobyć jak najwięcej punktów - podsumowuje Mamrot.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny