Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jagiellonia Białystok - Podbeskidzie Bielsko-Biała 3:2. Jaga jest o krok od utrzymania się (zdjęcia)

Tomasz Dworzańczyk, (kgol)
Jagiellonia Białystok - Podbeskidzie Bielsko-Biała 3:2.
Jagiellonia Białystok - Podbeskidzie Bielsko-Biała 3:2. Adrian Kuźmiuk
Żółto-czerwoni wyszli z niemałych opresji. Przegrywali 0:1 i 1:2, by wygrać 3:2.

Opinie trenerów

Robert Podoliński (trener Podbeskidzia): Zagraliśmy lepszy mecz, niż ostatnio, ale zabrakło nam wyrachowania. Sztuką było stracić bramkę w doliczonym czasie gry. Taka jest jednak piłka. Raz wygrywamy, innym razem przegrywamy. Jesteśmy w skrajnie trudnej sytuacji ale zrobimy wszystko, żeby ekstraklasa została w Bielsku. Pokazaliśmy w tym sezonie, że tanio skóry nie sprzedajemy. Dziękuję za walkę mojemu zespołowi.

Michał Probierz (Jagiellonia): Po pierwsze, to chcę pogratulować zespołowi, bo znów pierwsi tracimy bramkę, znów nie wykorzystujemy dobrych sytuacji, ale tym razem udało nam się podnieść. Po wyrównującej bramce Dawida Szymonowicza wiedziałem, że w końcu szczęście musi się do nas uśmiechnąć. Nie można mieć cały czas pecha. Chwała naszym kibicom, którzy do końca byli naszym 12 zawodnikiem i wierzyli w nas do końca.

Jagiellonia Białystok - Podbeskidzie Bielsko-Biała 3:2. Euforia po bramce YouTube

Zdaniem zawodników

Taras Romanczuk (Jagiellonia): Duże brawa dla drużyny, że zdołała się podnieść w bardzo trudnym momencie. Gol na 2:2 tylko zmotywował nas do kolejnych ataków i dopięliśmy swego. W tym zespole zawsze był charakter, co potwierdziliśmy w końcówce rywalizacji.

Konstantin Vassiljev(Jagiellonia): Tak naprawdę, sami stwarzamy sobie problemy, czego daliśmy przykład w meczu z Podbeskidziem. Nie wykorzystujemy świetnych okazji na gola, a potem sami tracimy kuriozalne bramki. Ostatecznie jednak udało nam się w najważniejszych momentach skierować piłkę do siatki. Nikt nie mówił, że będzie łatwo. Wyszarpaliśmy cenne trzy punkty i tylko to się liczy.

Bramki: 0:1 - Mójta (17-karny), 1:1 - Szymonowicz (32), 1:2 - Szczepaniak (74), 2:2 - Vassiljev (80), 3:2 - Romanczuk (90).

Jagiellonia: Drągowski - Burliga, Szymonowicz, Guti, Tomasik - Frankowski (62. Świderski), Grzyb, Romanczuk I, Vassiljev, Mackiewicz (74. Grzelczak) - Cernych (90. Mystkowski).

Podbeskidzie: Zubas - Tarnowski, Baranowski I, Piacek, Kolcak, Mójta (78. Pazio) - Możdżeń (69, Szczepaniak), Deja I (46. Sloboda), Kato, Chmiel I- Demjan.

Sędziował: Daniel Stefański (Bydgoszcz).

Widzów: 7453.

Kibice i piłkarze Jagiellonii Białystok dawno już nie opuszczali stadionu przy ul. Słonecznej w tak dobrych humorach, jak wczoraj. Żółto-czerwoni po golu w doliczonym czasie gry pokonali Podbeskidzie Bielsko-Biała 3:2 i na trzy kolejki przed końcem rundy finałowej, są już bardzo blisko utrzymania się w ekstraklasie.

- Mimo że jeszcze się nie utrzymaliśmy, to zrobiliśmy ku temu duży krok. Na pewno wróciły humory, ale się nie rozluźniamy, bo mamy jeszcze trzy mecze, w których mamy coś do udowodnienia - przyznaje Michał Probierz, trener białostockiego zespołu.

Po szkoleniowcu żółto-czerwonych było widać, jak bardzo przeżywał wczorajsze spotkanie. Przez cały mecz był bardzo aktywny, nawet jak na niego. Praktycznie nie siadał na ławkę, tylko cały czas przechadzał się obok bocznej linii, mocno gestykulował, pouczał na zmianę to sędziów, to krzyczał w kierunku swoich piłkarzy. Opłaciło się, bowiem nawet strach pomyśleć o sytuacji, w jakiej znalazłaby się Jaga w przypadku porażki. A do tego wcale daleko nie było, bowiem na kwadrans przed końcem to rywale prowadzili 2:1.

- Po stracie drugiego gola pewnie wszyscy już nas skreślili, dlatego tym bardziej chwała kibicom, którzy do końca byli naszym dwunastym zawodnikiem - dodaje Probierz.

Jego podopieczni wczoraj podnosili się kilka razy. Pierwszy raz musieli przełknąć gorzką pigułkę już w 17. minucie, kiedy po faulu Tarasa Romanczuka na Josefie Piacku sędzia wskazał na wapno. O ile do samego przewinienia wątpliwości większych nie ma, to wydaje się, że słowacki stoper Górali był wcześniej na spalonym. Tak, czy inaczej - rzut karny pewnie wykorzystał Adam Mójta, wyprowadzając swój zespół na prowadzenie.

Jagiellonia Białystok - Podbeskidzie Bielsko-Biała 3:2 - bramki, gole YouTube

Gospodarze jednak nie zrazili się takim przebiegiem wydarzeń i natarli na Górali ze zdwojoną siłą. Przyjezdni mieli wielki kłopot z wyjściem ze swojej połowy. Spory zamęt po prawej stronie siał m.in. Przemysław Frankowski, który dwukrotnie zagrywał do Fedora Cernycha, jednak Litwin nie potrafił z bliska zakończyć akcji. W końcu nadeszła 32. minuta, kiedy żółto-czerwoni wykonywali kolejny tego dnia rzut rożny. Do piłki podszedł Piotr Tomasik, a do dośrodkowania najwyżej wyskoczył Dawid Szymonowicz, który uprzedził kryjącego go Adama Deję i strzałem głową dał wyrównanie. To pierwszy gol 20-latka w ekstraklasie.

- W tygodniu poprzedzającym mecz dużo ćwiczyliśmy tego typu zagrań. Trener nas uczulał, żeby agresywnie wchodzić przy stałych fragmentach gry. Dobrze, że udało mi się trafić w trudnym momencie - przyznawał Szymonowicz w przerwie przed kamerami Canal + Sport.

Po tym trafieniu Górale przypominali boksera po nokdaunie, który marzy jedynie o tym, by dotrwać do gongu oznaczającego przerwę. Jagiellończycy natomiast zwietrzyli krew i za wszelką cenę chcieli dobić rywali. Niestety, nie udało się, choć sytuacji nie brakowało. Przyjezdni otrząsnęli się dopiero pod koniec pierwszej połowy, kiedy wyprowadzili kontrę, po której udanie interweniował Bartłomiej Drągowski, przenosząc odbitą od Łukasza Burligi piłkę nad poprzeczką.

W drugiej połowie bielszczanie już wyciągnęli wnioski i nie pozwolili się tak zdominować, jak przed przerwą. Owszem, dalej popełniali błędy, jak choćby Kohei Kato, który w 55. minucie stracił piłkę przed swoim polem karnym na rzecz Konstantina Vassiljeva, ale pozostające bez konsekwencji.

Górale od czasu do czasu próbowali się odgryzać i blisko szczęścia byli m.in. po strzale Roberta Demjana (62. min), jednak Drągowski nie dał się zaskoczyć. Za moment oko w oko z bramkarzem gości stanął Karol Świderski, ale Emilius Zubas zdołał sparować piłkę na rzut rożny. To był moment, kiedy żadna ze stron nie kalkulowała. Przykładem jest akcja Tomasika lewą stroną. Obrońca miał piłkę na swojej lewej nodze, a po drugiej stronie wychodzącego na czystą pozycję Karola Mackiewicza, jednak wszystko zepsuł złym podaniem.

Trzy minuty później ten sam duet białostoczan odpuścił krycie na swojej flance. Demjan dośrodkował, nie zdążył z kryciem Łukasz Burliga i w 74. minucie było 1:2.

Gospodarze jednak nie spasowali i sześć minut później do remisu doprowadził Vassiljev. Estończyk mocno uderzył z rzutu wolnego, a błąd popełnił litewski bramkarz gości, wpuszczając pod brzuchem piłkę. W końcówce Górale wyraźnie opadli już z sił. Wykorzystali to jagiellończycy, którzy decydujący cios zadali w trzeciej minucie doliczonego czasu gry. Karol Świderski uciekł Adamowi Pazio, który tylko przyglądał się jak ten dogrywa do Romanczuka, który lewą nogą pakuje piłkę do siatki. Później już tylko była ogromna radość, w której uczestniczyli wszyscy piłkarze i nawet trener Probierz.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny