Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jagiellonia Białystok - Piast Gliwice 2:0. Styl nieważny, liczą się punkty. (wideo, zdjęcia)

Tomasz Dworzańczyk
Bramkarz Piasta Gliwice Rafał Kwapisz na długo zapamięta Tomasza Frankowskiego. Kapitan Jagiellonii Białystok strzelił oba gole dla gospodarzy.
Bramkarz Piasta Gliwice Rafał Kwapisz na długo zapamięta Tomasza Frankowskiego. Kapitan Jagiellonii Białystok strzelił oba gole dla gospodarzy. Fot. Bogumiła Maleszewska
Jagiellonia Białystok pokonała Piasta Gliwice 2:0 i zrobiła bardzo duży krok w kierunku utrzymania się w ekstraklasie. Bohaterem żółto-czerwonych był strzelec obu goli - Tomasz Frankowski.

[galeria_glowna]

Łowca bramek przypomniał o sobie dopiero w 5. wiosennej kolejce, ale za to zrobił to dubeltowo.

Trafienia numer 131. i 132. w polskiej lidze pozwoliły Frankowi wyprzedzić Fryderyka Scherfke i awansować na dziewiąte miejsce w tabeli najlepszych strzelców w historii.

- Bardzo cieszę się, że odzyskałem skuteczność i przyczyniłem się do wygranej. Co prawda, styl gry może nie zadowolił kibiców, ale najważniejsze, że odskakujemy trochę w tabeli - mówi Frankowski.

Żółto-czerwoni nie zachwycili, ale zwycięzców się nie sądzi. W meczu z Piastem - jednym z bezpośrednich rywali do utrzymania się w ekstraklasie - nie było ważne jak, ale trzeba było dopiąć celu i zdobyć trzy punkty. Zadanie zostało wykonane w stu procentach.

Dobrze, że wraca Hermes

Gospodarze tym razem nie zdominowali wyraźnie przeciwników w drugiej linii, na co wpływ miała zapewne nieobecność Hermesa. Brazylijczyk, zazwyczaj w środku pola wykonujący mrówczą robotę, tym razem musiał pauzować za żółte kartki.

- Wiadomo, że Hermes jest jednym z najlepszych środkowych pomocników w lidze. Bez niego było ciężko i dobrze, że wraca do nas na kolejny mecz - przyznaje Rafał Grzyb, który tym razem od początku miał do pomocy Marcina Burkhardta.

Wymuszona zmiana w składzie miała wpływ na brak polotu w grze Jagi, ale być może chodziło o coś innego.

- Świeciło słońce, boisko było suche, a w dodatku graliśmy z przeciwnikiem, który jest w podobnej do nas sytuacji i też walczy o życie - wylicza Frankowski. - Fakt, że do momentu strzelenia gola nie za bardzo nam szło - dodaje.
Po zdobyciu prowadzenia gra podopiecznych Michała Probierza także wyglądała nieszczególnie. Do tego stopnia, że szkoleniowiec Jagi zdecydował się jeszcze w pierwszej połowie skorygować ustawienie zespołu i wpuścić na boisko Kamila Grosickiego.

- Zmiana, której dokonałem podyktowana była faktem, że obrońca rywali Kamil Glik dostał żółtą kartkę i dlatego pojawił się Grosik, żeby wywrzeć presję i być może sprokurować u rywala czerwoną - wyjaśnia Probierz.

Po przerwie było już lepiej i momentami gra jagiellończyków przypominała to, do czego białostoccy piłkarze zdążyli przyzwyczaić kibiców w tej rundzie.

Mimo to, przez długi czas brakowało skutecznego wykańczania akcji. Na szczęście w Jadze jest Franek, który potrafi zdobywać bramki nawet wtedy, gdy partner podaje mu piłkę metr za plecy.

A asysta Grosickiego była wybitnie nie w tempo.

- Nieważne, w jaki sposób strzeliłem. Ważne, że piłka wpadła do siatki - zaznacza Franek.

- Przetrwaliśmy trudny moment po przerwie, kiedy Jaga nacierała, a tracimy bramkę, gdy dwóch zawodników jest w pobliżu piłki. Przecież to trzeba przerwać obojętnie jak - denerwował się trener Piasta Ryszard Wieczorek, odnosząc się do Grosickiego, który jednym zwodem minął dwóch obrońców gości.

Napastnik Jagi był bliski jeszcze jednej asysty, lecz wtedy zawiódł Frankowski.

Snajper białotoczan niedługo po strzeleniu gola na 2:0 miał okazję na hat-tricka i tym razem sytuacja była dużo dogodniejsza. Niestety, idealne podanie Grosickiego nie zostało strącone i piłka przeszła wzdłuż bramki.

Żeby oddać sprawiedliwość, Piast także miał kilka sytuacji. Zespołowi ze Śląska oprócz umiejętności brakowało jednak szczęścia.

- Porażka z Jagiellonią jest bolesna jak każda inna. Mieliśmy swoje sytuacje, które powinniśmy strzelić. Traciliśmy jednak bramki po indywidualnych błędach, a jak chcemy wygrywać na wyjeździe, to nie możemy tak się mylić - podsumowuje Glik, który wczorajszego występu nie zaliczy do udanych.

Będą chcieli zmazać plamę

Zwycięstwo pozwoliło białostoczanom złapać chwilowy oddech, ale przewaga nad strefą spadkową wciąż jest niewielka. Już w najbliższy czwartek ekipę Probierza czeka kolejny niezwykle istotny mecz, tym razem na wyjeździe z Cracovią Kraków.

- To będzie bardzo ciężkie spotkanie, bo Cracovia przegrała u siebie 1:4 z Ruchem Chorzów i będzie chciała zmazać tę plamę w meczu z nami - nie ma wątpliwości Frankowski. - Liczę, że może w porę się odblokowałem i w Krakowie znowu pokuszę się o jakieś trafienie - kończy snajper Jagi.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny