Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jagiellonia Białystok - Piast Gliwice 0:1. Jaga znów zawiodła przed własną publicznością (foto)

Tomasz Dworzańczyk
Tomasz Dworzańczyk
Jagiellonia znów zawiodła przed własną publicznością. Białostoczanie przegrali z Piastem Gliwice 0:1.

Nie rozpieszczają w tym sezonie swoich kibiców piłkarze żółto-czerwonych w meczach u siebie. W trzecim z kolei domowym meczu podopieczni Ireneusza Mamrota przeważali, ale na koniec i tak cieszyli się rywale. Tym razem Białystok został zdobyty przez Piasta Gliwice, okupującego przed tą kolejką ostatnie miejsce. Ekipa ze Śląska wygrała 1:0, po golu strzelonym tuż po przerwie.

- Przegraliśmy mecz, którego nie mieliśmy prawa zremisować. Strata kolejnych trzech punktów na własnym stadionie bardzo boli. Nie chcę zwalać wszystkiego na brak szczęścia, bo nie może być tak, że w tylu meczach nam go brakuje - komentuje Mamrot.

W białostockim zespole zabrakło kilku kluczowych zawodników, jak np. Ivana Runje, Tarasa Romanczuka, czy Arvydasa Novikovasa, których wyeliminowały kontuzje. Ale i gliwiczanie przyjechali na Podlasie osłabieni brakiem choćby Konstantina Vassiljeva, Martina Bukaty, czy Gerarda Badiji. Suma strat po obu stronach była więc równa i trudno szukać usprawiedliwienia porażki właśnie w tym.

Skład gospodarzy i tak zresztą nie wyglądał najgorzej. Do wyjściowej jedenastki wskoczyli pozyskani latem - Bartosz Kwiecień, który zagrał na stoperze oraz debiutujący w zespole Piotr Wlazło, zajmujący pozycję w środku pola. Na ławce zasiadł m.in. Dawid Szymonowicz.

- Zdecydowałem się na Piotra, bo w mojej opinii jest to zawodnik, który z grona kandydatów do gry w drugiej linii ma największy potencjał ofensywny, a my chcieliśmy zaatakować - tłumaczy Mamrot.

I rzeczywiście, jagiellończycy od początku ruszyli na przeciwnika i już w pierwszej minucie doskonałą okazję miał Cillian Sheridan, który jednak minął się z piłką po podaniu Łukasza Burligi. Nie minęło kilka minut, a Irlandczyk znów stanął przed szansą, jednak jego mocne uderzenie lewą nogą zdołał odbić Jakub Szmatuła.

Golkiper gliwiczan był przed przerwą w opałach jeszcze kilka razy. W 26. minucie doskonałą okazję zmarnował Wlazło, który spudłował z kilku metrów po dobrej centrze Guilherme.

- W tej sytuacji trochę nie spodziewałem się tej piłki, bo wcześniej Sheridan miał ją praktycznie na głowie, ale jednak nie trafił. Spadła pod moje nogi i nieczysto trafiłem - tłumaczy Wlazło.

Jeszcze lepszej okazji nie wykorzystał dziesięć minut później Przemysław Frankowski, któremu wręcz wyłożył piłkę do pustej bramki Sheridan. Niestety, młody skrzydłowy Jagi z bliska trafił w słupek. Sam Irlandczyk także doczekał się kolejnej okazji, lecz po dośrodkowaniu Burligi jego strzał głową zdołał zatrzymać Szmatuła.

Gliwiczanie głównie się bronili, ale trzeba im oddać, że w pierwszej połowie mieli też dwie swoje sytuacje, w których dobrze spisał się Marian Kelemen. Słowacki golkiper Jagi najpierw obronił główkę Sasy Zivca, a później dwukrotnie w jednej akcji zapobiegł utracie gola, broniąc najpierw uderzenie Cesara Valencii i dobitkę Michala Papadopulosa.

W przerwie kibice Jagi byli jednak dobrej myśli, bowiem wydawało się, że limit pecha został wykorzystany w pierwszych 45. minutach i kolejne okazje dla Jagi są kwestią czasu. Tymczasem kilkadziesiąt sekund po wznowieniu gry to Piast niespodziewanie objął prowadzenie w sytuacji dość nieprawdopodobnej. Najpierw akcji nie skasował Frankowski, który dał się wyprzedzić Dario Rugasevicowi, później jego podania nie zablokowali Piotr Wlazło z Bartoszem Kwietniem, a strzał nabiegającego Valencii znalazł drogę do siatki, mimo, że piłkę odbił Kelemen. Niestety, futbolówka trafiła w Guilherme i wpadła do siatki.

- W przerwie mówiliśmy sobie, że trzeba się skupić. Tymczasem zaraz po wyjściu sami dostaliśmy gola - mówi niefortunny strzelec gola samobójczego, który zresztą niedługo później opuścił boisko z kontuzją, podobnie jak Burliga. Wymuszone zmiany wyhamowały grę żółto-czerwonych, którzy praktycznie do końca nie potrafili przebić się już przez zasieki przyjezdnych.

- Miałem inne plany co do zmian, ale nie chcę się tłumaczyć, bo mimo to powinniśmy wygrać - przyznaje Mamrot.

Gospodarze nie potrafili przyspieszyć gry, a ich ataki były łatwe do rozszyfrowania. Jedyną nadzieję na gola wyrównującego dawał jakiś przypadkowy stały fragment gry. I niewiele zabrakło, by w samej końcówce tak się właśnie stało. Po dośrodkowaniu Piotra Tomasika piłkę strącił głową Karol Świderski. Futbolówka odbiła się od słupka i spadła pod nogi stojącego kilkadziesiąt centymetrów przed bramką Sheridana. Niestety, to i tak był dystans zbyt odległy w tym dniu dla Irlandczyka, który kopnął w trybuny. Za chwilę sędzia gwizdnął po raz ostatni i druga domowa porażka Jagi stała się faktem.

- Przed nami przerwa na mecze reprezentacji i myślę, że przez te dwa tygodnie drużynę czeka ciężka praca - podsumowuje Mamrot.

Opinie trenerów:

Ireneusz Mamrot (Jagiellonia): Już po pięciu minutach powinno być 2:0. Brakuje nam koncentracji w najważniejszym momencie, kiedy trzeba dołożyć nogę. Mieliśmy dwie sytuacje do pustej bramki i z tego muszą paść gole. Mogliśmy zamknąć ten mecz jeszcze w pierwszej połowie i w drugiej go spokojnie kontrolować. Po zdobyciu bramki Piast mocno się wycofał i budowaliśmy tę grę. Inaczej prowadzi się atak pozycyjny, gdy zmian w składzie jest mniej.

Dariusz Wdowczyk (Piast Gliwice): Musiałbym zacytować jednego kibica Jagiellonii, który śpiewał, że „los chce z nami grać w pokera, raz nam daje, raz zabiera”. Mieliśmy naprawdę dużo szczęścia. Jagiellonia miała sporo sytuacji, a to my potrafiliśmy strzelić bramkę i dowieźć ten wynik do końca. Los nam oddaje to, co nam do tej pory zabrał. Tak to odbieram. Cieszę się bardzo ze zdobytych trzech punktów na trudnym terenie.

Wiesław Koluch chce stypendiów dla mistrzów świata w Koluchstylu

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny