Sam wynik - 2:3 z Rakowem Częstochowa nie wygląda źle, ale zamazuje rzeczywistość. Białostoczanie przez godzinę rozegranego w Bełchatowie spotkania prezentowali się fatalnie. Grali bez polotu, wolno, niedokładnie, nie umieli sobie poradzić z agresywnym pressingiem przeciwnika.
- Jest jakaś niemoc podczas meczów w delegacji. Nie wiem dlaczego nie gramy tak jak u siebie, czy nawet tak, jak z Rakowem w końcowych 25 minutach, kiedy pokazaliśmy, że naprawdę jesteśmy zespołem z wielkimi możliwościami, przede wszystkim przy grze do przodu. Coś musi się zmienić, żebyśmy na wyjazdach czuli się pewniej niż obecnie - przyznał Makuszewski w rozmowie z oficjalnym portalem Jagiellonii.
Skrzydłowy Żółto-Czerwonych dał golem na 1:2 nadzieję na korzystny wynik, ale wkrótce potem sfaulował w polu karnym Patryka Kuna, co w efekcie dało rywalom trzecie trafienie.
- Mam do siebie duże pretensje za tę sytuację. Cały tydzień ciężko pracowałem na to, żeby na ten mecz być w jak najlepszej dyspozycji fizycznej po ostatnich tygodniach, kiedy miałem problemy. Czułem się nieźle, widać, że wspomniana praca zaprocentowała - dodał Makuszewski.
Na tle bardzo słabo spisujących się kolegów wyróżnił się Jesus Imaz, który asystował przy pierwszym golu dla gości, a sam w doliczonym czasie gry zdobył bramkę na 2:3. Było to już siódme trafienie Hiszpana w tym sezonie, ale jak sam mówi, jego statystyki indywidualne nie są ważne, jeśli zespół przegrywa.
- Strzeliłem gola, zanotowałem asystę, ale nie zdobyliśmy nawet punktu. Dlatego moje liczby nie mają znaczenia. Jestem w bardzo dobrej dyspozycji, cieszę się grą, udaje mi się zdobywać bramki. Dla mnie to bardzo dobrze, ale liczy się drużyna. Naprawdę, musimy wziąć się w garść i regularnie punktować, zgarniając pełną pulę. Z Rakowem nie zasłużyliśmy na punkty - zaznacza Imaz.
Główną przyczyną porażki nie była jednak słabość ofensywna, bo dwa gole strzelone na boisku wicelidera to dobre osiągnięcie. Od pewnego czasu Jaga gra jednak katastrofalnie w obronie. W czterech ostatnich występach Żółto-Czerwoni tracą średnio prawie trzy bramki na mecz, co jest wynikiem fatalnym. A trzeba dodać, że z wyjątkiem Rakowa białostoczanie mierzyli się z drużynami z dolnych rejonów tabeli.
- Tracimy dużo goli i nad poprawą gry obronnej musimy pracować, bo to nam nie wystawia najlepszego świadectwa. O ile w ataku jest całkiem nieźle, bo strzelamy gole, tak już na treningach musimy popracować nad tym, żeby nie tracić bramek - przekonuje lewy defensor Bartłomiej Wdowik.
Oby ta praca poskutkowała już w najbliższą niedzielę, kiedy białostoczanie w ostatnim tegorocznym występie podejmą Górnika Zabrze. Jeśli jakość gry defensywnej nie poprawi się, to ekipa z Górnego Śląska śmiało może pokusić się w Białymstoku o kilka trafień.
- Nie możemy w każdym spotkaniu tracić po trzy gole, to nie jest normalne. Jeśli chcemy myśleć o wygrywaniu, musimy zamknąć rywalom drogę do naszej bramki - przyznaje Imaz. - Musimy się poprawić i to szybko. Inni nie będą na nas czekać, a jeśli mamy o coś powalczyć w tym sezonie, zmiany w naszej grze muszą pojawić się błyskawicznie - kończy Hiszpan.
Wspaniałe show Harlem Globetrotters w Tauron Arenie Kraków
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?