Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Irena Kostera: Wspomnienia z Syberii. Ocalić od zapomnienia

Krystyna Kościewicz
Irena Kostera, szefową hajnowskiego oddziału Związku Sybiraków
Irena Kostera, szefową hajnowskiego oddziału Związku Sybiraków Krystyna Kościewicz
Z Ireną Kosterą, szefową hajnowskiego oddziału Związku Sybiraków, rozmawia Krystyna Kościewicz

Kurier Poranny: Dzięki książce "Wspomnienia deportowanych z ziemi podlaskiej na Syberię i do Kazachstanu w latach 1939 - 1956" poznajemy niesamowite historie. Jak powstała książka?

Irena Kostera: Co roku - od ponad 20 lata - spotykamy się w gronie Sybiraków. Wszyscy starają się być. Kiedy jesteśmy razem, jest to okazja, żeby uczcić chwilą ciszy tych, co odeszli, omówić pracę koła, zadania, przekazać komunikaty, powspominać. Ciągle słyszeliśmy zachętę do spisania wspomnień.

Każdy z członków koła Związku Sybiraków w Hajnówce ma ich mnóstwo.

- Próbowaliśmy sami te historie - ja i świętej pamięci Walentyna Macutowa. Chodziłyśmy do Sybiraków, ale rozmowy kończyły się płaczem i wspomnieniami. Aż wreszcie, dwa lata temu, burmistrz powiedział "pani Ireno, trzeba to jakoś spisywać dla potomnych". Potem zadzwonił, że ma stażystkę, Kamilę Klimuk, studentkę II roku prawa, którą interesuje rozmowa z Sybirakami. I tak to się zaczęło.

Trudne zadanie.

- Nie wszyscy chcieli mówić, wielu odmówiło. Tłumaczyli, że nie chcą do tego wracać, nie chcą już płakać, wspominać, opowiadać. Jednak 17 osób, w tym także wdowy i wdowcy po Sybirakach, zgodziło się. Wszystkich łączyło, że przeżyli coś strasznego - głód, choroby itd.

Nagrania wymagały jednak uważnego opracowania.

- Potem razem z Allą Gryc, która jest bardzo czuła na naszą historię i ludzi, zaczęłyśmy tworzyć książkę. Pani Alla zajmowała się opracowywaniem tekstów i redagowaniem książki. Ostatni rozdział to moje listy z Kazachstanu.

Urodziła się pani na Syberii?

- Nie. Urodziłam się w Hajnówce. Moi rodzice się pobrali tuż przed wybuchem wojny. Urodziłam się w grudniu 1938 roku, a wywozili nas w drugiej masowej wywózce, to był kwiecień 1940 roku Miałam rok i trzy miesiące. Miałam do siebie pretensje, dlaczego nie pamiętałam? Najpierw aresztowali ojca, potem nas wywieźli.

Wywieźli panią, pani matkę.

- I babcię, czyli mamę mamy. Mama mało kogo znała w Hajnówce, bo była spod Łodzi. W latach 30. przyjeżdżali tu ludzie do pracy, do tartaku. Mama pracowała na hali tartacznej. Tam mama poznała Zosię Wołosowicz, swoją przyjaciółkę. Wojna ich rozdzieliła, bo nas wywieźli. Nic bym nie wiedziała o tym, że byłam wywieziona, gdyby nie ta Zosia. Aż do lat 80. ub. wieku żyłam w nieświadomości, że byłam na Syberii.

Kiedy wróciliście do kraju?

- Wróciliśmy w 1946. Mama w 1951 roku zmarła. Już przyjechała chora, z gruźlicą. Nigdy, przenigdy nie mówiły mi o tym ani babcia, ani mama. Babcia zmarła w 1965.

10 lutego, dokładnie w rocznicę pierwszej masowej wywózki na Sybir, odbędzie się wyświęcenie kapliczki Sybiraka. Dlaczego w Budach?

- Początek jest taki, że Włodek Muśko zainteresował się historią Bud i napisał książkę. A jak historia Bud, to także historia pierwszej wywózki. Wówczas z Bud wywieziono wszystkich leśników, gajowych i ich rodziny. Muśko i Wiktor Kabac wpadli na pomysł upamiętnienia tej historycznej daty. Postanowili postawić tam kapliczkę Sybiraka. Projekt i wykonanie to Halina i Wiktor Kabacowie.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny