Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Interwencja straży miejskiej podczas WOŚP w Białymstoku

Tomasz Mikulicz [email protected] tel. 85 748 74 25
– Nie interesowała go przyczyna zatrzymania. Nie słuchał tego co usiłowaliśmy mu powiedzieć – mówi pani nasza Czytelniczka.
– Nie interesowała go przyczyna zatrzymania. Nie słuchał tego co usiłowaliśmy mu powiedzieć – mówi pani nasza Czytelniczka. Archiwum
Kobieta chciała tylko wrzucić pieniądze do puszki wolontariusza. Jej mąż zatrzymał się na chwilę w niedozwolonym miejscu. Strażnicy miejscy zareagowali, ale chyba za ostro i niekulturalnie.

W ciągu paru sekund wrzuciłam pieniądze do puszki, dostałam serduszka i wracałam do samochodu. Wszystko trwało najwyżej pół minuty. Przy samochodzie już stał strażnik i podniesionym głosem pouczał męża, że stworzył zagrożenie w ruchu drogowym zatrzymując samochód w niedozwolonym miejscu - opowiada pani Bożena (na prośbę Czytelniczki zmieniliśmy jej imię).

Jej mąż przytrzymał się na odcinku, gdzie ul. Lipowa styka się z Rynkiem Kościuszki (naprzeciwko sklepu spożywczego). Jest tam przestrzeń, która służy kierowcom do zawracania. Nie można się tam zatrzymywać nawet na chwilę, bo tamowalibyśmy ruch. Nasza Czytelniczka twierdzi, że jej mąż (ona była pasażerką), nie blokował ruchu. - Wszystkie miejsca parkingowe były zajęte. Wyprzedziliśmy samochód straży miejskiej i dojechaliśmy do miejsca, w którym zamierzaliśmy zrobić nawrót i wyjechać z ulicy. Zauważyłam jednak dwóch wolontariuszy stojących parę metrów od nas. Przytrzymaliśmy się więc. Czy straży miejskiej przeszkadzają białostoczanie wrzucający pieniądze do puszek Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy? - pyta pani Bożena.

Jacek Pietraszewski ze straży miejskiej twierdzi, że na porannej odprawie funkcjonariusze usłyszeli, że tego dnia mają szczególnie dbać o drożność przejazdu w okolicach Rynku Kościuszki.

- Przy imprezach masowych jest bowiem z tym problem. Rozumiem, że wspomaganie chorych dzieci jest szczytnym celem, ale wolontariuszy można było w niedzielę spotkać w wielu punktach miasta. By wrzucić pieniądze do puszki nie trzeba było koniecznie zatrzymywać się w niedozwolonym miejscu. Każdy się może tłumaczyć, że to tylko na minutkę, ale jeśli będzie 10 takich kierowców, to zrobi się nam korek - mówi.

Nasza Czytelniczka wie, że zatrzymując się w tym miejscu jej mąż popełnił błąd. Nic jednak jej zdaniem nie tłumaczy zachowania strażnika. - Nie interesowała go przyczyna zatrzymania. Nie słuchał tego co usiłowaliśmy mu powiedzieć - mówi pani Bożena.

Nerwowa rozmowa zaczęła się przedłużać. - W tym czasie pojawia się też strażniczka. Moje słowa uderzały w mur. W zamian tego usłyszałam od niej: niech się pani nie "wtranca", bo nie jest pani kierowcą. Mówię spokojnie, że może byśmy zakończyli tę nieprzyjemną sytuację. I słyszę, że nie ja będę o tym decydować - opowiada Czytelniczka.

Jacek Pietraszewski twierdzi jednak, że nic się nie stało: - Interwencja została przeprowadzona konsekwentnie, a nie niekulturalnie. Strażnik pouczył kierującego, a kierowca przeprosił. Zastrzeżenia do funkcjonariuszy miała jedynie pasażerka.

Zajście trwało 10 minut. Przez ten czas auto stało w miejscu niedozwolonym i teoretycznie tamowało ruch.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny