Marcin Pryszczepko z wykształcenia jest kucharzem. Przez kilka lat pracowała w białostockich restauracjach. Zbierał doświadczenia. Jego żona Anna jest krawcową, ale nie pracowała w zawodzie. Prowadziła swój sklep.
Oboje zrezygnowali ze swoich prac, gdy postanowili jechać do pracy do Londynu. Zbierać nowe doświadczenia i... pieniądze na nowy własny biznes.
Włoski smak
Pan Marcin znalazł pracę w zawodzie. - Pracowałem w prawdziwej włoskiej restauracji w Londynie. Co tam podpatrzyłem - robię tutaj, w Białymstoku - opowiada.
Co takiego podpatrzył? Sposób formowania pizzy. W Białymstoku nauczył się podrzucać ciasto do góry. W Londynie - rozcierał ciasto na granitowym blacie, zbierał na łopatkę i wkładał do pieca. To nadaje ciastu niepowtarzalny smak.
Teraz głównym punktem w kuchni pana Marcina w jego Crazy Pizzy jest właśnie granitowy blat.
Wszystko sami
Po powrocie z Londynu zaczęli szukać lokalu. - Wykonaliśmy tysiące telefonów - mówi pani Anna. - W końcu w "Porannym" trafiliśmy na ogłoszenie. Pojechaliśmy. Okazało się, ze ten lokal oglądaliśmy juz kilka lat temu.
Marcina tata jest murarzem. Anny - zajmuje się stolarką. Wszystko wiec zrobili rodzinnie. Dzięki temu więcej pieniędzy zainwestowali w urządzenia. Nie musieli też zatrudniać technologa. Marcin sam opracował wszystkie receptury. Menu też sami ułożyli, wymyślili nazwy. - Bo wpadające w ucho nazwy to połowa sukcesu - opowiada pani Anna.
Wydrukowali ulotki. Zareklamowali się w internecie. Teraz tworzą swoja stronę internetową. Zapewniają też dowóz jedzenia pod wskazany adres. - Bez tego nie byłoby szans na sukces - mówi pan Marcin.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?