Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Igrzyska Olimpijskie w Londynie: Polska mizeria nad Tamizą

Wojciech Konończuk
Agnieszka Radwańska nie popisała się na Igrzyskach Olimpijskich w Londynie
Agnieszka Radwańska nie popisała się na Igrzyskach Olimpijskich w Londynie Wikipedia
Igrzyska Olimpijskie w Londynie pokazały przeciętność polskiego sportu. Jak na prawie 40 milionowy kraj w centrum Europy dziesięć medali, w tym tylko dwa złote, to dorobek mizerny.

Można wiele mówić o beznadziejnej w wielu dyscyplinach infrastrukturze sportowej, braku powszechności i wielu innych czynnikach, które wpłynęły na słabe wyniki biało-czerwonych w Londynie. To wszystko prawda. Ale problem tkwi też w mentalności sportowców i ich trenerów. A jest to mentalność przegrańców, w której więcej energii wkłada się w usprawiedliwianie własnej słabości niż w walkę o medale.

Podczas transmisji telewizyjnych słyszeliśmy wszystko: podmuch wiatru, fala robiona przez rywali, cyrkulacje powietrza w halach, nadmierna presja na medale, że już o przytaczanym na każdym kroku braku szczęścia nie wspomnę. Rzadko dało się słyszeć, że ktoś przegrał, bo był słaby, albo rywale go przewyższali.
W czystej, amatorskiej postaci, w sporcie liczy się sam udział i szlachetna rywalizacja. Ale nie w sporcie wyczynowym. Tutaj wygrywa tylko ten, dla którego drugie miejsce to porażka. A nasi często jak dzieci cieszyli się z dziewiątej (czy dalszych) lokaty, tak jakby miała ona jakiekolwiek znaczenie. W dzisiejszych czasach liczą się wyłącznie, albo prawie wyłącznie, medaliści.

Klinicznym przykładem tanich usprawiedliwień są siatkarze. Oto okazało się, że zbyt mocno napompowano balonik, że za wcześnie wieszano na Polakach medale itp. Biało-czerwoni jechali do Londynu jako triumfatorzy Ligi Światowej, czterokrotni w krótkim czasie pogromcy potężnych Brazylijczyków. To czego kibice mieli się spodziewać? Porażki ze słabiutką Australią? Wytłumaczonej oczywiście brakiem szczęścia i tym, że rywale wspięli się na wyżyny umiejętności? Przepraszam, a kto naszym siatkarzom bronił wznieść się na wyżyny?

Ktoś powie, że w sporcie czasami się przegrywa. Zgoda, mogło się to przytrafić Polakom nawet na turnieju olimpijskim. Ale niech po prostu usłyszę: zagraliśmy beznadziejnie, zawiedliśmy kibiców, przepraszamy. I tyle.

Multimedalista olimpijski - amerykański pływak Michael Phelps zaczął start w Londynie przeciętnie, ale nie słyszałem, że woda była za zimna, rywale chlapali, sędzia krzywo się uśmiechnął, albo balonik był za mocno napompowano. I potem pływak z USA zdobywał złoto za złotem. Do tego za każdym razem zapowiadał, że interesuje go tylko zwyciężanie, nie marudząc o presji. I na tym polega różnica. Wielkość nie może przytłaczać, ma uskrzydlać.

Osobny temat to tenisistka Agnieszka Radwańska. Jestem jej zagorzałym fanem, ale w Londynie Isia skompromitowała się, co jest tym bardziej bolesne, że była przecież chorążym polskiej reprezentacji. Powinna świecić przykładem, a nie grać tak, jakby nie walczyła w narodowych barwach na najważniejszej imprezie sportowej, a o puchar wójta w Pcimiu Dolnym. Miała trzy medalowe szanse i przy jej klasie przynajmniej raz powinno wyjść. Ale jeśli ktoś po klęsce wypowiada się w stylu: łatwo przyszło, łatwo poszło, to czego można oczekiwać?

Dla krakowianki to już drugi taki numer w karierze, bo cztery lata temu nie przyłożyła się ani na jotę do gry na igrzyskach w Pekinie. Teraz próbuje odkręcać swoje wypowiedzi, ale wątpię, czy komuś zamydli oczy. Dalej będę jej kibicował, ale tenisistka powinna się nad sobą zastanowić. Czasami są ważniejsze rzeczy niż dolary i punkty rankingowe.

O ile jednak tych, którzy zarabiają krocie jakoś można zrozumieć, to nie mieści mi się w głowie postawa zawodników, dla których igrzyska były okazją, do zapewnienia sobie względnego dobrobytu materialnego. To, co wyprawiali nasi szermierze, pływacy, czy wioślarze nie mieści się po prostu w głowie. A warto pamiętać, że to często byli medaliści mistrzostw globu, Europy, Pucharu Świata. A spisali się koszmarnie.

Wina oczywiście leży też po stronie trenerów, a także związków sportowych, w których często panują układy żywcem wyjęte z serialu "Alternatywy 4", czy podobnych. O tym, że działacze bardziej przeszkadzają niż pomagają, mówiła po zdobyciu srebra lekkoatletka Anita Włodarczyk, czy mistrz w podnoszeniu ciężarów - Adrian Zieliński. Oni nie musieli się obawiać, bo gdyby związkowy beton próbował im teraz zaszkodzić, media i kibice wpadliby w pasję. Ale ilu jest takich sportowców, którzy wolą siedzieć cicho, by nie zostać odstawionym na boczny tor? Minister Joanna Mucha zapowiada gruntowną reformę i prześwietlenie działalności centrali sportowych, w których panoszą się ludzie rodem często z minionej osoby, przekonani, że nic i nikt ich nie ruszy. Pożyjemy, zobaczymy, może rzeczywiście coś się zmieni.

I jeszcze o Podlasianach na igrzyskach. Jak wypadli na tle innych? Średnio. Najbliżej szczęścia byli badmintoniści Robert Mateusiak i Nadia Zięba. Jedna lotka od podium to mniej niż mało. Ale im też zabrakło tego, czego jeszcze w kilkunastu innych przypadkach - instynktu wygrywania. Rywala na kolanach, brzydko mówiąc, należy dobić, a nie wyciągać do niego rękę i bać się własnego triumfu.

Pretensji nie można mieć do najmłodszej w polskiej reprezentacji pływaczki Diany Sokołowskiej. Na tle kolegów i koleżanek spisała się bardzo przyzwoicie. Sprinter Kamil Kryński wraz z kolegami z drużyny ustanowił rekord polski w sztafecie 4x100 metrów. Do medalu było daleko, ale gdyby każdy z naszych reprezentantów poprawiał swoje rekordowe osiągnięcia lub przygotował na igrzyska życiową formę, mielibyśmy 50 medali, a nie dziesięć.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny