Chłopak powiesił się w niedzielę, po mszy, do której służył i po raz pierwszy niósł pismo święte. Zabił się w pomieszczeniu gospodarczym przy własnym domu w Igryłach. Prawdopodobnie nie wytrzymał tego, w jaki sposób był traktowany przez konkubenta matki.
Artur miał jeszcze trójkę rodzeństwa. Był cichym, spokojnym chłopcem. Sześć lat wcześniej w wypadku stracił ojca. Zamknął się w sobie. Krótko po tej tragedii w jego życiu pojawił się Bronisław S. A wraz z nim do domu wprowadziły się przemoc, wyzwiska i zmuszanie do ciężkiej pracy w gospodarstwie - tak twierdzą świadkowie, którzy zeznawali w ubiegłym tygodniu w procesie konkubenta oskarżonego o znęcanie się nad dziećmi.
- Eugenia Ż. nie poradziłaby sobie z czworgiem dorastających dzieci. I to ona wiedziała, co jest dla nich najlepsze. Dlatego nie reagowałam, kiedy oskarżony krzyczał na dzieci - tłumaczyła Joanna N., kuzynka Artura, odpowiadając na pytania sędziego. Jednocześnie dodała, że w rodzinie krążyły plotki, że Bronisław S. bił dzieci grabiami. Często się zdarzało, że one ciężko pracowały, a oskarżony siedział z gośćmi i pił z nimi kawę.
Dzieci kilka razy do roku jeździły do rodziny, do Wasilkowa. Mówiły, że to jest jedyny czas, kiedy mają prawdziwe wakacje. Nie wszystkie dzieci mogły wyjechać, najstarszy Patryk, a później także Artur musieli zostawać w domu. Ktoś przecież musiał w gospodarstwie pracować.
Zbliżoną wersję wydarzeń podała druga kuzynka, Anna N. Jednak w jej opinii, to nie działania oskarżonego bezpośrednio przyczyniły się do tego, że Artur targnął się na swoje życie.
- Wyobrażenie nastolatków zawsze są inne niż dorosłych. Wiadomo, że na wsi pracować trzeba, a one za bardzo nie chciały. I wtedy on na nie krzyczał. Dzieci mówiły, że Bronisław S. używał w stosunku do nich wulgaryzmów. Ale ja nigdy tego nie słyszałam, więc nie mogę potwierdzić ich wersji. Na wsi żadne dziecko nie leży - tłumaczyła Anna N. na rozprawie karnej przeciwko Bronisławowi S .
- Artur nigdy na nic się nie skarżył. Był bardzo skryty. A jeżeli dziecko jest aż tak bardzo skryte, to zawsze jest to oznaka, że coś się dzieje. Ale ja nie pytałem, a on nic nie mówił - odpowiadał ksiądz wikariurz Michał P. Dopiero kilka dni po śmierci Artura do księdza wikariusza przyszedł najlepszy przyjaciel chłopca - Dawid P. Po raz pierwszy opowiedział o sytuacji rodzinnej Artura. Tego roku w lipcu, we wsi powiesił się inny młody człowiek. I Artur powiedział, że jeżeli matka nie pogoni oskarżonego, to on zrobi to samo.
Nauczycielka ze szkoły, do której chodził Artur wspominała go jako bardzo spokojnego ucznia. Siedział w pierwszej ławce. Był zawsze przygotowany.
W latach 2004-2007 Bronisław S. miał policyjny dozór. Wtedy sąd uznał go winnym znęcania się . Bronisław S. nie uznawał tego wyroku. Uważał, że to jego była żona jest wszystkiemu winna i to właśnie na nią powinien być nałożony dozór.
Ubiegłotygodniowa rozprawa przeciwko konkubentowi została przerwana z powodu nagłej choroby sędziego referenta. Następny termin został wyznaczony na początek lipca.
Czytaj e-wydanie »Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?