Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ignacy Karpowicz: Zdecydowanie jestem człowiekiem Wschodu

Fot. Wojciech Oksztol
Ignacy Karpowicz
Ignacy Karpowicz Fot. Wojciech Oksztol
Nagle te wszystkie telewizje, w ogóle nie mające nic wspólnego z kulturą, rzucają się na biednego człowieka, żeby zająć 15 minut swego programu. Na razie tyle się zmieniło, że z trudem udało mi się uciec z Warszawy, od tych niezamądrych dziennikarzy - mówi Ignacy Karpowicz

Kurier Hajnowski: Przyjechał Pan do Hajnówki prosto z Warszawy. Zaraz po wręczeniu Panu Paszportu Polityki.

Ignacy Karpowicz: Już wcześniej umówiłem się z Mikołajem Buszko, więc staram się dotrzymywać słowa. Po drugie, ja bardzo lubię spotkania w małych miejscowościach, miasteczkach. Z radością odmawiam dużym miastom, a zaproszenia do mniejszych miejscowości zwykle przyjmuję. Tu po prostu mieszka inny gatunek człowieka, który znacznie bardziej mnie ciekawi niż taki człowiek wielkomiejski. Poza tym, to są moje tereny, moja ziemia, więc zawsze jest mi tu miło.

Jest Pan stąd.

- Jestem zdecydowanie człowiekiem Wschodu. Urodziłem się w Białymstoku, w takim momencie, gdy był przykaz, że kobiety musiały rodzić w szpitalach, na wsi nie wolno było. Do zerówki mieszkałem na wsi, w Słuczance. Dziadkowie mnie chowali, bo rodzice pracowali. Potem przeniosłem się do Białegostoku i tam mieszkałem do ukończenia liceum. Na studia wyjechałem do Warszawy na Uniwersytet Warszawski. Były to międzywydziałowe studia humanistyczne. Moją ścieżką była iberystyka i afrykanistyka. Właśnie na afrykanistyce nauczyłem się amharskiego, czyli najdziwniejszego języka, którym kiedyś mówiłem.

Pisarzowi łatwo mówić o jego pisaniu?

- Miałem tak, że pisałem zawsze jakieś głupoty. W podstawówce pisałem opowiadania. Oczywiście, nieudane, jak sądzę. Nie zachowały się, ale byłem za mały, aby coś dobrego napisać. Potem pisałem w liceum i na studiach. Napisałem pierwszą większą rzecz, nowelę i postanowiłem, że tym razem chcę się czegoś nauczyć. Poprosiłem różnych krytyków, żeby to przeczytali i powiedzieli, czy coś z mego pisania może wyniknąć. Czy to po prostu grafomania i trzeba dać sobie z tym spokój. Okazało się, że jednak coś z tego może być. Potem, kilka lat temu, wyszło "Niehalo". Miałem szczęście, że książka została dobrze oceniona przez krytyków i czytelników. Od tego czasu mogę zajmować się tym, co lubię, czyli pisaniem.

Paszport Polityki to jednak prestiż. Czy w jakiś sposób zmieni Pana życie?

- Z jednej strony będę robił to, co robiłem, czyli będę pisał książki. Czy Paszport otwiera niektóre drzwi, to się okaże. Jak otworzyłem skrzynkę mailową, to nie wiedziałem, że tyle osób znam. Tyle było maili. Przez dwa dni sam z siebie robiłem małpę i próbowano ze mnie robić małpę. Jeszcze przez tydzień mógłbym siedzieć i odrabiać pańszczyznę medialną, ale wyjechałem. Było kilka zabawnych sytuacji np. jest taka Kinga Rusin. Mówię, że nie przyjdę do jej "Kawy na ławę" czy "Pytania na śniadanie", nie wiem. I ona oburzona, że jak to, jak mogę nie chcieć do niej przyjść? Nagle te wszystkie telewizje, w ogóle nie mające nic wspólnego z kulturą, rzucają się biednego człowieka, żeby zająć 15 minut swego programu. Na razie tyle się zmieniło, że z trudem udało mi się uciec z Warszawy, od tych niezamądrych dziennikarzy. Druga sprawa: wcześniej, gdy ktoś mi coś proponował, miałem czas, żeby grzecznie odmówić. Teraz nawet nie mam czasu mówić "nie". To na razie jedyne zmiany. To nie są fajne zmiany, bo jestem bardziej zmęczony.

Show medialny przeszkadza w życiu, ale kreuje rynek.

- Rzeczywiście, po czymś takim, książka znacznie lepiej się sprzedaje. Dla wydawnictwa ma to duże znaczenie. Świat jest tak skonstruowany, że nie ma co wybrzydzać, muszę gdzieś pójść, jakiegoś wywiadu udzielić, ale niekoniecznie mam ochotę w tym uczestniczyć. Trochę uczestniczę, bo mam taki punkt w kontrakcie z wydawnictwem. Tylko ja nie mam z tego żadnej przyjemności. Staram się uczestniczyć w tym medialnym cyrku w miarę sensownie, czyli nie chodzić do tych debilnych programów. Problem polega na tym, że dawanie odporu bardzo mnie męczy. Mówię nie i próbuję wytłumaczyć, żeby ten ktoś pojął dlaczego nie przyjdę. Nie dlatego, że jestem bufonem, ale dlatego, że to jest bez sensu. To są dwa światy, które się omijają. Druga strona w ogóle tego nie rozumie. Taki zaszczyt dla mnie, a ja z tego pięknego zaszczytu nie chcę skorzystać.

Opłaca się być pisarzem?

- Żyć się da, ale to o tyle niedobry zawód, że nie wystarczy talent, trzeba jeszcze mieć szczęście. To splot tak wielu czynników, że bez szczęścia, można pisać świetne książki i w ogóle nie zarabiać. Rzadko bywa tak, jak z Olgą Tokarczuk, że można pisać ambitniejszą literaturę i zarabiać przyzwoite pieniądze. To pojedyncze przypadki.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny