Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Iga Drobisz: Jak zostać modelką. Fotomodelka galerii Alfa i kariera. (zdjęcia, wideo)

Agata Sawczenko
Białostoczanka Iga Drobisz podróżuje po całym świecie. Pracuje jako modelka i robi zdjęcia.  - Zdecydowałam się na udział  w pokazach mody, by zarobić na pierwszy profesjonalny aparat. Bo to fotografia jest moją pasją - mówi.
Białostoczanka Iga Drobisz podróżuje po całym świecie. Pracuje jako modelka i robi zdjęcia. - Zdecydowałam się na udział w pokazach mody, by zarobić na pierwszy profesjonalny aparat. Bo to fotografia jest moją pasją - mówi. Z albumu prywatnego
Białostoczanka Iga Drobisz podróżuje po całym świecie. Pracuje jako modelka i robi zdjęcia. - Zdecydowałam się na udział w pokazach mody, by zarobić na pierwszy profesjonalny aparat. Bo to fotografia jest moją pasją - mówi.

[galeria_glowna]

Gdy pierwszy raz zaczepił ją pracownik agencji modelek, Iga Drobisz miała 15 lat. Spacerowała akurat z mamą w Warszawie.

- Byłam strasznie zakatarzona. A mama mi potem przypomniała, że w dodatku jeszcze miałam keczup na buzi, bo wcześniej coś jadłyśmy - wspomina Iga.

Wtedy nawet przez myśl jej nie przeszło, że mogłaby prezentować ekskluzywne stroje na wybiegach czy pozować do profesjonalnych zdjęć.

- Propozycją byłam bardzo zaskoczona. Zaczęłam się wymigiwać, że przecież mieszkam w Białymstoku, do Warszawy mam strasznie daleko - uśmiecha się dziś.

Białystok nie jest tak daleko

Ale pracownik agencji był uparty i podtrzymywał swoją propozycję. Przekonywał, że jeśli pokazy są w Mediolanie albo Paryżu, to bez znaczenia, czy modelki jadą tam z Warszawy czy z Pcimia Dolnego.

Podobnych zaczepek na ulicy potem było jeszcze sporo. Iga nie reagowała na nie tak emocjonalnie jak na pierwszą, ale - choć wizytówki zbierała - swego numeru telefonu nikomu nie dała. Mama - artystyczna dusza, choreografka przyzwyczajona do podróży - namawiała ją, by spróbowała.

- Ale ja przez długi czas byłam córeczką tatusia, który zawsze chciał, by jego pociecha pracowała tylko głową - mówi Iga.

I Iga pracowała. Uczyła się pilnie w szkole. A wolne chwile spędzała robiąc zdjęcia.

- Dziadkowie podarowali mi kiedyś prosty aparat cyfrowy. Biegałam i fotografowałam wszystko, co się da. Robienie zdjęć stało się moją pasją - opowiada.

W końcu zdała sobie sprawę, że jeśli nie zainwestuje w lepszy sprzęt, w fotografii nie będzie się rozwijać. - To było w wakacje, gdy zdałam do klasy maturalnej. Miałam 17 lat i pomyślałam sobie: dlaczego by nie zarobić na aparat w modelingu? Dlaczego by nie spróbować swoich sił? Wycofać się zawsze mogę.

Zrobiła sobie kilka zdjęć telefonem komórkowym. I wysłała je na adresy z wizytówek, jakie uzbierała przez dwa lata. Wszystkie agencje odpowiedziały. Iga pojechała na spotkania do Warszawy.

Broń Boże nie chudnij

Wybrała agencję, gdzie czuła się najlepiej. Później okazało, że współpraca nie układa się tak różowo. Iga zrezygnowała z jej usług. Przez jakiś czas działała sama. Jednak praca modelki na własną rękę jest możliwa tylko, jeśli chce się występować w Polsce. Kto chce chodzić po wybiegach w świecie - musi sobie znaleźć przedstawiciela. Iga tak zrobiła. Współpracuje z agencjami w Singapurze, Wiedniu, Mediolanie.

- Teraz będą się rozstrzygać decyzje o tym, którą agencję wybiorę w Paryżu, Niemczech, Barcelonie, Londynie. Propozycji jest mnóstwo. Dlatego będę też szukać dobrej agencji w Nowym Jorku. No i Azja jest moją miłością, chciałabym spędzać tam każdą zimę - zdradza swoje plany.

- Modelki często wyjeżdżają do Azji, bo tam łatwiej jest pracować, jest mniejsza presja, niż w takich topowo modowych miastach typu: Paryż, Londyn, Nowy Jork - dodaje.

Iga na początku swojej kariery w Mediolanie trafiła do prestiżowej agencji. Pierwsze kroki stawiały tam nasze czołowe top modelki: Anja Rubik i Magda Frąckowiak. Niestety, agencje, które chcą uchodzić za prestiżowe i liczyć się na rynku, wielki nacisk kładą na wygląd.

- Już pierwszego dnia wszyscy zaczęli mi powtarzać: schudnij, schudnij, schudnij - wspomina Iga.
A przecież i tak już była bardzo szczupła.

- Dopiero moja opiekunka, chyba w tajemnicy przed innymi, wzięła mnie na bok i powiedziała: Iga, absolutnie nie słuchaj tego, co ci tam mówią. Przede wszystkim masz być zdrowa i pamiętaj, że to ty decydujesz o tym, jak wyglądasz. Miałam szczęście, że na nią trafiłam. Bo zwykle dziewczyny, które nie są w stanie podołać tej presji odchudzania, rezygnują lub schodzą o poziom niżej - mówi Iga.

Przyznaje, że wiele modelek na żywo wygląda źle.

- Jak się na nie patrzy, to aż ciarki po plecach przechodzą, takie są chude. Ale trzeba przyznać, że na zdjęciach czy na wybiegach - w kreacjach wielkich projektantów - tego nie widać.

Zresztą jest jeszcze druga strona medalu, jeśli chodzi o odchudzanie.

- W wielu przypadkach musimy zmieścić się w ubrania w azjatyckich rozmiarach. A nam, Europejkom, wcisnąć się w te ciuszki, czasem jest naprawdę trudno - mówi.

Sama stara się przymykać oko na minusy swojej pracy. I czerpać z niej jak najwięcej pozytywnych rzeczy.

- Czasami zdarza mi się mieszkać z niesamowitymi dziewczynami. I niezależnie, gdzie trafiamy, do jakiego miejsca w świecie, to jesteśmy w ciągłym kontakcie, ciągle się wspieramy.
A jeżeli okazuje się, że dzieli mieszkanie z dziewczynami, które jej nie pasują - po prostu wyprowadza się.

Choć tak naprawdę tej słynnej nieprzychylności modelek, nie widać tak od razu.

- Kiedy dziewczyna w mieszkaniu wygrywa casting, dostaje superpracę czy magazyn, to wszystkie jej gratulują, wszystkie ją ściskają, aczkolwiek nie zawsze to jest szczere - dodaje Iga.

Testy z matematyki przynosił listonosz

Pierwszy wyjazd Igi na pokazy był do Mediolanu. Stamtąd trafiła do Paryża. Potem do Azji - do Hongkongu i do Chin - na chwileczkę. I to wszystko, gdy już się zaczął rok szkolny. A przecież była w klasie maturalnej! Ale tak naprawdę, gdyby nie ówczesne trudności - i życzliwość wielu osób, które pomagały jej je rozwiązywać - nie porwałaby się na takie życie, jakie dziś prowadzi.

- Zdecydowałam się nie iść na studia, tylko łykać świat, korzystać z okazji. Ale tylko dlatego, że miałam możliwość spróbować tego wcześniej, właśnie w trakcie liceum. Inaczej bym się bała - tłumaczy. - Nie tyle świata, ale po prostu iść pod prąd. No bo jak to, nie iść na studia? To wydawało mi się nie do pomyślenia.

Iga wie, że nie miałaby możliwości spróbowania, gdyby nie szkoła, w jakiej się uczyła: Społeczne Liceum STO.

- Wiele modelek zawiesza naukę. Albo robią maturę zaocznie. Ja nie musiałam. Wspierała mnie i pani dyrektor, i wychowawczyni, i inne nauczycielki - wylicza z wdzięcznością dla wszystkich.

Cały czas podkreśla, że jej liceum było wyjątkowe. Miała możliwość zaliczenia przedmiotów przed rozdaniem świadectw, kiedy wyjeżdżała miesiąc czy nawet dwa miesiące przed zakończeniem roku.

Konsultacje z nauczycielami. Indywidualnie dla niej przygotowywany plan nauki. Bywało, że rozwiązania zadań z matematyki przynosił do szkoły listonosz, bo Iga znów gdzieś pojechała.

- Miałam wrażenie, że nauczyciele wiedzą, że robię coś, na czym mi zależy. Nigdy nie odczuwałam z tego powodu żadnych problemów czy docinek. Naprawdę cały czas czułam, że moja szkoła mnie wspiera. Myślę, że nie jest to takie częste.

Iga Drobisz zakochała się w Azji

I właśnie dzięki temu Iga może teraz nosić stroje Valentino, Prady, Dolce, Versace, i Gabbany, Marca Jacobsa. Jednak najważniejsze dla niej są podróże. Ostatnio była w Singapurze. Zakochała się w Azji: w tamtejszym powietrzu, zwierzętach, roślinności.

- 90 proc. wilgotności. Niesamowity szok, gdy się wychodzi z samolotu. Przez pierwszych kilka dni można mieć problemy z oddychaniem, ale później się to docenia. Czuję, jak z każdym dniem zyskuje na zdrowiu - mówi Iga. I zaraz zaczyna opowiadać o azjatyckim jedzeniu: - Niesamowity wybór owoców i warzyw. To niesamowite, kiedy się idzie na przykład na targ i coś się kupuje. I dopóki nie spróbuję, to nie wiem, czy kupiłam mięso, owoc, czy warzywo. Ważne, by się nie bać, próbować różnych rzeczy.

Warto próbować, bo Iga zapewnia, że prawdziwe azjatyckie jedzenie, to zupełnie coś innego niż to, które serwują w azjatyckich barach w Polsce.

- Jednak im więcej palm, motyli i papug oglądam, tym bardziej podoba mi się nasze Podlasie - przyznaje Iga.

I opowiada, jak wracała z Singapuru: najpierw samolotem do Berlina, potem pociągiem.

- Musiałam przejechać przez całą Polskę. Kilka razy po drodze się wzruszałam, oglądając te mokradła, suche badyle i sarny na polach. To jest coś niepowtarzalnego. Myślę, że każdy człowiek, im więcej podróżuje, tym bardziej docenia miejsce, w którym się urodził - mówi z przekonaniem.

Jednak podróże dla Igi to nie tylko praca czy zwiedzanie. To również możliwość zrobienia niesamowitych zdjęć - i ciągłej nauki fotografowania. Bo Iga nie zapomina, dlaczego została modelką.

- Chciałam kupić profesjonalny aparat - uśmiecha się. Ale zaraz przypomina sobie, że dwa miesiące temu ktoś jej go ukradł.

- Do Singapuru pojechałam więc w ogóle bez sprzętu - uśmiecha się.

Ale i tak udało jej się uczestniczyć - jako fotograf! - w profesjonalnie zorganizowanej sesji, gdzie był cały sztab fachowców: stylista, makijażystka, asystenci, oświetleniowiec. I fryzjerzy.

- A ja wszystkim kierowałam - mówi z dumą Iga.

Bo największym sukcesem jest to, że zdjęcia z tej sesji wzięły magazyny z różnych krajów. Będzie je można zobaczyć oczywiście w Singapurze, we Włoszech, w Polsce.

Sesja się udała - mimo tej nieszczęsnej kradzieży.

- Bo osoby, które spotykam, sprawiają, że wszystko pięknie się układa - cieszy się Iga. I opowiada, jak zajechała do Singapuru i po 10 minutach rozmowy z jednym fotografem, dostała od niego aparat - na dwa miesiące. A od drugiego - którego w ogóle nie znała, który widział tylko jej prace - notebooka.

- Trafiam na niesamowitych ludzi na swojej drodze, którzy mi pomagają, pokazują mi ścieżki. I przede wszystkim ułatwiają dążenie do celów.

Iga podkreśla, że modeling nigdy nie był i nie będzie dla niej celem w życiu. Jest tylko drogą do realizacji innych rzeczy.

- To, co czerpię z pracy modelki, to są przede wszystkim podróże, języki obce, kuchnie świata, zapachy, kolory na drugim końcu planety. Przyszłość jak najbardziej wiążę z fotografią - mówi. - Ale na razie cieszę się tym, co mam. Nie jest to mój główny zawód, tylko przede wszystkim pasja. Mogę robić, co chcę, nikt mi niczego nie narzuca.

Iga Drobisz: idź pod prąd

O planach na przyszłość Iga nie chce rozmawiać. Jak każda młoda kobieta, chciałaby sobie ułożyć życie. Mieć szczęśliwą rodzinę, dwoje dzieci. Wie już też, czego ich będzie uczyć:

- Żeby nigdy nie próbowały zabijać w sobie swoich pasji - nawet jeśli inni będą mówili, że jest to coś nieprzyszłościowego, niepraktycznego. Czerpały co tylko mogą od innych osób, ale żeby jednocześnie ufały swojej intuicji. I nie bały się robić czegoś po swojemu. Nawet, jeśli to może być odebrane jako dziwne, czy nie do przyjęcia. Żeby się nie bały iść pod prąd - wymienia.

Marzy też, by udało jej się spełnić w fotografii. - Chciałabym, żeby w fotografii nikt mi niczego nie narzucał. Żebym nigdy nie musiała robić czegoś, co uważam, że jest zupełnie wbrew mnie tylko dlatego, że ktoś mi będzie za to płacił - mówi.

A jeśli chodzi o inne sprawy, to już dawno przestała planować.

- Bardziej się koncentruję, żeby wykorzystywać swój zapał i potencję tu i teraz. Nie zastanawiam się więc, czy będę modelką jeszcze przez dwa, czy przez dziesięć lat. Wszystko jest możliwe, nawet to, że będę mieszkała na Bali - uśmiecha się.

- Na razie skupiam się, by dążyć do swoich celów: spełnić się zawodowo, artystycznie, no i rodzinnie. A co po drodze - to czas pokaże.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny