Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ich dom zalało 256 litrów paliwa. Pani weterynarz z córką i zwierzętami nie ma się gdzie podziać. Potrzebna pomoc [ZDJĘCIA, WIDEO]

Piotr Sawczuk
Piotr Sawczuk
Potrzebna jest pomoc!
Potrzebna jest pomoc! Małgorzata Misiewicz
Do tragedii doszło 25 marca 2020 roku. Podczas tankowania oleju opałowego, służącego do ogrzewania domu, pękł korek w zbiorniku. W kilka sekund 256 litrów paliwa wlało się wielką falą do domu Pani Małgorzaty.

Prawie 3 miesiące po zdarzeniu, w domu pachnie jak na stacji benzynowej, a w powietrzu unoszą się trujące opary. Stan zdrowia Pani Małgosi i jej córki znacznie się pogorszył. Muszą się wyprowadzić, dlatego prowadzona jest zbiórka pieniędzy na domek holenderski.

Zwracam się do Państwa z prośbą o pomoc finansową na zakup domku holenderskiego i przyłączenie mediów. Muszę natychmiast wyprowadzić się ze swojego domu i jest to jedyny, najtańszy i najszybszy sposób który pomoże mi, mojej córce i zwierzętom zapewnić dach nad głową i odzyskać zdrowie - mówi Małgorzata Misiewicz.

256 litrów paliwa wlanych do domu

Toksyczną substancją nasiąkły ściany i podłogi, uszkodzeniu uległo większość mebli i sprzętów znajdujących się w domu, wraz z całą instalacją i wyposażeniem kotłowni. Na szczęście tego dnia nie rozpaliłam w kominku, który także został zalany, bo... doszłoby najprawdopodobniej do wybuchu - mówi Pani Małgorzata. [/cyt]

ZNANY AKTOR, WOJCIECH KALARUS APELUJE O POMOC POSZKODOWANEJ RODZINIE Z BIAŁEGOSTOKU

Straty w nieruchomości to jedno. Większym problemem są ujawniające się skutki zdrowotne wynikające z wdychania oparów z nasiąkniętego paliwem domu. A wchodząc do domu Pani Małgorzaty i jej córki, od progu "wita nas" zapach stacji benzynowej.

Nasz dom zamiast być ostoją bezpieczeństwa stał się naszym zabójczym wrogiem. Sama wychowuje Julie od lat. Dlatego kupiłam ten dom na Pułkowej, żeby mieć trochę łatwiej w życiu ogarnąć dom, pracę, dziecko i zwierzaki. Tu wszystko mam na miejscu. W części domu mam lecznicę dla zwierząt. Póki nie będę musiała zburzyć tego domu, będę miała miejsce pracy. Działka, na której, dzięki uprzejmości mojej znajomej mogłabym postawić ten holenderski domek tymczasowy znajduje się w środku lasu. To jest ok. 20 km od Białegostoku. Nie mam możliwości przeniesienia tam lecznicy i swoich zwierząt, ale na tę chwilę, jest to jedyne rozwiązanie. Ilość problemów, z dnia na dzień nam się ogromnie spiętrzyły. W związku z zatruciem bardzo źle się czujemy. A na dodatek jestem już bardzo zmęczona zaistniała sytuacją. Najbardziej boję się, czy wyjdziemy z tego bez żadnych zdrowotnych problemow. Regularnie musimy badać się na obecność nowotworu, ponieważ to paliwo jest bardzo niebezpieczne. Mój ojczym rok temu zmarł na raka, a to dopiero początek wszystkiego - dodaje właścicielka.

PROBLEMY ZDROWOTNE

Przebywanie w skażonym domu doprowadziło do zatrucia organizmów Pani Małgorzaty i jej córki. Pojawiły się u nich poważne problemy zdrowotne wynikające z bezpośredniego kontaktu i ciągłego wdychania toksycznych oparów oleju opałowego. Mają poparzoną chemicznie skórę, pokrzywkę, wystąpiły reakcje alergiczne, silne bóle i zawroty głowy, podrażnienie dróg oddechowych, duszący kaszel, podrażnienie oczu i śluzówki nosa. Córka Pani Małgorzaty, która od urodzenia choruje na liczne schorzenia, w tym szczególnie dróg oddechowych i ma zdiagnozowaną nadreaktywność oskrzeli, nie da rady spać w nocy z powodu duszności spowodowanych ciągłym wdychaniem drażniącego zapachu, który unosi się w całym domu. Dlatego też córka często nocuje u swojej babci.

Bezpośrednio po zdarzeniu przez kilka dni miałyśmy silne mdłości i biegunkę. Ponieważ dalej mieszkamy w skażonym miejscu nasz stan zdrowia ciągle się pogarsza, pojawiają się nowe dolegliwości. Z powodu panującej epidemii mamy bardzo utrudniony, a w zasadzie znikomy dostęp do opieki medycznej. 8 kwietnia bieżącego roku udałam się z córką na SOR, gdyż stan jej zdrowia wymagał natychmiastowej pomocy medycznej, gdzie stwierdzono także obniżenie odporności i podejrzenie uszkodzenia nerek w wyniku zatrucia toksycznego. Zarówno lekarz córki ze szpitala, jak i mój, bezwzględnie zalecili nam natychmiastowe opuszczenie naszego domu, czego nie uczyniłam do dnia dzisiejszego, bo po prostu nie mamy gdzie się podziać - tłumaczy Pani Małgorzata.

Zdarzenie z 25 marca, spowodowało u Juli, córki Pani Małgorzaty, nie tylko obecne problemy zdrowotne z powodu zatrucia, ale i doprowadziło do dużego szoku u dziecka, a w dalszej konsekwencji do nerwowości, lęków i złego stanu psychicznego. Dziewczynka znajduje się pod opieką psychologa. Jako ofiary przestępstwa obie jesteśmy też objęte opieką Okręgowego Ośrodka Pomocy Pokrzywdzonym Przestępstwem w Białymstoku. Mamy zapewnioną pomoc prawną i psychologiczną. To ogromna pomoc, ale to nie uchroni naszego zdrowia i życia - tłumaczy mama Juli.

Właścicielka domu jest lekarzem weterynarii i prowadzi przydomową przychodnię dla zwierząt. W wyniku skażenia jej domu, ucierpiały też 3 psy. Mają poparzone poduchy łap, zmiany skórne, bezpośrednio po zalaniu przez kilka dni ich skóra krwawiła z miejsc kontaktu ze skażoną podłogą, mają szybsze i spłycone oddechy, są apatyczne, okresowo dostają biegunki, wymiotują, z ich nosów czasem sączy się krew. Na bieżąco udzielana jest im pomoc. Od momentu skażenia minęły ponad 3 miesiące. Jeden z psiaków, pod sierścią, na całym ciele - nadal ma rany i krostki.

POTRZEBNA POMOC

Procedura o wypłatę odszkodowania z polisy ubezpieczeniowej Pani Małgorzaty jest w toku. Ubezpieczyciel wypłacił do tej pory odszkodowanie w wysokości 28 tys zł. Patrząc na zniszczenia, co w związku z katastrofą trzeba zrobić, kwota ta pokryje dosłownie początkowe koszta działań. Boję się, że za jakiś czas czeka mnie kolejna batalia sądowa właśnie z samym ubezpieczycielem - martwi się Małgorzata Misiewicz.

Nie wiadomo czy i kiedy Pani Małgorzata dostanie kolejne, jakiekolwiek pieniądze, chociażby, jak sama mówi - na skucie podłóg i demontaż części budynku nasiąkniętego olejem, w którym zniszczenia cały czas się powiększają. Okazuje się, że po zaistniałej sytuacji, na ścianach domu od wewnątrz, pojawiają się pęknięcia. Bardzo dziwnie zachowuje się elektryka. Dom jest drewniany, więc zagrożenie jest ogromne. Na dodatek rodzina i zwierzęta po prostu nie mają gdzie się podziać.

Nasz dom od zawsze był pełen zwierząt. Obecnie mamy psy, kota, świnki morskie i kucyka, który służy do rehabilitacji mojej córki, i nie ma możliwości aby ktoś wynajął mi dom w którym będziemy mogły zamieszkać wraz ze swoimi zwierzakami. Najlepszym wyjściem w naszej sytuacji jest zakup domku holenderskiego i zamieszkanie w nim na użyczonej działce znajdującej się w sercu Puszczy Knyszyńskiej. Niestety nie ma tam ani podłączonych mediów, ani żadnego budynku. Chciałabym kupić domek holenderski aby móc bezpiecznie, zamieszkać z dzieckiem i naszymi psiakami. Dałoby to nam dach nad głową na czas remontu domu, pozwoliło na eliminację toksyn z naszych organizmów i zminimalizowało konsekwencje zdrowotne w przyszłości. Nie posiadam na to środków finansowych, a wydatki związane z samym remontem lub odbudową domu będą potężne - wylicza Pani weterynarz.

Rodzina czeka obecnie na wszelkie ekspertyzy, na podstawie których mają dowiedzieć się, czy dom nadaje się jeszcze do zamieszkania, remontu, czy też całkowitej rozbiórki.

JAK POMÓC?

W serwisie zrzutka.pl założono zbiórkę, poprzez którą można pomóc Pani Małgorzacie i jej córce Juli. Na chwilę obecną zebrano na pomoc rodzinie około 13 tysięcy złotych. Koszt zakupu skromnego domku holenderskiego to 58 tysięcy złotych. Akcję na dzień dzisiejszy wsparło około 130 darczyńców. Pomóc można, klikając w poniższy link.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny