Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Humor uczniowski sprzed II wojny światowej

Andrzej Lechowski dyrektor Muzeum Podlaskiego w Białymstoku
Początek roku szkolnego, około 1930 r. Ze zbiorów Muzeum Podlaskiego w Białymstoku.
Początek roku szkolnego, około 1930 r. Ze zbiorów Muzeum Podlaskiego w Białymstoku.
Z tych dowcipów śmiano się w międzywojennym Białymstoku. Niektóre są śmieszne i dziś. Wszystkie zaś są świadectwem historii humoru uczniowskiego.

Rok szkolny czas zacząć. Swoją drogą to całkiem przyjemnie spotkać po wakacjach koleżanki i kolegów. Wszyscy jeszcze w letnich nastrojach, pełni wrażeń i wesołych opowieści. Postanowiłem więc na ten nowy rok przygotować kącik humoru szkolnego. Oto więc antologia szkolnych kawałów. Z tego śmiano się w 1930 roku.

W szkole kucharek. W jaki sposób najlepiej zabezpieczyć cielęcinę? Uczennica odpowiada: - Zostawić cielę przy życiu.

Lekcja geografii. Nauczyciel wykłada uczniom obrazowo strony świata: - Słuchajcie dzieci. z przodu mam północ, z lewej strony zachód, z prawej wschód. Cóż mam z tyłu? No powiedz Wojtuś. Wojtuś: - Kiedy się wstydzę.

Wywiadówka. Nauczyciel: - Syn pański jest słaby w rachunkach. To pewnie rodzinne.
Ojciec (kupiec z zawodu): - Niech no pan profesor spróbuje u mnie coś kupić.

Na lekcji zoologii. Nauczyciel: - Dlaczego ryby nie wydają żadnego głosu? Jak ci się zdaje Moryc? Moryc: - Niech pan profesor spróbuje dać nurka i zaśpiewać w wodzie, to się nie będzie dziwować.

Rozmowa o szkole. - Czemu to panie Mateuszu nie posyłacie Józia do szkoły? Mateusz: - A dyć wszystko przez te świnie, których musi pilnować.

- Wstydzcie się tak mówić, czy to wam świnie milsze niż dziecko?

- Milsze nie milsze, ale widzi pan, bez nauki to jakoś człowiek żyje, a bez okrasy nie.

Prawdomówność. Nauczyciel: - Tadziu, słyszałem, że nazwałeś mnie starym osłem.

Tadzio ze skruchą: - Tak proszę pana profesora powiedziałem.

Nauczyciel: - Wobec tego, że powiedziałeś prawdę, przebaczam ci.

Różnica zdolności. Zbyszek ma zły stopień z arytmetyki. Ojciec zaprowadził go na pokaz tresowanych psów. - Widzisz chłopcze jak ten pudelek doskonale rachuje. Czy to nie powinno cię zawstydzać?

- Niby tak ojczulku. Ale proszę też zapytać go o coś z geografii.

Z tego śmiano się w 1931 roku.

Na lekcji. Powiedz Jasiu, kto to taki jest wierzyciel? Jasio: - To jest taki pan, panie profesorze, któremu mam zawsze mówić, że ojca nie ma w domu.

Na lekcji gramatyki. Nauczycielka: - Jeżeli powiem "jestem piękna" - jaki to czas Karolku?

- Czas przeszły, proszę pani.

Z tego śmiano się w 1932 roku.

Na lekcji religii. - No, a teraz proszę mi powiedzieć, co się ukazało po potopie?

- "Pan Wołodyjowski", proszę księdza prefekta.

Po lekcji przyrody. Tatusiu, nauczyciel mówił nam, że na wiosnę wszystkie ptaki i zwierzęta dostają nowe kostiumy.
- Cicho mały, bo jeszcze mama usłyszy.

Na przerwie. Nauczyciel: - Wstydź się! Co by powiedział twój ojciec gdyby usłyszał te brzydkie słowa, jakich używasz.
Uczeń: - Gdyby usłyszał? A to by się ucieszył, bo jest głuchy jak pień.

Na lekcji przyrody. Nauczyciel: - Po czym poznaje się wiek gęsi?

Uczeń: - Po zębach, panie profesorze.

- Jak to? Przecież gęś nie ma zębów!

- Ale my je mamy panie profesorze.
Z tego śmiano się w 1933 roku.

Dobra odpowiedź. Nauczyciel: - Co widzimy nad sobą w dzień pogodny?

Uczeń: - Niebo.

Nauczyciel: - Dobrze. A co widzimy nad sobą w dzień dżdżysty?

Uczeń: - Parasol.

Na lekcji polskiego. - Przeczytaj Mieciu jakieś zdanie, później powiesz je w trybie rozkazującym.

- Koń ciągnie wóz.

- Dobrze, a teraz w trybie rozkazującym.

- Wio!

Na lekcji matematyki. Co ty takiego, Stasiu liczysz na palcach?

- Robię zadanie rachunkowe.

- Ależ powinieneś liczyć z głowy, a nie na palcach.

- Kiedy mam tylko jedną głowę.

Z tego śmiano się w 1935 roku.

Po przerwie. Nauczyciel: - Jak widzę, rozbito znów szybę. Proszę zaraz powiedzieć, kto to zrobił. Jeżeli nikt się nie zgłosi, ukarzę całą klasę.

Wszyscy milczą. Nauczyciel chwycił trzcinę i ukarał wszystkich oprócz ostatniego, do którego zwrócił się: - Jeżeli mi powiesz, kto rozbił szybę, nie dostaniesz lania.

Uczeń po krótkim namyśle: - To ja rozbiłem, proszę pana nauczyciela.

Z tego śmiano się w 1936 roku.

Pierwszy dzień w szkole. Siedmioletnia Zosia wraca po pierwszym dniu ze szkoły. - Jak tam było? - pyta matka. - Ach mamusiu! Taką mamy śmieszną panią. Ledwo coś powie, zaraz zapomni. - Doprawdy? - pyta matka. - A tak. Mówi, mówi i zaraz pyta "dzieci co ja powiedziałam?"

Zwolnienie. - Czy mogę pójść do domu, panie profesorze? Jest mi bardzo niedobrze.

- Co cię boli mój drogi?

- Nic mnie nie boli, niedobrze mi jest tu, w szkole!

No starczy tych historycznych szkolnych dowcipasów. Oby do następnych wakacji, a te już się zbliżają.

Czytaj e-wydanie »

Nieruchomości z Twojego regionu

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny