Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Hubert Maglewski poleca judo

Krystyna Kościewicz
Hubert Maglewski, zdolny judoka, drużynowy mistrz Polski, od niedawna zawodnik Czarni Bytom. Święta spędził z rodziną i na macie Hajnowskiego Klubu Żubr.
Hubert Maglewski, zdolny judoka, drużynowy mistrz Polski, od niedawna zawodnik Czarni Bytom. Święta spędził z rodziną i na macie Hajnowskiego Klubu Żubr. Krystyna Kościewicz
Z Hubertem Maglewski, zdolnym judoką, drużynowym mistrzem Polski, rozmawia Krystyna Kościewicz

Kurier Poranny: We wrześniu 2013 r. oficjalnie zakończyłeś starty jako zawodnik hajnowskiego Żubra. Teraz jesteś judoką GKS Czarni Bytom. Zacząłeś studia w Katowicach.

Hubert Maglewski: Studiuję fizjoterapię na Akademii Wychowania Fizycznego. Pierwsze wrażenia, to trochę daleko od domu, w ogóle nowe środowisko. Nie wiedziałem, że będzie aż tak ciężko, bo kierunek trochę mi daje w kość. Oprócz tego muszę to jakoś godzić z treningami w Bytomiu, w chyba najlepszym w Polce klubie. Jest po prostu cały czas męczarnia.

Ile razy w tygodniu trenujesz i ile czasu?

- To zależy od dnia. Trzy-cztery razy w tygodniu mam trening, siłownia - dwa razy w tygodniu i trening biegowy trzy razy w tygodniu.

Czyli dziewięć razy w tygodniu…

- Zdarza się, że mamy dwa elementy treningowe w ciągu jednego dnia.

Ile czasu trwa taki element treningowy?

- Zależy jaki. Średnio trzeba liczyć godzinę - dwie. We wtorek jest tzw. randori, gdzie spotykamy się i walczymy ze sobą. Randori trwa nawet trzy godziny.

Jak to pogodzić z zajęciami? Jesteś przecież na studiach dziennych.

- Dzięki drużynowemu mistrzostwu Polski prawdopodobnie od następnego semestru będę miał tzw. indywidualny tok nauczania.

To by było lepsze.

- Na pewno, bo w pełni można oddać się treningowi, ale mówią, że to też trochę rozleniwia.

Zawsze byłeś obowiązkowy, uporządkowany, uładzony.

- To zasługa trenera. Gdy zacząłem trenować, miałem 7 lat. Judo bardzo dobrze uczy obowiązkowości. Godziny treningów zrobiły swoje. Lubię, gdy nawet spotkanie ze znajomymi jest uporządkowane - ustalona godzina, żeby się nie spóźnić.

Trudne studia i długie treningi. Jest czas dla dziewczyny?

- Na razie, nie wiem stety, czy niestety, ale nie ma. Na razie nie chcę się tym zajmować. Wyjechałem, żeby trenować i się uczyć. Na dziewczyny przyjdzie pora.

Twoje najnowsze osiągnięcia, to od listopada jesteś drużynowym mistrzem Polski.

- Tak, ze swoją nową drużyną, Czarni Bytom. To były zawody młodzieżowe, do 23 lat. Z tym, że jestem jeszcze juniorem, czyli startowałem kategorię wyżej. Czarni to taka drużyna, że można było się spodziewać mistrzostwa. Myślę, że medal był pewny. Trenując w takim klubie raczej jest się skazanym na jakiś sukces.

Chciałeś przejść do tego klubu?

- Moje plany szły w zupełnie innym kierunku. Ale pojechaliśmy z trenerem na zaproszenie GKS Czarni Bytom, na obóz wakacyjny. Na treningu zazwyczaj siedzi sztab ludzi i patrzą, kto i jak trenuje, jak się stara, jak mu wychodzi. Po ostatnim treningu, jeden z trenerów wyszedł z propozycją, bym dołączył do nich. Bo ogólnie plany miałem takie, żeby iść do Warszawy, na ten sam kierunek, na uczelnię tego samego typu.

No tak, Warszawa bliżej.

- Tym bardziej, że szlaki już przetarte. Parę osób z naszego klubu Żubr, m. in. trenera syn, czy Rafał Sosnowski, właśnie w Warszawie trenowali i się uczyli. Chciałem iść w ich ślady, ale ponieważ pojawiła się interesująca propozycja, to zastanawiałem się nad tym aż do lipca. W końcu postanowiłem, że spróbuję swoich sił na Śląsku i jak na razie jestem z tego zadowolony.

Kiedyś nasi jechali na Śląsk, ale tylko do kopalni. Teraz sytuacja się zmieniła i mamy lepszy "towar eksportowy". W ogóle ktoś tam słyszał o Hajnówce?

- Na uczelni to raczej nie, ale w klubie owszem. Głównie przez trenera Jakuba Ostapczuka. Samego przyjęcia w klubie nie mogłem sobie wymarzyć lepszego. Traktują mnie na równi. To jedna wielka rodzina, a tam trenuje około 500 osób. 14 grup, podczas gdy u nas dwie, trzy. Praca też tam inna, bo wiadomo, więcej sparingpartnerów. Tutaj miałem jednego, czasami dwóch.

Rozpocząłeś treningi od października, tak jak naukę na studiach. W końcu listopada pierwsze poważne zawody, mistrzowsko zakończone. Kiedy kolejne zawody?

- Myślę, że gdzieś w marcu. Albo puchar Polski, albo mistrzostwa Polski indywidualne. Wypadałoby być chociaż w siódemce punktowanej. To byłoby super. Niespodzianka by była, gdyby wpadł jakiś medal. Jeszcze muszę dużo pracować, aby do faworytów dorównać i ich przegonić. Ale różnie bywa, to taki sport, że niespodzianek jest dużo.

Dlaczego zainteresowałeś się akurat judo?

- Mama trenowała kiedyś u nas, w Hajnówce. Zaprowadziła mnie do trenera Jakuba Ostapczuka, spodobało się. To, że zostałem przy judo, to zasługa rodziców, bo wiadomo, czasem się nie chciało, koledzy szli na podwórko, spotykali się ze znajomymi, a tu trzeba było na trening. Czasami to denerwowało. Ale teraz nie żałuję.

Judo stało się twoją pasją. I tak jak powiedziałeś, świetnie kształtuje charakter.

- Jest to sport godny polecenia. Tym bardziej, że bardzo rozwija. Judo i pływanie - dwa sporty z których można przejść na inną dyscyplinę, np. lekkoatletykę, czy piłkę nożną.

Tęsknisz za Hajnówką?

- Oczywiście. Tu jest mój dom i większość kolegów.

Przyjechałeś na święta, a Jakub Ostapczuk mówił, że prowadzisz treningi.

- Trener chciał, żeby pokazał, jak tam się trenuje. Musiałem przeprowadzić trening od początku do końca. Muszę przyznać, że z dziećmi naprawdę nie jest to łatwe, więc trzeba podziwiać naszego trenera.
Rozmawiała Krystyna Kościewicz

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny