Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Hostia zamieniła się w serce. Jeszcze nie widać tłumów pielgrzymów. Ale mieszkańcy już uwierzyli.

Martyna Tochwin
Nasza modlitwa jest szczera, my nie chodzimy do kościoła tylko po to, żeby się pokazać, idziemy z potrzeby serca – mówi babcia kilkuletniej Luizy.
Nasza modlitwa jest szczera, my nie chodzimy do kościoła tylko po to, żeby się pokazać, idziemy z potrzeby serca – mówi babcia kilkuletniej Luizy. Fot. Anatol Chomicz
Pan Bóg wybiera, gdzie chce udowodnić ludziom, że istnieje. To mogło być każde inne miejsce na świecie. Ale zrobił to w Sokółce. Ja myślę, że chce nas nawrócić - mówi babcia do czteroletniej Luizy. - Wnusiu, uznają, że to cud.

Środa. Do godziny 17 brakuje kilkunastu minut. Pojedynczy sokółczanie w pośpiechu idą na wieczorną mszę do kościoła pw. św. Antoniego Padewskiego.

Kilka godzin wcześniej białostocka kuria ogłosiła wyniki dochodzenia w sprawie cudu eucharystycznego. Werdykt brzmi: do nadprzyrodzonego zjawiska doszło bez ingerencji osób trzecich. To znaczy, że hostia, która upadła księdzu na ziemię, jest tą samą, która przemieniła się w tkankę mięśnia sercowego. Nikt jej nie podmienił. Komisja kościelna przekazała swoją opinię do Nuncjatury Apostolskiej. Cud musi potwierdzić jeszcze Watykan.

- Wierzyłam w to od samego początku. Wiedziałam, że coś jest na rzeczy. Czuję to - wzrusza się Walentyna Staworko.

Anna Stasiewicz, sokólska sybiraczka, z entuzjazmem mówi o zakończonych pracach komisji kościelnej.

- Wierzę, wierzyłam i będę wierzyć, bo nie mógł nikt tam się włączyć, nie mógł niczego podłożyć - pani Anna jest pewna.

Oficjalny wynik kościelnego dochodzenia to duży krok naprzód. Parafianie sokólskiego kościoła nie przywiązują jednak do niego aż tak dużego znaczenia. Dla wielu z nich cud eucharystyczny już się tu wydarzył. A czy stolica apostolska uzna go, czy nie, to i tak nic nie zmieni.

- Dla mnie decyzja Watykanu, nawet jeśli okaże się niepomyślna, nie będzie bardzo istotna. Moja wiara jest głęboka. Ja każde przeistoczenie ciała Chrystusa podczas mszy świętej traktuję jak cud - wyznaje Helena Bieńkowska.

- A jednak cud Boski, nie ludzki! Trzeba zatem uwierzyć z całego serca. Nie czekać na werdykt Watykanu, tylko wierzyć - nie kryje radości Helena Tochwin.
Ewa Sołtan do całej sprawy podchodzi z większą ostrożnością.

- Ja bym poczekała na opinię Watykanu. Może to jest jeszcze za wcześnie, za mało czasu upłynęło, za świeże, żeby od razu powiedzieć tak albo nie - zastanawia się młoda kobieta.

Potrzeba żarliwej modlitwy

Podczas środowego nabożeństwa nie pada ani jedno słowo na temat zakończenia przez archidiecezję badań nad cudem. Choć ludzie spodziewali się, że proboszcz Stanisław Gniedziejko coś na ten temat powie.

- Księża są bardzo powściągliwi w tej sprawie. I dobrze, bo tutaj nie trzeba mówić, tylko żarliwie się modlić - broni kapłanów Helena Tochwin.

Przecież i tak czują się wyróżnieni. Spotkało ich coś niezwykłego i nadzwyczajnego. Starsza kobieta, która na mszę przyszła razem z wnuczką Luizą Ochrymiuk, nie ma wątpliwości, co do wyjątkowości sokólskiego kościoła.

- Jest przesiąknięty modlitwą. Nasza modlitwa jest szczera, my nie chodzimy do kościoła tylko po to, żeby się pokazać, idziemy z potrzeby serca - mówi babcia kilkuletniej Luizy. - W nowych kościołach człowiek nie potrafi tak się skupić, jak w naszym starym.

- Poznałam wielu kapłanów, którzy pracowali w Sokółce. Wszyscy mówili, że tu ludzie są bardziej wierzący. I za to trzeba Panu Bogu dziękować - dodaje Helena Bieńkowska.

Przyjadą pielgrzymi

Na razie w Sokółce nie widać jeszcze tłumów pielgrzymów. Chociaż pojedyncze osoby już przyjeżdżają: ze Śląska, Wrocławia, Poznania, Podhala. Wszyscy chcą na własne oczy zobaczyć miejsce, gdzie hostia przemieniła się w ludzkie serce.

Stanisław Małachwiej, burmistrz Sokółki, jest osobą wierzącą i też wierzy w cud. Do głowy mu nie przyszło, że ktoś miałby przy tym namieszać czy - jak to niektórzy mówią - palce maczać.

- XXI wiek mamy, rozwój cywilizacji, więc da się najzwyczajniej sprawdzić próbkę. Są badania.

Burmistrza pytają od dwóch tygodni, czy obawia się gwałtownego napływu turystów do miasteczka.

- W innych miejscach na świecie, gdzie miały miejsce podobne zjawiska, nie było tak, że raptem zjeżdża się masa ludzi i miasta sobie nie radzą. Myślę, że to będzie powoli postępowało. A tu już duża rola prywatnych inwestorów i oczywiście gminy. I spokojnie. Potrafimy się dobrze przygotować - zapewnia burmistrz.

Na razie pielgrzymom wybierającym się do Sokółki musi wystarczyć to, co jest. Trzy hotele, kilka barów i kawiarni, które można zliczyć na palcach obu rąk. To cała baza noclegowo-gastronomiczna.

- Na pewno nie tylko Sokółka na tym zyska, ale też i gminy ościenne. Może Białystok - dodaje Małachwiej.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny