Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Hospicjum Dom Opatrzności Bożej pomaga

Agata Sawczenko
Nie każdy da radę pracować w hospicjum. Tu trzeba mieć wielkie serce. Pani Teresa, Daniela Czerniawska, doktor Tadeusz Borowski-Beszta i Józefa Łupińska pomagają od lat. I nigdy nie wzięli za to ani grosza.
Nie każdy da radę pracować w hospicjum. Tu trzeba mieć wielkie serce. Pani Teresa, Daniela Czerniawska, doktor Tadeusz Borowski-Beszta i Józefa Łupińska pomagają od lat. I nigdy nie wzięli za to ani grosza. Anatol Chomicz
Czasem wystarczy potrzymać za rękę. Innym razem - chwila rozmowy. Są też momenty, gdy trzeba choremu pomóc w jedzeniu, uczesać, obciąć paznokcie. - Pomagamy z potrzeby serca - mówią wolontariuszki z hospicjum.

To jest miejsce specjalne - nie ma wątpliwości Józefa Łupińska. Wolontariuszką w białostockim Hospicjum jest od 12 lat. Przychodzi tu niemal dzień w dzień. Bywa, że opiekuje się chorymi nawet 12 godzin ciągu dnia. - Jeśli ktoś nie czuje tego miejsca sercem, to nie da rady - dodaje Józefa Łupińska. - Można chcieć, przełamywać się, próbować pomagać, ale jeśli nie ogarniamy tego miejsca sercem, miłością, to nikt nie da rady.

W Hospicjum Dom Opatrzności Bożej w ubiegłym roku przyjęło 680 pacjentów.

- W tym roku na pewno będzie ich więcej, bo mamy inną umowę z Narodowym Funduszem Zdrowia - mówi doktor Tadeusz Borowski-Beszta, który 28 lat temu założył hospicjum.

- Wraz z innymi przecież - od razu prostuje.

Pan doktor od początku pracuje tu jako wolontariusz. - Byli chorzy, którzy wymagali fachowej, pielęgniarskiej i lekarskiej pomocy. Mimo że leczenie przyczynowe zostało wyczerpane, to oni dalej przecież byli chorymi. Choroba nie ustępowała, objawy były. I tymi chorymi trzeba było się zająć. Taki jest nasz zawód - tłumaczy, dlaczego założyli hospicjum.

Nikt tu nie ma wątpliwości, że doktor Borowski-Beszta to człowiek nie o wielkim, ale olbrzymim sercu. On sam nie chce o tym opowiadać. Do tego, co robi dla innych, podchodzi z wielką skromnością: - Jest potrzeba, więc lekarze muszą na nią w miarę potrzeb reagować - mówi tylko.

Przez wiele lat dla chorych było tu tylko nieco ponad 20 łóżek. Dwa i pół roku temu hospicjum rozrosło się, zwiększyła się powierzchnia, można więc było przyjąć więcej chorych.

- Teraz mamy ponad 70 łóżek - mówi doktor Borowski-Beszta.

Chorymi opiekuje się 12 lekarzy i 60 pielęgniarek. To za mało, by zająć się nimi tak jak trzeba. Wielu lekarzy przychodzi tu więc bezpłatnie. Biorą dyżury dwa czy trzy razy w miesiącu. A pielęgniarkom pomagają wolontariusze. Niektórzy - jak pani Józefa Łupińska, przychodzą tu od lat.

- Są bardzo potrzebni - nie ma wątpliwości Tadeusz Borowski-Beszta. I tłumaczy: - W ciągu dnia dziewięcioma chorymi opiekuje się jedna pielęgniarka. Do pomocy ma opiekunkę medyczną.

A chorzy to przecież ludzie, którym najczęściej trzeba pomagać w najprostszych codziennych czynnościach. Trzeba ich nakarmić, pomóc się podnieść...

- A gdzie czas na wysłuchanie chorego? Na obecność? - zauważa doktor. - Bardzo ważną rzeczą jest obecność przy chorym kogoś, kogo on akceptuje, kogo oczekuje, kogo potrzebuje. Nie bez powodu Jan Paweł II mówił, czego oczekuje człowiek w stanie terminalnym: obecności, solidarności, czyli tej empatii i pomocy - jaka jest możliwa. Ta obecność drugiego człowieka jest szalenie ważna.

Dobrze, jeśli jest rodzina. To ona wtedy czuwa przy chorym, służy mu wsparciem, daje miłość.

- Był u nas ojciec, który sam wychował pięć córek. Siedziały przy nim dzień i noc - wspomina doktor. - Ale czasem chory płacze, że dzieci nie odwiedzały go już dwa tygodnie. A czasem rodziny w ogóle nie ma.

Wtedy taką namiastką rodziny stają się pracownicy hospicjum i wolontariusze.

- Nie ma takiej pracy, której nie robiłabym przy chorych, oczywiście oprócz tych medycznych - mówi Józefa Łupińska. - Mycie, strzyżenie włosów, golenie u mężczyzn, obcinanie paznokci, przewijanie... - wymienia.

Gdy trzeba, poprawi pościel, nakarmi, posadzi na wózek i powozi po korytarzu.

- I modlitwy. Codziennie rano w kaplicy, później o 12 Anioł Pański, o 15 - koronki. Są głośniki w salach, więc kto chce, to w tym uczestniczy - mówi pani Józefa. Przyznaje, że to ważne i dla chorych, i dla niej samej.

- Ale przede wszystkim słuchamy, co mówią chorzy. Tu trzeba umieć słuchać - nie ma wątpliwości.

Pani Józefa zajmuje się nie tylko chorymi, ale też wolontariuszami. Wprowadza nowych w pracę, pokazuje, co należy robić, jak robić. Bo pomagać chce wiele osób. Ale tylko nieliczni zostają. Nie wytrzymują. Za dużo tu cierpienia. - Boją się śmierci, osoby cierpiącej, nie umieją sobie z tym poradzić - mówi pani Józefa. I dodaje, że nie każdy wolontariusz musi przecież pracować bezpośrednio z chorymi.

- Przychodzą do nas wolontariuszki, które pomagają w kuchni albo przy sprzątaniu. Panowie robią drobne naprawy. Dużo tu jest do zrobienia - mówi.

Pani Teresa jest już wolontariuszką trzeci rok. Jak mówi - skierowała ją tu potrzeba serca.

- Ale miałam też trochę doświadczenia domowe przy opiece nad najbliższymi chorymi, wiem, jak to wygląda, na czym to polega. To cierpienie nie było mi obce. Więc kiedy przyszłam tutaj, to nie było dla mnie szokujące - tłumaczy. Ale rozumiem tych, którzy nie wytrzymują. Bo ciężko jest patrzeć nie tylko na cierpienie chorych, ale jeszcze na rozpacz rodziny.

- Często również rodziną musimy się zaopiekować. Porozmawiać, pocieszyć, a najczęściej również tylko wysłuchać - dodaje pani Józefa. - Czasem zaparzyć herbatę, czasem nawet oddać swoją kanapkę. ć

No i potrzymać za rękę. Bo bliskość drugiego człowieka, fakt, że ktoś jest tuż obok, dodaje otuchy każdemu. Nawet w najtrudniejszych chwilach.

Hospicjum Stacjonarne „Dom Opatrzności Bożej”

mieści się przy ul. Jana III Sobieskiego 1 w Białymstoku. Już od 28 lat kieruje nim lekarz-wolontariusz: doktor Tadeusz Borowski-Beszta. Hospicjum stacjonarne przyjmuje pacjentów w zaawansowanym stadium chorób nowotworowych.

Pracujący tu lekarze i pielęgniarki oraz wolontariusze zapewniają fachową pomoc lekarską, pielęgniarską, psychologiczną i duszpasterską.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny