Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Historia ulicy Kraszewskiego z pewnością zainteresowałaby samego pisarza

Andrzej Lechowski dyrektor Muzeum Podlaskiego w Białymstoku
Józef Ignacy Kraszewski. Fotografia z archiwum rodzinnego Zygmunta Glogera.
Józef Ignacy Kraszewski. Fotografia z archiwum rodzinnego Zygmunta Glogera.
Jej początkiem była droga wiodąca z Białegostoku, przez wieś Bojary aż do supraskiego monasteru.

Wspaniała, piękna postać Branickiego miała w sobie coś z tych bohaterów, którzy heroicznie ginąć są przeznaczeni, ale nie zdołają zwyciężyć. Był to marzyciel, lubiący żyć, świetnie poruszać się wśród oklasków, używać gotowego żywota, ale nowego stworzyć niezdolny. (…) Był w nim magnat polski i szlachcic razem i francuski dworak, a rycerz. (…) Choć w latach podeszłych, hetman przedkładał nad poważne zajęcia towarzystwo dowcipne, wesołe, lekkie, dobrego tonu".

Tak Jana Klemensa Branickiego charakteryzował patron 2012 roku, czyli Józef Ignacy Kraszewski, którego napisane w 1879 roku "Grzechy hetmańskie" toczą się w białostockich realiach. Powieść ta, to bodaj najwyraźniejszy związek pisarza z naszym miastem. Szukając innych miejscowych śladów Kraszewskiego, pamiętać trzeba o gimnazjalnej, drohiczyńskiej przyjaźni późniejszego pisarza z Janem Glogerem, ojcem Zygmunta.

Przyjaźń ta przeszła z ojca na syna i autor "Encyklopedii staropolskiej" za namową ojca w 1869 roku rozpoczął korespondencję z Kraszewskim. Nieliczne zachowane listy przechowywane są dziś w zbiorach Biblioteki Jagiellońskiej. Ileż w nich uroku. Ot choćby pisze Zygmunt w maju 1870 roku. "Ojciec mój do najmilszych wspomnień swej młodości zaliczając chwile spędzone niegdyś razem z Szanownym Panem, polecił mi przy każdej sposobności załączyć Mu ukłony dawnego przyjaciela i kolegi szkolnego".

W kolejnym liście z lutego 1871 roku młody Gloger donosił Kraszewskiemu o ojcu, "że pomimo 60 lat życia zdrów jak ryba, włosów siwych jeszcze nie ma, prawie co dzień jeździ konno, przypominając sobie rok 1831, w którym służył w strzelcach konnych i mówi, że jeszcze raz gotów siąść na koń. Humor tylko stracił od roku 1863".
Tuż przed Bożym Narodzeniem 1871 roku w post scriptum do kolejnego listu dopisał, "ponieważ zbliżają się Święta Bożego Narodzenia, więc staropolskim zwyczajem przesyłamy Szanownemu Panu znad Narwi serdeczne życzenia wesołego ich spędzenia".

W liście ze stycznia 1878 roku Gloger zwrócił się do Kraszewskiego z wyjątkową prośbą. Pisał: "a teraz prośba od mego ojca, który rzekł mi niedawno: Nie wyruszam się nigdzie z domu i już może pana Józefa nigdy w życiu nie zobaczę, ale kup mi w Warszawie Jego fotografię, niech mi się zdaje, że go jeszcze raz uściskam serdecznie. - Fotografii tej szukałem, ale nigdzie nie znalazłem. (…) Ośmielam się tedy prosić o przesłanie tejże, jeżeli łaska, staremu koledze, który już żyje tylko przeszłością i pamiątkami".
Nie wiemy, czy prośba została spełniona. Ale w 1883 roku Zygmuntowi i Aleksandrze Glogerom urodziła się córka Joanna Michalina nazywana przez rodzinę Janinką. Powiadomiony o tym Kraszewski tym razem wysłał swoją fotografię z odręcznie skreśloną dedykacją: "Wnuczce mojego drogiego Kolegi Glogera, córce kochanego Zygmunta. Z błogosławieństwem i życzeniami przesyła przyjaciel J. I. Kraszewski, San Remo 1884". Dziś fotografia ta przechowywana jest w rodzinnym archiwum Glogerów jako najcenniejsza pamiątka. Tyle glogerowsko-kraszewskich śladów.

Mamy jeszcze w Białymstoku ulicę Kraszewskiego. Jej historia z pewnością zainteresowałaby zarówno Glogera, jak też samego Kraszewskiego. Początkiem tej ulicy była droga wiodąca z Białegostoku, przez wieś Bojary aż do supraskiego monasteru. W XIX wieku droga przemieniła się w ulicę. Po 1863 roku nadano jej nazwę Żukowskiego. Pewnie chodziło tu o Wasilija Żukowskiego, rosyjskiego poetę, twórcę słów hymnu "Boże cara chrani".

Z latami ulica zaczęła wpisywać się znacząco w historię miasta. 6 listopada 1915 roku pod trzynastką, w kamienicy Ostrowskiego otwarto pierwszą od czasów powstania listopadowego polską szkołę elementarną. Jej kierownikiem był Michał Motoszko, a uczyli w niej Zofia Szmidtówna, Czesława Ostaszewska-Kosińska, Emilia Wenclikówna i ksiądz prefekt Paweł Piekarski.

Od kwietnia 1919 roku ul. Kraszewskiego jest już Kraszewskiego. W następnych latach na rogu z ulicą Starobojarską założono "Kroplę Mleka", pierwszą w mieście poradnię i punkt opieki nad młodymi i samotnymi matkami. Po wojnie mieszkał przy Kraszewskiego Witold Różycki - legenda białostockiego życia teatralnego. Malował pejzaże tej ulicy profesor Aleksander Kozyrski, biegał po niej w pacholęcym wieku dramatopisarz Tadeusz Słobodzianek, a swoje piękne różane ogrody pielęgnował ojciec Jerzego Maksymiuka.

Sentyment do tej niegdyś pięknej ulicy mam wielki. Wychowałem się na niej. Widzę wciąż kwitnące akacje przy szóstce, pamiętam kamienne cokoły kamienicy, w której mieściła się Spółdzielnia Niewidomych. Przywołuję smak wybornych wędlin od Goździka i te wspaniałe ogrody. Wiosną były obsypane kwiatami, jesienią pachnące dojrzałymi śliwkami i jabłkami, a zimą stanowiące alpejski raj dla dzieci. Ech, łza się w oku kręci za tym zniszczonym światem. Dobrze, że zostały książki. Siadam więc do lektury "Hetmańskich grzechów". Jako patriota Kraszewskiego (ulicy), muszę też być fanem Kraszewskiego (pisarza). Mus to mus.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny