Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Historia Białegostoku zaklęta w Pałacu Branickich

Aneta Boruch [email protected] tel. 85 748 96 63
Reprezentacyjna aula czeka na pilny remont, bo woda cieknąca z poddasza powoduje zagrzybienie i niszczenie obrazów.
Reprezentacyjna aula czeka na pilny remont, bo woda cieknąca z poddasza powoduje zagrzybienie i niszczenie obrazów. Anatol Chomicz
Wersal Północy, symbol Białegostoku, w którym jak w soczewce skupia się historia miasta - Pałac Branickich. Wkrótce odkryje jeszcze wiele z zachowanych w nim tajemnic. Ale nie zanosi się na to, by było tu tylko muzeum.

Kraków ma Wawel, Warszawa - Zamek Królewski Łazienki a Białystok - Pałac Branickich. To wielkiej urody magnacka rezydencja w późnobarokowym stylu, podziwiana przez wszystkich.

Rewelacje w piwnicach

Białostoczanie patrząc na Pałac Branickich tęsknią do czasów jego największej świetności i darzą go ogromnym sentymentem. Nie mogą jednak czuć się w pełni jego właścicielami, bo mieści się tu Uniwersytet Medyczny.

Dla uczelni taka siedziba to prestiż, choć także spore koszty jej utrzymania i konserwacji.
Remonty mniejsze i większe trwają w pałacu praktycznie cały czas. Ostatnio duże prace koncentrowały się na zewnątrz - odtworzono pierwotny wygląd dziedzińca wjazdowego wraz z dwoma fontannami. Kolejne cztery pojawiły się w salonie ogrodowym, uzupełnione przez odrestaurowany Pawilon Pod Orłem i 16 rzeźb w alei głównej. Przy okazji cały czas odkrywana jest tkanka historyczna.

W 1944 roku pałac został w 70 procentach zburzony przez wycofujących się Niemców. Dużą część z tego, co pozostało, zniszczyła w tym samym roku Armia Czerwona. Pałac odbudowano w latach 1946-1960 pod kierunkiem Stanisława Bukowskiego, nawiązując do stanu z XVIII wieku. Pośpiech, z jakim przeprowadzono prace, nie pozwolił jednak na zebranie pełnej dokumentacji, rekonstrukcja wnętrz jest więc niezbyt wierna. I tak na przykład sala konferencyjna ma zieloną tonację, mimo, że pierwotnie była biała z bogatymi złoceniami.

W zeszłym roku przeprowadzono pierwsze i jedyne w całej historii rezydencji prace inwentaryzacyjne piwnic. W tym roku uczelnia planuje zmierzyć się z wodą w auli, która podcieka i sprawia, że coraz większe powierzchnie ścian pokryte są grzybem. Nie dość, że brzydko to wygląda, to w dodatku niszczy też znajdujące się tu obrazy. Uczelnia właśnie zastanawia się skąd zdobyć kilka potrzebnych na te prace milionów.

I planuje jednocześnie prace archeologiczne na dziedzińcu paradnym przed pałacem, czyli tuż przed głównym wejściem, a także przed carskim budynkiem tzw. Collegium Primum. Termin prac nie jest jeszcze znany, ale wiadomo, że będą niezwykle kosztowne. Projekt na dziedziniec paradny już jest, natomiast projekt na przestrzeń przy Collegium Primum dopiero jest w planach. Środowisko historyczno-konserwatorskie czeka z niecierpliwością na rozpoczęcie tych prac, spodziewając się interesujących znalezisk. Podczas prac na dziedzińcu wstępnym odkryto pięknie zachowane mury - fundamenty budynku z okresu Wiesiołowskich albo nawet Tabutowiczów, czyli pierwszych właścicieli Białegostoku.

- Spodziewamy się, że teraz spod ziemi wyjdą naprawdę rewelacyjne rzeczy - liczy dr Magdalena Grassmann, pełnomocnik rektora Uniwersytetu Medycznego ds. historycznych i muzealnych. - Wiemy już na podstawie badań robionych w piwnicach, że na pewno ich część, pochodząca z czasów Wiesiołowskich, znajduje się pod dziedzińcem. Jest ich tam cały kompleks. Będziemy chcieli je odkryć. Na pewno będą to rewelacyjne rzeczy, które mogą nawet zmienić historię Białegostoku. Bo tej historii pisanej, dotyczącej czasów Wiesiołowskich i Tabutowiczów jest mało. I cała rzecz polega na tym, aby te prace ziemne wykorzystać do poznawania tej konkretnej, materialnej kultury.

Magdalena Grassmann nie ma wątpliwości, że trzeba pokazywać ludziom, co tylko się da, bo Białystok nie posiada aż tak dużo zabytków. Gdy na dziedzińcu Arsenału odsłonięto dawny kanał sanitarny, prezentowała go studentom jako piękny przykład dbałości o stan sanitarny miasta, ponieważ w swoim czasie było to naprawdę cudo techniki.

- Zrobienie ścieżki turystycznej wokół rezydencji byłoby wspaniałą atrakcją - uważa Magdalena Grassmann. - Jeśli na dziedzińcach znajdziemy coś ciekawego, to na pewno zechcemy to pokazać.

Skrzydło jak za Izabeli

Duże plany remontowo-budowlane uczelnia ma także na parter prawego skrzydła i jego pierwsze piętro, gdzie teraz mieści się Zakład Historii Medycyny i Farmacji wraz z poświęconym tej dziedzinie muzeum. Wszystko w oparciu o zachowany oryginalny projekt odbudowy prawego skrzydła pałacu z 1947 roku roku inż. Stanisława Bukowskiego, zaopiniowany przez generalnego konserwatora prof. Jana Zachwatowicza. To osoba niezmiernie zasłużona w odbudowie najważniejszych zabytków w Polsce - uczestniczył m.in. w odrestaurowaniu Starego Miasta w Warszawie.

Władze uniwersyteckie, obecny właściciel pałacu chce odtworzyć dużą, 200-metrową przestrzeń w tej części, gdzie kiedyś znajdowała się stajnia pałacowa. Zachowane będzie sklepienie krzyżowe, a całość wsparta będzie na kolumnach. Prace objęłyby także drugą część skrzydła, która w XVIII wieku była wykorzystywana jako część mieszkalna - tutaj Izabela Branicka przebywała zimą.

- Chcemy odtworzyć przestrzeń z XVIII wieku, pokazać historię jej oraz pałacu w sposób zgodny z kanonami nowoczesnego muzealnictwa - podkreśla pani pełnomocnik.
W tym roku ma być zrobiona koncepcja programowo-przestrzenna muzeum wraz ze scenariuszem wystaw. A w przyszłym - projekt i początek konkretnych prac remontowo-budowlanych. Wszystko zależy od pieniędzy. Uczelnia ma zamiar zdobyć je z programów unijnych. Potrzebnych jest kilka milionów złotych.

Pałacowe wojny o muzeum

Od reprezentacyjnego zabytku miasta oczekuje się otwartości na turystów.
- Jesteśmy dostępni, tylko mało osób o tym wie - mówi Magdalena Grassmann. - Oczywiście chodzi o te reprezentacyjne pomieszczenia, które mają w sobie zachowane np. oryginalne elementy dawnej ornamentyki. Mamy zatrudnionych przewodników, którzy codziennie (łącznie z weekendami), oprócz poniedziałków, oprowadzają po pałacu.
Panna młoda, która zechce sfotografować się w pałacowych wnętrzach, z pewnością będzie miała taką możliwość. Tylko, że za każdą sesję zdjęciową czy filmową, dział gospodarczy uczelni pobiera opłatę - 200 zł.

Ale już o urządzeniu w pałacowych wnętrzach prywatnego przyjęcia nie ma mowy. Zorganizować tu można natomiast konferencję i inne imprezy o charakterze publicznym.
Temat zrobienia z Pałacu Branickich jednego wielkie muzeum wraca co jakiś czas jak bumerang w zasadzie od 1949 roku. Doskonale wie o tym Andrzej Lechowski, dyrektor Muzeum Podlaskiego, bo właśnie w tamtym czasie była to pierwsza siedziba tej instytucji.
- Taki też był zamysł inicjatorów odbudowy pałacu, żeby przeznaczyć go na cele muzealne - podkreśla Andrzej Lechowski. - Wtedy mówiono na niego: pałac kultury ludowej, niemniej miały to być cele publiczne związane z kulturą.

Jednak w pałacu ulokowała się Akademia Medyczna, a Muzeum Podlaskie przeniesiono do Pałacyku Gościnnego. I zarzucono cały program funkcjonalnej odbudowy pałacu. Przeciwko czemu zaprotestował zresztą Stanisław Bukowski i w efekcie pożegnał się ze stanowiskiem kierownika prac. Pamiątką 1950 roku jest popiersie Stanisława Bukowskiego w tympanonie od strony ogrodu.

W latach 60. temat powrócił - została nawet podjęta w tej sprawie stosowna uchwała intencyjna Rady Narodowej - samorząd ówczesny chciał, żeby w pałacu było muzeum. Oczywiście do dnia dzisiejszego nic z tego nie wyszło. Co prawda wszyscy byli za, tylko nikt nie chciał tego zrobić. Chociaż co pewien czas w rozmaitych strategiach pojawiał się taki zapis. Temat wrócił w latach 90., z podobnym efektem. I taki stan trwa do dziś.

- Uważam, że jeden z najwspanialszych, charakterystycznych budynków Białegostoku, skupiający na dodatek to, co w naszej historii najbardziej szczytne, powinien być obiektem użyteczności publicznej, naszym Zamkiem Królewskim - nie ma wątpliwości dyr. Andrzej Lechowski. - Należy zrewaloryzować sale reprezentacyjne i stworzyć tam placówkę muzealną. Ubolewam nad tym, że nie ma rozmowy środowiskowej na ten temat, tylko każdy sobie rzepkę skrobie w tej sprawie.

W swoim czasie Muzeum Podlaskie opracowało projekt zagospodarowania dwóch tzw. studni, czyli pomieszczeń w pałacowym ogrodzeniu i bramie. Sprawy jednak potoczyły się tak, że muzealnikom nie dane było zrealizować tego pomysłu.

- Określam to jako lekkie dziwactwo, panujące w naszym mieście - nie kryje Lechowski.

Nikogo nie stać na pałac

Jak łatwo się domyślić, obecny lokator nie podchodzi z entuzjazmem do pomysłu opuszczenia pałacu. - Uczelnia oddała miastu park, dziedziniec wjazdowy, Arsenał - wylicza prof. Lech Chyczewski, rzecznik Uniwersytetu Medycznego. - Myślę, że bardzo dobrze współpracuje z miastem i nie ma potrzeby, żeby tę współpracę negować i przekreślać.

I nic nie wskazuje na to, by w tej materii szybko miało się coś zmienić. Choćby ze względu na koszty, chętnych by przejąć pałac na razie brak.

- Są prawa własności, i od 1940 roku dysponuje nimi Uniwersytet Medyczny - podkreśla Tadeusz Truskolaski, prezydent Białegostoku. - Sprawa byłaby możliwa tylko wtedy, gdyby uniwersytet chciał się pozbyć pałacu, a o tym nie słychać. Dopiero po decyzji senatu i rektora temat byłby realny, bo nie ma mowy o kupnie. Cena pałacu byłaby pewnie taka, że mało kogo w tym kraju byłoby stać, nie tylko nas.

Prezydent przyznaje jednak, że biorąc pod uwagę znaczenie tego miejsca, to naturalnym właścicielem wydaje się instytucja publiczna w postaci miasta czy województwa. Jest jednak zadowolony z obecnej współpracy magistratu z właścicielami pałacu, jeśli chodzi o udostępnianie jego reprezentacyjnych wnętrz na imprezy typu zaprzysiężenie czy świętowanie długoletniego pożycia małżeńskiego mieszkańców.

Szanse na realną zmianę właściciela i funkcji pałacu zdaniem Tadeusza Truskolaskiego są niewielkie. - Nie przypuszczam, by stało się to w najbliższych kilkudziesięciu latach.
Równie wstrzemięźliwie do tematu podchodzą władze województwa. Przyznają, że dyskusje nad stworzeniem zespołu pałacowo-parkowego Branickich były. Pomysł został nawet wpisany w 2001 roku do Programu Rozwoju Kultury w województwie podlaskim do 2006 roku. Koncepcja polegała na tym, by stworzyć tam coś w rodzaju pomieszczeń reprezentacyjnych dla marszałka, prezydenta miasta i wojewody. - Ale, jak to zwykle u nas bywa, rozmowy skończyły się niczym - nie ukrywa Jacek Piorunek, członek zarządu województwa. I prywatnie dodaje, że aby mówić o koncepcji pałacu-muzeum, najpierw Uniwersytet Medyczny musi mieć zapewnioną odpowiednią infrastrukturę. Po drugie: pieniądze. - Urząd marszałkowski może przejąć pałac, ale bez ponoszenia kosztów - zaznacza Piorunek.

Zły czas na muzeum

Urząd marszałkowski z marszu wskazuje od razu instytucję, która mogłaby zająć się prowadzeniem Muzeum Branickich - to Muzeum Podlaskie. Ale póki co na razie jedynym muzeum w pałacu jest to, poświęcone medycynie.

To za mało. - Ludzie nie tego oczekują od takiego zabytku. Chcieliby dowiedzieć się w nim o Branickich i Białymstoku w XVIII wieku - mówi Andrzej Lechowski. Przyznaje jednak, że ewentualna operacja rewitalizacji pałacu rozłożona byłaby na lata i pochłonęłaby mnóstwo pieniędzy. - Zważywszy na obecną mizerię finansową, to nie jest najlepszy czas na podejmowanie takich inicjatyw - dodaje dyrektor Muzeum Podlaskiego.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny