W marcu 1934 roku "Reflektor" wszczął alarm o stanie higieny osobistej mieszkańców Białegostoku. Co drugi białostoczanin kąpał się tylko raz w roku! Problem dotyczył głównie robotników i biedoty miejskiej. Osoby te wiązały ledwo koniec z końcem. Niewielu mogło sobie pozwolić na godziwy posiłek, nie mówiąc już o częstszej kąpieli w łaźni miejskiej. Był to bowiem wydatek rzędu 2 złotych.
Wielu obywateli uważało, że sprawę higieny osobistej może rozwiązać bezpłatna łaźnia. Ale takiej w Białymstoku nie było i władze nawet nie próbowały tego stanu zmienić. Fundusze z budżetu przeznaczano na upiększanie miasta, budowano nowe bulwary, pielęgnowano drzewa.
Jeden z redaktorów porównał te absurdalne, jego zdaniem, działania do "szminki starej kokoty", która pod warstwą pudru i farby ukrywa swoje niechlujstwo.
O tym, by każdy miał łazienkę, w ogóle nie było mowy, ten luksus posiadało zaledwie od 7 do 9 proc. mieszkań.
W nieco lepszej sytuacji znajdowała się ludność żydowska. Na wyznawcach judaizmu spoczywał bowiem obowiązek rytualnych obmyć. Gmina żydowska starała się wspierać wiernych i co jakiś czas oferowano bezpłatne kartki na kąpiele. Działania te jednak nie poprawiały ogólnego stanu czystości osobistej mieszkańców Białegostoku i miały jedynie doraźny charakter.
Czytaj e-wydanie »Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?