Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Henryk Wnorowski - Czekaliśmy na kryzys i w końcu do nas przyszedł

bkociakowska
Henryk Wnorowski - Czekaliśmy na kryzys i w końcu do nas przyszedłprof. Henryk Wnorowski, dziekan Wydziału Ekonomii i Zarządzania Uniwersytetu w Białymstoku
Henryk Wnorowski - Czekaliśmy na kryzys i w końcu do nas przyszedłprof. Henryk Wnorowski, dziekan Wydziału Ekonomii i Zarządzania Uniwersytetu w Białymstoku
Dane GUS dotyczące pkb nie były dla ekonomistów zaskoczeniem – mówi profesor Henryk Wnorowski.

Podane w tym tygodniu przez GUS informacje o PKB nie napawają optymizmem. Okazuje się, że w minionym roku pkb wzrósł o 2 proc., podczas gdy w 2011 r. było to 4,3 proc. Czy w końcu dopadł nas kryzys?
Henryk Wnorowski:
Mówiliśmy o kryzysie od jakiegoś czasu, ale osiągane w Polsce wskaźniki ekonomiczne tego nie potwierdzały. Wydawało się więc, że to nas nie dotyczy. Tego, co pokazała obecna publikacja GUS, niektórzy spodziewali się już rok temu czy półtora roku temu, ale tak się nie stało. Dlaczego? Polską gospodarkę skutecznie ciągnęły trzy lokomotywy: popyt wewnętrzny, inwestycje oraz eksport. Niestety niektóre z nich zaczęły wyraźnie słabnąć w roku 2012.

Najpierw zaczął się zmniejszać w sposób wyraźny popyt wewnętrzny. Dało się to zauważyć już od początku drugiego półrocza minionego roku.  A powodem takiej sytuacji były przede wszystkim czynniki psychologiczne. Pojawiały się mało optymistyczne informacje odnośnie tego co się dzieje w strefie euro, w Europie w ogóle, oraz  na świecie. Słyszeliśmy zapowiedzi,  że kryzys przyjdzie,  że już jest. W końcu nam się to zakodowało, niestety niektórzy nawet poczuli na własnej skórze. Doszliśmy więc do wniosku, że warto zacząć oszczędzać, że to nie wstyd. Ograniczyliśmy więc zakupy, przestaliśmy kupować to co nie jest nam niezbędne.

To, że na serio wzięliśmy sobie do serca wszelkie informacje o kryzysie widać było podczas świątecznych zakupów. Po raz pierwszy od lat wydaliśmy mniej na święta.
– Tak, to zaskakująca prawda, gdyż tego nikt się nie spodziewał. Spodziewaliśmy się tego bowiem już parę lat wstecz, kiedy mieliśmy do czynienia ze spowolnieniem gospodarczym. Ale te przypuszczenia się nie potwierdzały – kolejne święta były spędzane na bogato pomimo trwającego kryzysu. W tym roku niektórzy myśleli, że to będą takie święta pożegnalne – także na bogato. A kupiliśmy znacznie mniej.

Zadyszki dostała także nasza druga lokomotywa...
Niestety inwestycje, może nie tak dramatycznie, ale też się zmniejszyły. Przedsiębiorcy zachowują się trochę tak jak gospodarstwa domowe. Jak się przegląda wyniki finansowe poszczególnych firm, to widać, że nie wyglądają źle. Przedsiębiorstwa mają nawet własne środki finansowe, które mogliby przeznaczać na inwestycje, jednak zachowują się wstrzemięźliwie. Czekają. Natomiast jeśli chodzi o  inwestycje publiczne - to mamy teraz taki czas zawieszenia. Czeka nas nowa perspektyw finansowa w UE. Oraz perturbacje wokół finansowania wszystkich inwestycji infrastrukturalnych, sprawiły, że jest ich mniej. Generalnie budownictwo przestało być motorem napędowym.

Skoro już jesteśmy przy branży budowlanej, ostatnio nasz kraj obiegła wiadomość, że UE w wyniku podejrzenia zmowy przetargowej wstrzyma, do czasu wyjaśnienia sprawy, część dotacji na drogi – w sumie aż 4 mln euro. Co to oznacza dla naszego kraju, dla firm budowlanych, dla podwykonawców?
– Nie sądzę, by docelowo te pieniądze do Polski nie trafiły. Będą prowadzone rozmowy z KE i myślę, że pewnie się wytłumaczymy. Powiem więcej, ze nie dopuszczam takiej myśli, że mogłoby być inaczej. Gdyby nie było finansowania zewnętrznego, to w ogóle nasze inwestycje infrastrukturalne by się zatrzymały. Zapewne jednak - i wykonawcy, i podwykonawcy - odczują ten okres zawieszenia . Są opinie, że sprawa wyjaśni się już w marcu. Do tego czasu tragedii nie będzie, niestety zwiększą się jeszcze bardziej zatory płatnicze. Trzeba zauważyć, że terminowość regulowania zobowiązań w gospodarce i tak pogarsza się od dobrych dwóch lat. A więc, każdy brak środków finansowych, który skutkuje opóźnieniami w regulowaniu zobowiązań, zdecydowanie pogarsza sytuację w całej gospodarce.

Warto też zauważyć, że sytuacja ta przytrafiła się nam w bardzo nieodpowiednim momencie. W czasie ponownego podejścia do budżetu, zamieszanie wokół Polski, może wpłynąć na to, że nasza pozycja podczas negocjacji będzie słabsza. Trzeba jeszcze bardziej usprawniać procedury przetargowe. Od wielu lat słyszymy, że koszt kilometra drogi ekspresowej czy autostrady w Polsce jest wyższy niż gdzie indziej.

Na szczęście pozostała nam jeszcze trzecia lokomotywa, czyli eksport.
Można śmiało powiedzieć, że to jest jeszcze ciągle realny czynnik rozwoju naszej gospodarki i trzeba wierzyć, że tak będzie w dalszym ciągu. Dlaczego? Ze względu na przedsiębiorczość, umiejętności marketingowe, na dobrą, atrakcyjną i konkurencyjną ofertę naszych przedsiębiorstw.

A czy to, że Niemcy, nasz główny partner jeśli chodzi o wymianę handlową, też odczuwają spowolnienie gospodarcze nie wpłynie negatywnie na wielkość naszego eksportu?
– Niemcy najgorsze mają już za sobą. Widać było, że w tym okresie spowolnienia nasz eksport był konkurencyjny. W tej chwili przychodzą bardziej optymistyczne wiadomości z Niemiec. A więc, w handlu zagranicznym nie spodziewam się mniejszego popytu z ich strony. Wprawdzie czołowym polskim towarem eksportowym były samochody, a z tą branżą jest gorzej, ale za to rekordy popularności biją inne branże - mamy bardzo dobre przyrosty w eksporcie żywności. Ważny jest kurs złotego, który jest teraz dobry dla gospodarki.

Czy dane dotyczące pkb były zaskoczeniem?
Nie, nie były. Myślę, że ekonomiści takiego właśnie poziomu się spodziewali. Nie powinniśmy liczyć na wzrost pkb w skali minionego roku. Z pewnością w 2013 będzie on niższy.

Jednak rząd zakładał, że pkb będzie znacznie większy niż jest...
– Tak zakładał, bo tego potrzebował, żeby wskaźniki się dobrze zamykały. Myślę, że wiara ta wewnątrz rządu też była mniejsza, jednak, nie mógł on do tego się przyznawać oficjalnie. Ponadto, planowanie spadków nikomu chwały nie przynosi. Zresztą rząd musiał też bardzo uważać, bo takie zachowanie mogłoby zadziałać jako spełniająca się przepowiednia.

W tym roku prognozowany jest duży wzrost bezrobocia. Czy rzeczywiście trzeba się na to przygotować? 
– Rzeczywiście prognozy – zarówno krótko- jak i dłużejokresowe – zakładają stopniowy wzrost bezrobocia. Myślę jednak, że najgorsze co się miało wydarzyć, to się już wydarzyło w 2012 r. Mam na myśli duże zwolnienia grupowe, które przetoczyły się przez cały kraj.

Ale one chyba się jeszcze nie skończyły...
– Niestety docierają takie sygnały. Mechanizm rozumowania przedsiębiorców jest taki, że jeśli zaczynają pojawiać się jakieś trudności, to odpowiedzią jest ograniczanie kosztów, niestety takie cięcia kosztów rozpoczynają zazwyczaj od kosztów osobowych. Dobrze byłoby, gdyby w lutym wyjaśniła się sprawa budżetu unijnego, żebyśmy wiedzieli ile pieniędzy będzie na infrastrukturę. Wiosną ruszyłyby już roboty. Pamiętajmy jednak, że ożywienie nie jest prognozowane na 2013 r., spodziewamy się go dopiero w przyszłym, tj. 2014 roku. Ten rok będzie jeszcze ciężki na rynku pracy.
A pieniądze z UE dlatego są tak bardzo ważne, bo są przeznaczone na konkretne przedsięwzięcia, na inwestycje. Mają więc oddziałanie mnożnikowe na gospodarkę. Gdybyśmy mogli wydać je na dowolny cel, nie byłoby takiego efektu, bo mogłyby zostać przejedzone (tak jak to się dzieje z większością środków budżetowych).
 

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny