Z perspektywy Polski, ba nawet PRL, problemy opisane w powieściach Harper Lee mogły i mogą się wydawać dosyć egzotyczne. Wszak polscy muzycy pokochali jazz, utożsamiali się z nim jako z symbolem wolności, a najlepsze jazzowe nuty grali czarnoskórzy Amerykanie, dziś raczej zwani Afroamerykanami. Komunistyczna propaganda oczywiście tłumaczyła, że te Stany Zjednoczone, z kwitnącą popularną kulturą, rozwijającą się motoryzacją, czy nawet fantastycznymi przedmiotami domowego użytku są w istocie krainą, „gdzie biją Murzynów”, ale jakoś trudno było w to uwierzyć. Inaczej pewnie odbierali powieści Harper Lee Amerykanie z północnych Stanów, a inaczej Południowcy, gdzie segregacja rasowa zachowała się znacznie dłużej.
W czasie „Idź, postaw wartownika” nikt jeszcze nie myśli o pastorze Kingu, zaś powracająca z Nowego Jorku – stolicy światowego jazzu – córka adwokata, broniącego w „Zabić Drozda” czarnoskórego, musi zmierzyć się z własną rodziną. Wychowywana bez matki nagle odkrywa, że ten sam szlachetny prawnik był też członkiem Ku Klux Klanu, a jego poglądy wydają się wyemancypowanej pannie bardzo zradykalizowane. Jednocześnie odwołuje się wspomnieniami do dzieciństwa, wychowania przez czarnoskórą opiekunkę, braku edukacji seksualnej i chyba tej emocjonalnej.
Z perspektywy Polski ta oparta nieomal wyłącznie o dialogi książka bardziej wydaje się rozliczeniem z dzieciństwem i próbą zrozumienia przez bohaterkę mentalności rodziny – typowych Południowców, niż oskarżeniem o rasizm. Może to i lepiej.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?