Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Hady Razak Hady: Po trzydziestu latach nie ma czasu, aby myśleć o emigracji

Urszula Ludwiczak
Urszula Ludwiczak
Uwielbiam sernik, zwłaszcza z makiem. Przepadam za mrowiskiem. Lubię mazurki - mówi Hady Razak Hady
Uwielbiam sernik, zwłaszcza z makiem. Przepadam za mrowiskiem. Lubię mazurki - mówi Hady Razak Hady Wojciech Wojtkielewicz
Podoba mi się Białystok - mówi pochodzący z Iraku Hady Razak Hady, chirurg, który od ponad 30 lat mieszka w stolicy Podlaskiego. Tu skończył studia, pracuje, założył rodzinę

Zawsze chciałem być lekarzem - zdradza dr hab. Hady Razak Hady, na co dzień chirurg w I Klinice Chirurgii Ogólnej i Endokrynologicznej Uniwersytetu Medycznego w Białymstoku. Takiej możliwości nie miałby jednak w swoim kraju. Hady Razak Hady urodził się w Najafie w Iraku. A tam o tym, jaka przyszłość czeka młodego człowieka decydował los - miejsca na studia rozdzielane były bowiem centralnie.

- Ja wylosowałem inżynierię - opowiada chirurg. - To ceniona specjalizacja, ale wiedziałem, że nie dla mnie. Dlatego musiałem szukać miejsca, gdzie będę mógł studiować medycynę.

Musiał wyjechać z kraju do dalekiej Europy.

- Najpierw znalazłem się w byłej Jugosławii, w Skopje, stolicy Macedonii - wspomina lekarz. - Zacząłem się nawet uczyć języka macedońskiego. Po dwóch miesiącach dostałem jednak sygnał z konsulatu irackiego w Warszawie, że są miejsca do studiowania medycyny w Polsce. Nie zastanawiałem się długo. Przyjechałem pociągiem z Belgradu do Warszawy. Był koniec 1984 roku.

Polska przygoda

Ale musiał najpierw nauczyć się języka polskiego. Przed przyjazdem do Warszawy znał kilka słów. A właściwie nazwisk polskich piłkarzy.

- Zawsze interesowałem się futbolem, nazwiska Dejna, Szarmach, Lato czy Boniek, piłkarzy polskiej reprezentacji, nie były mi obce. Pamiętam zresztą Mistrzostwa Świata w Argentynie z 1978 roku , gdy Polska grała z Tunezją, której wtedy - jak każdy Arab - kibicowałem. Nie wiedziałem, że po latach sercem i duszą będę za polską reprezentacją. Wtedy Tunezja przegrała z Polską 1:0, bramkę zdobył Lato. Do dziś pamiętam, jaki wprowadził smutek - wspomina lekarz.

Nazwiska piłkarzy to było jednak za mało, aby studiować w Polsce medycynę. Dlatego Hady Razak Hady rozpoczął naukę w studium języka polskiego w Łodzi.

- Nauka trwała dziewięć miesięcy. Poznawaliśmy język polski, ale była też chemia, biologia i fizyka - wspomina Hady Razak Hady.

Potem o wyborze Białegostoku do studiowania medycyny znów zadecydował przypadek.

- Medycynę chciało w Polsce studiować wtedy ok. 40 obcokrajowców, oczywiście wszyscy najchętniej studiowaliby w Warszawie. Ale tak się nie dało. Tylko osiem osób zostało w stolicy, reszta rozjechała się po Polsce - wspomina.

Hady Razak Hady też chciał studiować jak najbliżej Łodzi. Ale przyjechał do Białegostoku zobaczyć, jak wygląda tutejsza Akademia Medyczna i samo miasto.

- Od razu przypadło mi do gustu - zaznacza. - Okazało się, że ma dużo więcej plusów niż minusów. Pierwszy plus był taki, że Akademia mieściła w Pałacu Branickich. Poza tym wszystkie uczelniane zakłady skumulowane były w jednym miejscu, a do akademika piechotą było parę minut.

Minus był właściwie jeden - temperatura. - Mówili mi, że Białystok to Syberia Polski - śmieje się doktor Hady. - A w tamtych czasach zima, to rzeczywiście była zima. Ale pomyślałem, że jak Polacy wywożeni na Syberię przeżywali minus 50, minus 60 st. C, to dla Araba z Iraku też da się w Polsce te minus 20-30 przeżyć.

Decyzja została podjęta. Białystok miał stać się domem Irakijczyka na najbliższe kilka lat studiów.

- Oczywiście za chwilę przyszła zima 1986 roku, najsurowsza w moim życiu. Śniegu było po pas, a temperatura minus 30 st. C... Ale zaopatrzony w warstwowe ubrania jakoś przetrwałem... - opowiada.

Do Białegostoku na medycynę przyjechało studiować w sumie ośmiu obcokrajowców: dwóch z Iraku, Palestyńczyk i reszta z Jemenu.

- I wszyscy skończyli studia, co do jednego - wspomina Hady Razak Hady. - To było wtedy niespotykane wśród obcokrajowców. Zazwyczaj ponad połowa odpadała już po pierwszym roku. Trudności językowe brały górę. A do tego i same studia na medycynie nie należą do łatwych. A już pierwszy rok medycyny w ogóle jest trudny. Zwłaszcza w Białymstoku. To granica zaporowa dla wszystkich studentów. Biologia jest bardzo trudna, anatomia także. Nas, obcokrajowców, kosztowało to parę godzin dziennie więcej nauki. Jak inni uczyli się do godz. 24-1 w nocy, my kilka godzin później kładliśmy się spać. Ale mieliśmy bardzo mądrych nauczycieli, potrafili dotrzeć do każdego studenta, nie tylko obcokrajowca. Byli wymagający, ale z sercem. To nam pomogło przebrnąć przez te trudności. Na szczęście na początku dominowały też egzaminy ustne.

Trudności z językiem polskim były mniej więcej do trzeciego roku studiów.

- Potem mogłem już rozmawiać i pisać bez problemu, nie prosząc o pomoc kolegów - opowiada docent Hady. Dziś mówi świetnie po polsku, choć uważa, że ten język jeszcze sprawia mu trochę trudności.

Przez pierwsze trzy lata studiów mieszkał w akademiku przy Waszyngtona, ale jak przyznaje, za bardzo studenckiego życia nie poznawał. Skupiał się głównie na nauce. - Do czwartego roku nie byłem nawet na żadnej studenckiej imprezie - wyznaje.

Za to w wakacje poznawał Polskę.

- Byłem prawie wszędzie - opowiada. - I pokochałem polskie góry. Byłem tam na wakacjach już po pierwszym roku studiów i jestem do dziś zauroczony. Do tej chwili systematycznie jeżdżę w Tatry.

Zdobywanie szczytów, nie tylko polskich, weszło doktorowi w krew. Był na Kilimandżaro, Araracie. Podejmował próbę zdobycia Elbrusa, Mont Blanc.

- Z grupą znajomych lekarzy robimy takie wypady w góry, co jakiś czas. Najpierw uzgadniamy, co jest na nasze możliwości fizyczne. Nie mamy bowiem sposobności trenowania na co dzień, w okolicy najwyższa górka to Ogrodniczki i tylko tam można ćwiczyć - zaznacza.

W wakacje jeździł też do rodzinnego Iraku.

- Nie zawsze, bo często wybuchały tam różne konflikty, było niespokojnie, rodzina też nie zachęcała, aby przyjeżdżać - wspomina.

Spełniony zawodowo

Przyznaje, że po studiach chciał wrócić do swego kraju i tam leczyć. Większość obcokrajowców, z którymi kończył medycynę, wyjechała z Polski.

- Ale jak rozpocząłem staż podyplomowy, wybuchła akurat pierwsza wojna w Zatoce Perskiej - opowiada. - Powrót był niebezpieczny. Dlatego zostałem w Polsce, w Białymstoku i tu kontynuowałem swoją edukację, a potem zacząłem pracę zawodową.

Zawsze chciał być chirurgiem. I to się udało. Od początku związany jest ze szpitalem klinicznym i I Kliniką Chirurgii Ogólnej i Endokrynologicznej. Ale jednocześnie pracował i pracuje w szpitalach w Zambrowie, Augustowie czy Łapach.

Od początku fascynowała go chirurgia laparoskopowa - był w pierwszym zespole, który zaczął wykonywać zabiegi laparoskopowe w naszym regionie, w grudniu 1992 roku.

- Potem jeździliśmy z naszym zespołem lekarskim po regionie, po wszystkich szpitalach, uczyć innych lekarzy tej techniki - wspomina. - Dzisiaj z praktycznie całą jamę brzuszną można operować laparoskopowo. W naszej klinice 70 proc. zabiegów wykonywanych jest tą metodą. To jest poziom światowy.

Docent Hady Razak Hady jest dziś cenionym specjalistą, nie tylko w Polsce. W ostatnich latach specjalizuje się zwłaszcza w laparoskopowych zabiegach leczących otyłość.

- Zawodowo jestem spełniony i to bardzo - zaznacza Hady Razak Hady. - W Polsce nauczyłem się naprawdę dużo.

Ma propozycje z Iraku, aby tam wrócić. - Ale mam tu rodzinę, dużo zajęć, nie mam czasu, aby myśleć o emigracji - przyznaje.

Władze uniwersytetu w jego rodzinnym Najafie zapraszają go często na operacje pokazowe.

- Zawsze, gdy jestem w swoich rodzinnych stronach w Iraku, to proszą mnie, abym wykonał kilka laparoskopowych operacji. To takie zabiegi, których tam się nie wykonuje, albo robi się bardzo rzadko - opowiada lekarz. - Zawsze zapraszają na 2-3 operacje, a kończy się na 10-15. Ostatnio zaprosili mnie na trzy zabiegi, wyszło 15. Bo każdego dnia prosili: „jeszcze jutro.” Ale ja zawsze byłem chętny do pomocy innym, dlatego nie było to dla mnie nigdy problemem.

Praca pochłania mu większość czasu.

- Jestem człowiekiem, który lubi swoja pracę - zaznacza. - Moje życie to praca, praca, praca i potem dopiero życie prywatne.

Niespełnione marzenie o golonce

Rodzina doktora to żona Anna i dwie córki. Zuzanna jest już studentką fizjoterapii, Ada uczy się jeszcze w liceum.

Żona jest Polką, pochodzi z Łodzi.

- Ale kultura arabska nie jest jej obca, bo studiowała język arabski - opowiada Hady Razak Hady. - Czyli wyszła za mnie trochę „z głową”.

W domu mówią głównie po polsku, córki znają wprawdzie język arabski, ale jak przyznaje ich ojciec - dość słabo. Nie mają jak ćwiczyć praktycznych umiejętności.

Rodzina mieszka w Białymstoku.

- Mamy swój ogród, a ja lubię bawić się w ogrodzie, jak mam czas - opowiada lekarz. - A gdy odwiedzają nas znajomi czy przyjaciele, to bawię się w kucharza.

Jeszcze kilkanaście lat temu w domu rodziny dominowała kuchnia arabska, iracka.

- Ale zwiedziłem świat i zacząłem improwizację, szukam różnych połączeń - opowiada. - Goście zawsze chcą, abym coś im ugotował. Moją specjalnością są ryby. Wszyscy chcą, abym robił im suma w sosie imbirowo-śmietankowym.

Dzisiaj w domu doktora na co dzień dominują dania kuchni polskiej, połączone z włoską i grecką. Czasem przyrządzają coś z kuchni arabskiej, najczęściej kebaby.

- Ja nie jem wieprzowiny, ale poza tym zjem wszystko - mówi Hady Razak Hady. - Wszystkie podlaskie, polskie dania, na bazie drobiu, cielęciny zjem. Np. lubię bigos z kiełbasą z indyka. Da się też zrobić gołąbki z cielęciną czy fasolkę po bretońsku bez boczku.

Nie da się tylko przerobić jednego dania - prawdziwej golonki.

- Z kuchni polskiej to moje wymarzona potrawa - zdradza lekarz. - Tylko nie mogę jej zjeść. Nie próbowałem, ale wiem, że to dobre, bo jak z przyjaciółmi gdzieś jesteśmy, to wszyscy zawsze zamawiają golonkę i mówią, że dobra...

Uwielbia polski sernik, zwłaszcza z makiem. Przepada za mrowiskiem. Lubi mazurki, zwłaszcza gdy jest dużo bakalii, orzechów.

- To trochę nie współgra wprawdzie z moimi przekonaniami, co do diety, ale od święta można sobie pozwolić- śmieje się.

Podobnie jak wtedy, gdy robi w domu arabską makrubę. Przyjaciele mówią na to „tort bakłażanowy”.

- To kilka warstw mięsa, smażony bakłażan, cebula smażona, pomidory, ziemniaki i gruba warstwa ryżu. Do tego sos śmietankowo-czosnkowy. Trochę kalorii to ma...

Kocha Białystok, może tylko lotniska brak

Choć mógłby mieszkać w dowolnym miejscu na świecie, deklaruje, że Białegostoku nie zamieni na inne miasto, także w Polsce.

- Żona też czuje się Podlasianką, lubi ten region i kocha Białystok, jak ja - zapewnia.

Jak mówi, miasto ciągle się rozwija. Jest otwarte, zielone, uporządkowane, ma mnóstwo obiektów sportowych i kulturalnych.

- Są teatry, opera, filharmonia - wylicza. - Może tylko lotniska brak. To jedyny minus, który można znaleźć w Białymstoku. Trochę to utrudnia życie ludziom działającym w biznesie czy nauce. Ze Szczecina czy Zielonej Góry do nas jednak daleko.

Białystok podobał się też jego mamie.

- Mama też kiedyś tu była, kilkanaście lat temu, przez parę miesięcy. Bardzo jej się podobało w Polsce. Pokochała przyrodę. Mówiła: „tyle zieleni, tylko w raju będzie lepiej”.

Hady Razak Hady pochodzi z licznej rodziny. Ma trzech braci i trzy siostry. Jeden z braci też wyemigrował z kraju, mieszka w Holandii z rodziną. Czasem odwiedza brata w Białymstoku. Pozostałego rodzeństwa nigdy w Polsce nie było.

Hady Razak Hady odwiedza swój kraj, chciałby też, aby kiedyś pojechały tam jego córki. Chce pokazać im dom rodzinny, przedstawić siostry i braci, ich dzieci, wszystkich kuzynów. Rodzina jest naprawdę liczna.

- Żona była kiedyś u mnie w domu, jeszcze przed pierwszą wojną w zatoce, ale córki nigdy. Plan jest taki, że jak będzie już można, pojedziemy tam całą rodziną. Wszyscy moi krewni chcą je poznać.

Najmłodszy Polak w klinice

W Polsce czuje się dobrze. Ceni naszą tradycję i kulturę.

- Tradycja w każdym kraju to podstawa. Jak tu mieszkam, mam rodzinę, przyjaciół, a święta są sympatyczne, dlaczego ich nie obchodzić? Na Boże Narodzenie kupienie choinki czy karpia, to mój obowiązek, ale z przyjemnością to robię. Tak jak lubię robić prezenty.

Co ciekawe, to właśnie on co roku odpowiada za zorganizowanie przedświątecznych spotkań pracowników w klinice.

- Jestem już całkowicie zaadaptowany do polskich realiów - zauważa lekarz. - W pracy to mówią, że jestem najmłodszym Polakiem w klinice. Polskie obywatelstwo mam od 2003 roku.

O swoim życiu w naszym kraju nie może powiedzieć nic złego.

- Mam szczęście w życiu, że znalazłem się w Polsce, zdobyłem wykształcenie, specjalizację, doktorat, habilitację - wylicza Hady Razak Hady. - Nie można powiedzieć, że w jakimś kraju coś jest źle. Wszystko zawsze zależy od ludzi. Czy to będzie Polska, Argentyna czy Włochy. Moim zdaniem trzeba nastawiać się zawsze pozytywnie. Wtedy druga osoba te fluidy wyczuje i będzie tak samo reagować. A jak ktoś się nastawia, że będzie źle, to spotyka się też ze złym traktowaniem.

Ma też marzenie.

- Żeby na świecie był pokój. I ludzie byli sympatyczni dla siebie, niekoniecznie żeby się zaraz kochali, ale tolerowali wzajemnie. To wystarczy - dodaje.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny