Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Grzegorz Sobaszek – Wszystkojedność, czyli Prałda w Nowej Woli vs tutejsi

Jerzy Doroszkiewicz
Jerzy Doroszkiewicz
Grzegorz Sobaszek – Wszystkojedność
Grzegorz Sobaszek – Wszystkojedność Wydawnictwo Szafa
Grzegorz Sobaszek, warszawski dziennikarz zafascynowany Podlasiem, akcję swojej najnowszej książki „Wszystkojedność” osadził w Nowej Woli. Książka właśnie została nominowana do nagrody literackiej prezydenta Białegostoku im. Kazaneckiego.

Dlaczego? Bo osadzona została właśnie w Nowej Woli, miejscu gdzie doktor Paweł Grabowski prowadzi jedyne w Podlaskiem wiejskie hospicjum domowe. Ale nie w hospicjum akcję swojej przekraczającej gatunki powieści osadził Grzegorz Sobaszek. Stworzył cały wyimaginowany świat, a właściwie postaci zaludniające rzeczywiste miejsca województwa, nie wyłączając Kebabu Kolos na rogu białostockiej ulicy Malmeda. W dodatku – poradził sobie z bohaterami z dwóch różnych światów. I tak, jak pół wieku wcześniej Edward Redliński w „Konopielce” zderzał miastową uczycielkę z taplarską ludzką menażerią, a później kpił z inteligentów w „Awansie”, podobnie uczynił Grzegorz Sobaszek.

Otóż lekarstwem na traumę po śmierci męża ma być pobyt w otoczonym nimbem tajemniczości ośrodku terapeutycznym Prałda w Nowej Woli, w Podlaskiem. „To umysłowe zadupie Polski. Po wojnie największy odsetek analfabetów mieszkał na Podlasiu” sumuje propozycję wyjazdu z Warszawy pogrążona w depresji dziennikarka. Bo dla niej Podlasie to Białowieża i obrońcy puszczy. A dla Sobaszka? Nie tylko, ale i ten wątek pojawi się we „Wszystkojedności”. Obśmiany, z profesorem – guru ekologów, a w gruncie rzeczy żałosnym alkoholikiem i dziwkarzem. No, samo życie.

Ale życie jest też w Nowej Woli. Płynie rytmem odmierzanym wypitym samogonem, czy skłusowaną zwierzyną, strachem przed obcymi, przywiązaniem do tradycyjnego jadła. A sieć wiążąca mieszkańców z tymi, którzy osiągnęli tzw. awans społeczny jest równie silna, co niewidoczna dla miastowych. Ba, nawet lokalny policjant, któremu przyjdzie prowadzić dochodzenie w sprawie podpaleń, będzie zadziwiony bagnem układzików i układów. I co ważne – wszystko to podane w pełnej humoru formie, językiem żywym i barwnym. Sobaszek ucho na lokalną gwarę, sposób formułowania zdań i myśli ma nad wyraz wyczulone.

Bo „chłop może regularnie lać swoją babę… może przez cały boży dzień pić pod Lewiatanem… zesikać się w gacie albo wyrzygać za pazuchę, może, bo przecież tak robił jego ojciec, dziad oraz dziad pradziada, więc ma do tego uświęcone tradycją prawo, ale jeśli tylko chłop przytuli, a nie daj boże pocałuje żonę pod Lewiatanem, wyplewi ogródek, ugotuje obiad albo umyje okna i ktoś go na tym przyłapie, będzie miał w Nowej Woli pod górkę”. Nie inaczej jest w policji. „Doświadczeni policjanci są zastępowani przez młodszych, ambitnych i wiernych partii”, a powieściowy podkomisarz choć dużo czyta, musi podpisywać oświadczenia, że mimo iż w roku 1989 miał 13 lat, nie był ubekiem, zomowcem, ormowcem, zetesempowcem i nie miał w rękach „Kapitana Żbika”, a gdy jako szczun oglądał powtarzany w każde wakacje serial „Przygody psa Cywila”, zbierało mu się na mdłości.

Genialna opowieść o wieczorku zapoznawczym z lokalsami w owej Prałdzie – wegetariański smalec i lemoniada z imbirem zamiast wódki- obrażają ich do żywego, sąsiaduje z opowieścią o brataniu się biznesu z kibolami Jagiellonii – oczywiście na trybunach stadionu przy Słonecznej. Oburzeni poczęstunkiem miejscowi uznają żeński ośrodek terapeutyczny za siedlisko „lizbijek”, niektórzy nie poprzestają tylko na społecznym ostracyzmie. Zatem i wątek kryminalny, niewolnicza praca Ukrainek w Polsce, też pojawią się na kartach „Wszystkojedności”. Czegóż w tej przezabawnej opowieści nie ma? Wyświetlają się wszystkie podlaskie klisze, ale podane z czułością, wręcz sympatią do regionu.

Czy „Wszystkojednosć” jest książką wybitną, literaturą z najwyższej półki? W XXI wieku doprawdy o takie sądy trudno. Grzegorz Sobaszek osadzając powieść w Nowej Woli po równo zakpił i ze stolicy i z zaściankowości niektórych mieszkańców regionu. A że pisze z czułą ironią, warto zadać sobie odrobinę trudu i tę książkę zdobyć. Naprawdę poprawia humor.

Czytaj też: Nagroda im. Kazaneckiego 2019. Kapituła ogłosiła nominacje. Żadna książka nie została wydana w Białymstoku!

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Filip Chajzer o MBTM

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny