Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Gruby pisał o samobójstwie, a prokurator nie zareagował. Na ławie oskarżonych zasiadł tylko strażnik.

Magdalena Kuźmiuk
Andrzej Ł., ps. Gruby, prawie dwa lata temu powiesił się w celi białostockiego aresztu śledczego
Andrzej Ł., ps. Gruby, prawie dwa lata temu powiesił się w celi białostockiego aresztu śledczego fot. Archiwum
Świadek koronny, osadzony w białostockim areszcie, wysyłał je do rodziny. Prokurator, który cenzurował listy, powinien powiadomić o tym szefów aresztu. Nie zrobił tego. Za śmierć Andrzeja Ł. odpowiada tylko strażnik.

Bardzo się boję, mamusiu. Kochałem was wszystkich, bardzo tęskniłem i myślałem o was. Jestem załamany tą sytuacją. Tylko jedno mi pozostało. Zostawię wam jeszcze list na koniec. Przepraszam - tak Andrzej Ł., ps. Gruby, pisał do matki niecałe dwa tygodnie przed śmiercią.

Prawie dwa lata temu mężczyzna powiesił się w celi białostockiego aresztu śledczego. Wtedy też wyszło na jaw, że Andrzej Ł. był świadkiem koronnym. Jednak wcześniej nikt nie powiadomił o tym władz aresztu.

Przed Sądem Rejonowym w Białymstoku toczy się proces strażnika więziennego, którego prokuratura oskarżyła m.in. o nieumyślne spowodowanie śmierci Grubego. Wczoraj odbyła się kolejna rozprawa. Zeznawała m.in. psycholog, która dwukrotnie rozmawiała w areszcie z Andrzejem Ł. Przyznała, że o listach nie wiedziała. Podobnie jak rodzina, do której nie dotarły.

Prokurator, do którego trafiały, nie zawiadomił też dyrekcji aresztu.

- Nie mieliśmy z prokuratury żadnej informacji - przyznał Ryszard Jasieńczuk, ówczesny dyrektor Aresztu Śledczego w Białymstoku. I dodał, że zawsze władze aresztu dostają z prokuratury lub z sądu informację, gdy osadzony pisze o samobójstwie.

Jednak Prokuratura Apelacyjna w Białymstoku, która wyjaśniała okoliczności śmierci świadka koronnego, uznała, że w tej sprawie zawinił tylko oddziałowy Dariusz B. Miał służbę tej nocy, gdy Gruby powiesił się w kąciku sanitarnym.

- W naszej ocenie, nie było podstaw do oskarżenia innych osób - tłumaczy Janusz Kordulski, rzecznik prasowy białostockiej prokuratury apelacyjnej.

Śledczych nie przekonało też to, że wewnętrzne postępowanie wyjaśniające w areszcie wykazało, że strażnik nie popełnił błędu. - Prokuratura szuka kozła ofiarnego i padło na mnie. Próbuje zatuszować winę osób naprawdę odpowiedzialnych za tę śmierć - uważa Dariusz B. Grozi mu pięć lat więzienia.

Andrzej Ł., złodziej luksusowych aut, trafił do aresztu śledczego przy ul. Kopernika w Białymstoku 2 marca 2008 roku. Zgodnie z wytycznymi, musiał być odizolowany od pozostałych osadzonych. W nocy z 20 na 21 kwietnia popełnił samobójstwo. Jego ciało strażnicy odnaleźli dopiero rano.

Za tydzień, na następnej rozprawie, zostanie przesłuchany m.in. prokurator, który był odpowiedzialny za cenzurowanie listów Andrzeja Ł.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny