Groził śrubokrętem, że zabije. Ukradł 2 tysiące. Wyrok: 2 lata

- Usłyszałam huk. Odwróciłam się i zobaczyłam przed sobą człowieka. Miał bardzo bladą twarz. W ręku miał śrubokręt. Wymachiwał nim. Nieludzkim głosem, wulgarnie, krzyczał, żebym dała mu pieniądze - 54-letnia farmaceutka relacjonowała wydarzenia sprzed czterech lat.

Do napadu na jej aptekę doszło pod koniec października 2005 roku. Kobieta była na zapleczu. W pewnym momencie usłyszała huk. Odwróciła się i, obok stanowisk kasowych, zobaczyła mężczyznę. Miał w ręku śrubokręt.

- Gdzie jest, kur..., kasa? Dawaj pieniądze! Bo cię zabiję! - krzyczał napastnik.

Przerażona kobieta wskazała mu kasę. Marcin S. wyjął z niej banknoty - 2000 złotych.

- Nie wiedział, co ma ze sobą zrobić. Wskazałam mu, gdzie są drzwi. Zaczął za nie szarpać, bo były zamknięte. Powiedziałam: "Otwórz, tam jest klucz!" i on otworzył. Gdy weszłam do część dla klientów, już go nie było - mówiła w sądzie pokrzywdzona.

27-latek nie przyznaje się do winy. - Tego popołudnia wyszedłem po miesięcznym pobycie w areszcie. Od razu pojechałem do domu. Cały czas oglądałem telewizję i przeglądałem Internet. Nigdzie nie wychodziłem - zapewniał sąd.

Dziś rozpoczął się proces białostoczanina, który był już wielokrotnie karany za podobne przestępstwa. I dziś też się zakończył. Prokurator domagał się dla oskarżonego kary 4 lat więzienia - za rozbój z użyciem niebezpiecznego narzędzia - śrubokręta. Sąd skazał Marcina S. na 2 lata. W ocenie sądu śrubokręt nie jest niebezpiecznym narzędziem.

- Warunkowe zawieszenie kary nie ma odniesienia do oskarżonego. Już wcześniej nie dawał on gwarancji, że nie powróci na drogę przestępstwa. Teraz też nie ma pozytywnej prognozy. Oskarżony napadł na aptekę tego samego dnia, po wyjściu z aresztu! - uzasadniała wyrok sędzia.