Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Gotowi do pomocy, także poza służbą. Czworo policjantów z Białegostoku wyróżnionych przez Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji

Izabela Krzewska
Izabela Krzewska
Pracują w różnych jednostkach, ale coś ich łączy. Przekonanie, że jako policjanci zawsze są na służbie. Po drugie skromność: - To był odruch - mówią.
Pracują w różnych jednostkach, ale coś ich łączy. Przekonanie, że jako policjanci zawsze są na służbie. Po drugie skromność: - To był odruch - mówią. KMP Białystok
To dwa policyjne małżeństwa. Jedno reanimowało starszego człowieka, który umierał w sklepie. Drugie wyciągnęło z dymiącego auta kierowcę samochodu, który spadł z wysokiego na 8 metrów wiaduktu. Ich postawę docenił szef służb mundurowych.

Minister Spraw Wewnętrznych i Administracji Mariusz Kamiński podziękował funkcjonariuszom za gotowość do najwyższych poświęceń podczas wykonywania obowiązków służbowych. Docenił także tych mundurowych, którzy nie wahają się pomóc, choć byli po służbie. Tak było w przypadku czwórki policjantów z Komendy Miejskiej Policji w Białymstoku.

Czytaj też:Białystok. Reanimacja w sądzie. Kobieta osłabła podczas ogłaszania wyroku syna. Uratowali ją policjanci (zdjęcia) [05.10.2019]

Mł. asp. Joanna Mancewicz i asp. sztab. Marek Mancewicz wracali właśnie z zagranicznego urlopu. Było to we wrześniu 2019 r. W okolicy miejscowości Ružomberok na Słowacji natknęli się na wypadek. Okazało się, że 35-letni kierowca osobówki, po tym jak nie ustąpił pierwszeństwa na skrzyżowaniu, zderzył się z innym autem, po czym przebił barierki wiaduktu i dachując spadł około 8 metrów w dół.  

- Zobaczyliśmy, że w środku znajduje się zakleszczony pasami i ranny kierowca. Auto się dymiło. Nie było czasu na zwłokę. Trzeba było mężczyznę szybko wydostać - relacjonował nam niedługo później asp. sztab. Marek Mancewicz.

Wyjął scyzoryk i rozciął pasy i wydobył mężczyznę. Kierowca był przytomny. Wtedy do akcji wkroczyła pani Joanna, posiadająca przeszkolenie z zakresu kwalifikowanej pierwszej pomocy. Okazało się, że Słowak nie ma krwawych ran ani złamań. Skarżył się jedynie na ból barku. Miał też zadrapania na głowie.

Mł. asp. Mancewicz ułożyła mężczyznę w bezpiecznej pozycji i do przyjazdu słowackich służb ratowniczych kontrolowała jego funkcje życiowe.  

- Miał dużo szczęścia. Kiedy zobaczyłem w jakim stanie jest auto, nie wiedziałem, czy uda się mu jeszcze pomóc - komentuje pan Marek. W służbie jest od 1999 r. Przez wiele lat był przewodnikiem psa służbowego. Potem wyjechał na misję do Kosowa. Po powrocie, od marca br. objął stanowisko dyżurnego w sztabie Komendy Miejskiej Policji w Białymstoku. Jego żona - w tej samej jednostce od 2007 r. Pracuje w wydziale ruchu drogowego.

- To był odruch. Sądzę, że każdy policjant zachowałby się tak samo - mówi skromnie para.

Nagły zawał i szybka reakcja. "Nie zapomnę tego do końca życia"

Wyróżnieni przez ministra SWiA policjanci otrzymali podziękowania i pamiątkowe grawertony.

Nagrody otrzymała także policjantka z białostockiej "dwójki" i funkcjonariusz służby kryminalnej z Komisariatu Policji IV w Białymstoku. Mundurowi, którzy również prywatnie są małżeństwem, w październiku ub. roku, reanimowali 70-latkka, który nagle stracił przytomność i przestał oddychać.

- "Co się stało". To były pierwsze słowa tego mężczyzny, gdy się obudził. Nie zapomnę ich do końca życia - mówi pani Edyta. Kiedy doszło do zdarzenia była na urlopie macierzyńskim. Feralnego dnia małżonkowie wraz z półrocznym synkiem Mateuszkiem, byli na zakupach. Szukali właśnie stroju na Halloween dla starszej, 3-letniej córeczki. W sklepie tłum ludzi, zaaferowanych przeglądaniem stosów ubrań. Nagle w słychać poruszenie i krzyk: "mężczyzna nie oddycha...".

Zobacz także: Białostoccy policjanci pilotowali do szpitala rodzącą kobietę

Policjanci dostrzegli leżącego między wieszakami starszego mężczyznę i nachylającą się nad nim kobietę. Wkrótce okazał się, że to funkcjonariuszka służby celno-skarbowej, która również była tu prywatnie na zakupach. To ona zareagowała jako pierwsza.

Na zmianę prowadzili reanimację: wdech, masaż serca, wdech, masaż serca...

- Nie wiem ile czasu to trwało. Może parę minut. Dla mnie to było jak wieczność - przyznaje pani Edyta.

Jej mąż Krzysztof (ze względu na charakter swojej pracy, nie ujawnia swojej twarzy ani nazwiska) dodaje, że czas udzielenia pomocy był tu kluczowy. - To są "złote cztery minuty". Po tym czasie tlen już nie dociera do mózgu, co może mieć nieodwracalne skutki dla pokrzywdzonego: paraliż, a nawet śmierć - mówi funkcjonariusz. Ma ukończony kurs kwalifikowanej pierwszej pomocy i kurs ratownika wodnego. To właśnie podczas jego "zmiany", 70-latek zaczął wracać do życia.

Dosłownie chwilę po tym na miejscu pojawiła się karetka pogotowia, która zabrała 70-latka do szpitala. Jak się okazało, przeżył silny zawał.

- To była ludzka reakcja, ale też reakcja odruchowa. Sądzę, że w służbie nabieramy odporności i w sytuacjach stresowych nie panikujemy, nie poddajemy się emocjom, działamy racjonalnie. Tak było w tym przypadku - podsumowuje pani Edyta.

To kolejna sytuacja, kiedy policjanci udowadniają, że zawsze są na służbie.

Wypadki drogowe - pierwsza pomoc

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny