Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Gospodarz zginął w pożarze. Przywaliła go belka stropowa.

(kk)
Była godzina pierwsza w nocy, z 5 na 6 stycznia. Obudziłam się, patrzę do okna, a ten dom po drugiej stronie ulicy taki oświetlony - opowiada Anna Kardasz, która pierwsza zobaczyła pożar.
Była godzina pierwsza w nocy, z 5 na 6 stycznia. Obudziłam się, patrzę do okna, a ten dom po drugiej stronie ulicy taki oświetlony - opowiada Anna Kardasz, która pierwsza zobaczyła pożar. Fot. Wojciech Wojtkielewicz
W jednym z domów w miejscowości Pasieki w nocy z 5 na 6 stycznia wybuchł pożar. Gospodarz zginął, przywalony belką stropową.

Pytaliśmy strażaków czy znaleźli Andrzeja, bo może gdzieś wyszedł w stresie? Ale znaleźli w pokoiku, gdzie spał, od ulicy, tam, gdzie miał łóżko - relacjonują mieszkańcy Pasiek. - Chyba zaczadział i nie dał rady wyjść, i się uratować.

W wigilię prawosławnych świąt Bożego Narodzenia, w Pasiekach spłonął człowiek.

Zobaczyłam, że dom taki oświetlony

- Nawet choinki w domu nie ubieraliśmy. Cichutkie święta, bo taka bieda zrobiła się po sąsiedzku - płacze Anna Kardasz. - Niech Bóg odwraca. Szkoda tego młodego i chaty szkoda.

Andrzej Mackiewicz mieszkał w Pasiekach. Miał 46 lat. Pozostawił dwóch synów i żonę. Jego 70-letniemu teściowi, który był w drugiej części domu, nic się nie stało.

- Była pierwsza w nocy, z 5 na 6 stycznia. Obudziłam się, patrzę do okna, a dom po drugiej stronie ulicy taki oświetlony - opowiada Anna Kardasz, która pierwsza zobaczyła pożar. - Patrzę na ulicę, a tu też blask. Pomyślałam, że jakieś samochody jadą. Z innego pokoju i zobaczyłam, że ten dom się pali. Wybiegłam na ulicę, krzyczę żeby młodzi dzwonili. Biegałam przez wioskę, wołając: pożar, pożar! Córka wybiegła i mówię: Miruć się pali. Dzwońcie szybko na straż. Ale patrzę, sąsiad już biega, ten Miruć. Bałam się żeby moje mieszkanie się nie zapaliło.

Strażacy z Siemianówki przyjechali niemal natychmiast. Ci z Hajnówki musieli pokonać 30 km.

Na święta miała przyjechać żona z dziećmi

W Pasiekach mieszka mało ludzi. Razem z dwiema leśniczówkami, stoi nieco ponad 20 chat, w tym 10 pustych. Synowie i żona pana Andrzeja, też wyjechali. Do Białegostoku, za pracą.

- Na święta miała przyjechać żona i dzieci. A tutaj takie nieszczęście. Tak smutno. Takiego święta jeszcze nie było - żali się Anna Kardasz. - Taki młody, i po sąsiedzku. Dobry człowiek, chętnie pomagał. Takie nieszczęście, że ani opowiedzieć, ani opisać. I dzieci szkoda, i żony. Sieroty zostały.

Rok temu, Andrzej Mackiewicz, wyremontował dom, kupił nowe sprzęty: - Podziwiałem go za to, co robił. Pracował w "Ceramice" na 4 zmiany i zasuwał w domu. Robił karmniki i inne rzeczy do firmy "Runo"- opowiada Andrzej, kolega Mackiewicza. - Rozmawiałem z nim w poniedziałek. Spotkaliśmy się w Hajnówce i wracaliśmy do Pasiek. Mówił, że ma problem z bezpiecznikiem, że wywala.

Dom od ulicy murowany, szalowany drewnem. Ta część spłonęła. W pogorzelisku trudno było znaleźć ciało. Sufit się zawalił. Belka przygniotła człowieka.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny