[galeria_glowna]
Mieszkanie we wspólnocie wcale nie wygląda tak różowo. Wcześniej płaciłam 200 zł czynszu, teraz płacę 500. Nie ma mowy o żadnych remontach. I trzeba się nieźle wykłócać, żeby odzyskać swoje pieniądze - denerwowała się Olga Niczyporuk, jedna z uczestniczek spotkania w klubie Elida. - Wolałam znowu wrócić do spółdzielni.
Dzisiejsza konferencja spółdzielców przyciągnęła prawdziwe tłumy. Była ostatnią z serii spotkań organizowanych przez Stowarzyszenie Uwłaszczeniowe. Tym razem uczestnicy mieli wiele wątpliwości do przedstawianych postulatów. Nie wszyscy uważali, że wspólnota przyniesie im same korzyści.
- Bo tutaj wszystko zależy od zarządcy nieruchomości. To my, mieszkańcy go wybieramy i musimy go pilnować - wyjaśniał Paweł Backiel, prezes stowarzyszenia. - Ale też każdy z mieszkańców ma niego wpływ.
- No właśnie. W spółdzielni mamy święty spokój. Pilnują go za nas - ripostował jeden z mężczyzn.
Dużo kontrowersji budziły też informacje o tym co się stanie z mieszkaniami spółdzielczo - własnościowymi jeśli spółdzielnia upadnie.
- Przecież ustawa gwarantuje je nam wtedy ustanowienie odrębnej własności - podkreślała jedna z pań.
Zdaniem jednego z ekspertów stowarzyszenia, Szczepana Barszczewskiego, to jednak tylko pozory bezpieczeństwa, bo jeśli spółdzielnia upadnie, takie sprawy będzie rozstrzygał syndyk.
Ostatnia konferencja to też okazja do podsumowań. Dwumiesięczna akcja uwłaszczeniowa przyniosła ogromny odzew. Po radę do siedziby stowarzyszenia przyszło blisko 3 tys. osób, a 7 tys. kontaktowało się telefonicznie.
- Z naszych informacji wynika, że dziennie do wszystkich spółdzielni spływa około 100 wniosków - uważa Backiel.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?
